Artykuły

Warszawa. Lach i Silva o planach

Po burzy wokół Warszawskiej Opery Kameralnej nowe kierownictwo zdradza swoje plany. Ma być tak samo, ale jednak inaczej.

Emocje już opadły, zakończyły się internetowe i uliczne protesty po odwołaniu dyrektora Stefana Sutkowskiego. A marszałek Mazowsza Adam Struzik, któremu podlega Warszawska Opera Kameralna, przeprowadził to, co zamierzał, i na szefa teatru powołał swojego przedstawiciela.

Od stycznia Warszawską Operą Kameralną kieruje tandem: Jerzy Lach jako dyrektor naczelny oraz jego zastępca ds. artystycznych Ruben Silva. Obaj zaczynają konkretyzować swoje plany, nie szczędząc wyrazów uznania pod adresem poprzednika.

- To ma być instytucja nowocześnie zarządzana, ale szanująca cały swój dorobek - mówi Jerzy Lach. A Boliwijczyk Ruben Silva, od 35 lat związany z Polską, podkreśla, że Stefan Sutkowski jest jego ojcem artystycznym: - Przyszedł na mój koncert, gdy byłem młodym dyrygentem, i zaprosił do tego teatru. Od 1983 r. przygotowałem tu wiele premier.

Szacunek do przeszłości oznacza więc, że Warszawska Opera Kameralna zachowa najsłynniejszą imprezę: Festiwal Mozartowski. Tegoroczna edycja będzie jednak o tydzień krótsza, a Marek Weiss otrzymał propozycję przygotowania inauguracyjnej premiery ("Cosi fan tutte"), bo stare inscenizacje mają być stopniowo wymieniane. Dyrektorzy unikają jednoznacznej odpowiedzi, czy uda się pokazywać wszystkie sceniczne dzieła Mozarta, a przecież dzięki temu był to festiwal unikalny w skali światowej.

Utrzymane zostaną festiwale oper barokowych czy współczesnych. Opieką ma być otoczony znakomity zespół muzyki dawnej: Musicae Antiquae Collegium Varsoviense. Jednocześnie rozpoczyna się cykl przedsięwzięć edukacyjnych. Już w styczniu startują niedzielne "Rodzinne poranki muzyczne", a w lutym zaplanowano pierwszy z czwartkowych wieczorów Loży Miłośników Opery.

Tegoroczna dotacja od samorządu wynosił 16 mln zł, tyle ile w 2012 roku. Na taką sumę nie chciał wówczas przystać dyrektor Sutkowski i został zmuszony do odejścia. Jerzy Lach zamierza energicznie szukać sponsorów i obiecuje co miesiąc około 15 wydarzeń. Mają to być spektakle (właśnie wrócił na scenę "Czarodziejski flet"), ale też koncerty w różnych miejscach Warszawy i Mazowsza.

Premier na razie nie będzie, bo brakuje pieniędzy. - Teatr ma tak bogaty repertuar, że wznowienia najlepszych inscenizacji mogą być atrakcją dla widzów - uważa Ruben Silva. I dodaje, że rok 2013 będzie czasem przejściowym.

Efekty pracy nowej dyrekcji Warszawskiej Opery Kameralnej z pięcioletnim kontraktem poznamy więc najwcześniej w 2014 roku. Jerzy Lach liczy, że do tego czasu uda się nawiązać kontakty z partnerami zagranicznymi i teatr pojedzie np. z "Polieuktem" Zygmunta Krauzego do Francji, bo ten spektakl zdobył nagrodę krytyków muzycznych tego kraju.

Nowa dyrekcja prosi też o czas na pozyskanie nowych widzów i powrót do teatru tych, którzy przez lata byli z nim związani.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji