Artykuły

Muzyka, taniec i Szekspir, czyli "Romeo i Julia" po gorzowsku

"Romeo i Julia" w reż. Cezarego Domagały w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze Dariusz Barański w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Gorzowska inscenizacja "Romea i Julii" zaskakuje. Pozytywnie. Cezary Domagała na szczęście uniknął pułapek, jakie niesie ze sobą ścisła klasyka, którą chce się przenieść na współczesną scenę: czy to wiernej oryginałowi, niekomunikatywnej nudy, czy też taniego efekciarstwa, uwspółcześniania na siłę.

Wybrał formę spektaklu muzycznego. Właśnie tak, nie musicalu, bo przecież słowo mówione jest tu na równych prawach jak kilkanaście miłych uchu piosenek Pawła Steczka. Słowo nie jest tylko koniecznym dodatkiem, aby połączyć popisy wokalne. Muzyka i szekspirowski przekaz wzajemnie się uzupełniają, mimo że są diametralnie różne w stylu. Z jednej strony bardzo współczesne, musicalowe piosenki, z drugiej szekspirowskie, bliskie epoce oryginału treści.

Reżyser zaryzykował właśnie taki, karkołomny nieco mariaż. Wydaje się udany, który okaże się chyba kluczem powodzenia spektaklu, skierowanego przecież głównie do młodzieży. Spektakl mówi wiec do nich językiem piosenki, ale też nie pozbawia prawdziwego teatru, magii dramatu Szekspira. Znakomitym dopełnieniem muzyki i gry aktorów są stylizowane barwne kostiumy, zaprojektowane przez Ireneusza Domagałę.

Do historii, w której głównym bohaterem jest miłość, tragiczne uczucie kochanków z Werony (Adrianna Góralska i Jan Mierzyński) Cezary Domagała włączył nową postać - Przeznaczenie (Karolina Miłkowska-Prorok). Pojawia się niespodziewanie, pełza (dosłownie) między bohaterami dramatu. Zwłaszcza w chwilach, kiedy mogło by zemdlić od przesytu miłosnych uniesień i słodyczy ich krótkiego uczucia. Niby czaszka na obrazie Hansa Holbeina wzbudza niepokój, zapowiada gorycz nieuniknionej tragedii.

Wszystkie te elementy, łącznie ze scenografią światłem i - last but not least - świetną, elektryzującą choreografią (Dariusz Lewandowski) sprawiają, że... to się ogląda, tego się słucha. Właściwie, to dziwię się, że niektórych kawałków Steczka nie słychać w radio, bo przecież pierwsza inscenizacja Domagały miała już miejsce dwa lata temu na deskach teatru w Koszalinie.

PS. Nie umniejszając w niczym roli pozostałych aktorów, zwróćcie uwagę na Marzenę Wieczorek jako nianię. A raczej ona sama na pewno da się zauważyć, choć w roli przecież drugoplanowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji