Artykuły

Sztuka dziesięciolecia

Nowi najemcy Divadlo Komedie zaczęli znacznie lepiej niż się spodziewano. "Nasza klasa" Tadeusza Słobodzianka jest dla mnie bez dwóch zdań sztuką roku (a właściwie dziesięciolecia: daremnie czekamy w Czechach na podobny tekst, który nie będąc agitką, mówi o niedawnej historii) - po premierze w Pradze pisze Vladimír Just na łamach gazety "Divadelni nowiny".

Pełna napięcia akcja wynikająca wprawdzie z historycznych realiów (masakra setek Żydów przygotowana przez polskich sąsiadów w 1941 roku), ale te realia podniesiono na wyższy poziom dzięki konstrukcji - opowieści o jednej klasie, w której mieszają się poziomy czasowe, żywi rozmawiają z martwymi, ofiary z katami, a wszystko to w ramach egzystencjalnego spojrzenia niezajmującego się rekonstrukcją, ale próbą zrozumienia przyczyn zdarzeń (błędem jest porównywać tę niejednoznaczną poetycką sztukę z docudramą, nie mówiąc o porównywaniu do zaangażowanego politycznie teatru lat sześćdziesiątych).

Dramat wykazuje zalety nie tylko dramatyczne, ale również poetyckie, metaforyczne (wrażliwy przekład Evy Bergerovej je jeszcze podkreśla). Istotne jest jednak, e mocnej opowieści służy i mocna inscenizacja z kilkoma wyjątkowymi rolami (Petr Jeništa jako Zygmunt, Eva Vrbková jako przechrzczona Żydówka Marianna Jan Hofman jako Abram, który w odpowiednim czasie wyemigrował - dla mnie rola wieczoru). Mamy tu też inscenizację, która się dobrze odnalazła w przestrzeni Komedie, mimo niektórych zastrzeżeń, co do scenicznej formy (na przykład przy podsumowaniu poszczególnych losów w ostatniej scenie, kiedy aktorzy siedzą naprzeciw widowni radziłbym co najmniej dwukrotnie przyspieszyć tempo, w przeciwnym razie finał nie uniknie monotonni; nadużywane są też reflektory skierowane na wprost widzów, rozumiem metaforę centralnego wydarzenia - pożaru w stodole, ale znów jest tu niebezpieczeństwo monotonni, stereotypu, utraty koncentracji widzów). I choć widzimy inny teatr niż dokonania poprzednich najemców, to na szczęście możemy powiedzieć, że oglądamy tu, podobnie jak w ostatnich dziesięciu latach, inny teatr niż na większości czeskich scen.

Sztuka Słobodzianka (i inscenizacja Novotnego) wprowadza w błąd ciałem. Zaczyna się w stylu humoresek o szkole Jaroslava Żaka (absurdem jest ten początkowo infantylny ton krytykować, ponieważ uzasadnia go dalsza akcja), a następnie opowiada historie tak okrutne, i niejednoznaczne (jeśli chodzi o łańcuch win), że najpierw jako czytelnik, a potem widz, nie mogłem powstrzymać się od pytania: czy w ekstremalnej sytuacji coś podobnego nie mogłoby się zdarzyć również mi (nam)? W związku z uporczywością tak postawionego pytania jest całkowicie obojętne, czy komuś spektakl przypomina marynarkę z lat sześćdziesiątych, osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych. Teatr nie jest rewią mody czy pogonią za ostatnim fasonem globalnego munduru, ale przede wszystkim przestrzenią do wspólnego stawiania podstawowych egzystencjalnych i etycznych pytań epoki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji