Gąska - aktorzy prowincjonalni w żywiole
"Gąska" na Scenie Inicjatyw Aktorskich Teatru im. Węgierki w Białymstoku. Pisze (dor) w Kurierze Porannym.
Gąska Nikołaja Kolady to jedna z najpopularniejszych komedii wystawianych na polskich scenach. Można ją zagrać w każdej niemal przestrzeni, a gorzko-zabawny tekst trudno zepsuć. Wszak rzecz dzieje się na prowincji.
I na tej prowincji, podobnie jak w świecie celebrytów, tak namiętnie opisywanym przez tabloidy i kolorowe pisemka, są namiętności, zdrady i ciche pragnienie o wielkiej jedynej, miłości życia. Trochę tak, jak u czytelników owych gazetek.
Kolada te tęsknoty rozumie, bo wzorem wielkich rosyjskich dramaturgów, znawca prowincjonalnych dusz z niego przedni. A skoro Białystok, mimo domu ludowego dziś zwanego teatrem dramatycznym i nowej opery oraz Galerii Arsenał nadal plasuje się w Polsce jako artystyczna prowincja - temat jest wciąż aktualny właśnie tu i teraz.
Według informacji prasowych to sami aktorzy chcieli przypomnieć tekst Kolady białostoczanom. Talent komediowy i możliwości Krzysztofa Ławniczaka zna każdy wielbiciel Zapisków oficera Armii Czerwonej, podobnie warsztat Doroty Radomskiej. I to ta para skupia uwagę widzów po obu stronach starego łóżka w zapyziałym pokoju gościnnym dla początkujących aktorów, w który zamieniono małą scenę Dramatycznego.
Bardzo udany przekład Jerzego Czecha jest jednym z elementów sukcesu komediowego tekstu. Pod warstwą śmiechu można doszukać się marzeń o spełnieniu, szczęściu, konfrontacji z życiem i nudą prowincji. Przestrogi przed rutyną życia rodzinnego i przypomnienia, że o miłość trzeba dbać.
Ale w sobotni wieczór można też się zwyczajnie pośmiać, uciekając od amerykańskich seriali komediowych, którymi zasypuje nas telewizja. Z nią nasi aktorzy wygrywają do zera.