Artykuły

Z niepokoju w zadowolenie

"Mój niepokój ma przy sobie broń" w reż. Julii Mark w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Jakub Wątor w Gazecie Wyborczej - Kielce.

Po wyjściu ze spektaklu "Mój niepokój ma przy sobie broń" można poczuć niedosyt, ale pozytywny. Bo nowa sztuka w Teatrze Żeromskiego skłania do wielu refleksji.

Jej autor Mateusz Pakuła, pochodzący zresztą z Kielc, nie stawia w niej pytań, ale same się one nasuwają. Postanowił bowiem pokazać po prostu współczesny świat - oglądany przez pudełko w telewizorze. Świat, w którym przeskakujemy z wymiaru w wymiar - z tragedii do sielanki. Świat szarpany i bez większego logicznego składu. Ten, w którym głównymi kanałami informacji są Facebook, YouTube i Skype.

I nawet przez moment poczułem niesmak, bo Pakuła na konferencji prasowej zapewniał, że to nic złego przeżywać świat w wirtualnej rzeczywistości. W sztuce natomiast momentami ma się wrażenie, że ta współczesność jest wyśmiewana. To jednak tylko jeden z elementów, bo w sztuce uchwyconych jest więcej problemów. Głównie ciężkich - ciasnota umysłowa, skutki katastrof ekologicznych. Ale mimo to sam odbiór spektaklu ciężki nie jest, mimo że widz ciągle ma do czynienia a to z ludźmi napromieniowanymi po Czarnobylu, a to ze społecznością ogłupioną "słitaśnymi" piosenkami Bryana Adamsa.

Aż prosi się o opinię autora na temat tych zjawisk, ale jej nie ma - stąd ten niedosyt. Sprawia on jednak, że widz po wyjściu z teatru sam zastanawia się, czy może coś zrobić, by ten świat naprawić.

Nie byłoby w widzach takiej reakcji, gdyby nie świetna gra aktorów. Cała szóstka wypadła znakomicie. Szczególnie przyglądałem się Krzysztofowi Grabowskiemu, który gościł na kieleckiej scenie po raz pierwszy. Sądząc po jego fizjonomii, można było się obawiać o część aktorską - dobrze zbudowany, krótko ostrzyżony i przystojny pasuje raczej do roli gangstera czy ochroniarza. Tymczasem w swych rolach skażonego promieniowaniem 30-latka czy obserwatora-podróżnika wypadł bardzo przekonująco. Grał znakomicie i swym ciałem, i głosem. Liczę, że jeszcze będzie go można zobaczyć w Kielcach.

Świetnym pomysłem było też zaangażowanie perkusisty i DJ-a do spektaklu. Muzyka na żywo robi wielką różnicę, a pierwsza scena - z mocnym wejściem Wojciecha Niemczyka - stawia duże wymagania wobec reszty spektaklu. Ale wymaganiom tym artyści potrafią sprostać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji