Artykuły

AIDS

Sztuka Larry'ego Kramera "Normalne serce, wystawiona w 1985 roku w Nowym Jorku, wywołała ogromne poruszenie. Autor, współzałożyciel organizacji nowojorskich homoseksualistów ("Gay Men's Health Crisis") bardzo ostro i w efekcie ogromnie skutecznie zaatakował w niej zarówno władzę, jak i społeczeństwo. Z impetem rasowego publicysty unaocznił, że AIDS zagraża wszystkim; nie tylko tym o skłonnościach homoseksualnych. Oskarżył również własne środowisko, że nie podjęło konkretnych działań, jak i tych, którzy z racji nałożonych nań przez państwo obowiązków powinni dużo wcześniej zająć się dramatem zarażonych wirusem AIDS. Swoją sztuką ostrzegał i wzywał do opamiętania; miał odwagę publicznie stwierdzić, że niepohamowane uprawianie seksu dla wielu stanie się wyrokiem śmierci.

Trzy lata, jakie upłynęły od wystąpienia Kramera, to okres, w którym zaszły wyraźne zmiany w sposooie traktowania tej strasznej zarazy XX wieku, tak w Stanach Zjednoczonych jak i w innych krajach. Któż uważa np. obecnie AIDS za chorobę jedynie wąskiej grupy społecznej? Zajęły się nią rządy, odpowiednie instytucje, naukowcy... Wielu wybitnych i znanych ludzi na całym świecie włączyło się aktywnie do walki z tą nieuleczalną, jak dotąd, chorobą. A spotkanie Jana Pawła II w USA z chorymi na AIDS, których błogosławił i dotykał - stało się symbolicznym aktem przyjęcia ich na powrót przez społeczność ludzi zdrowych. I moralnym zobowiązaniem nas wszystkich do zapewnienia im szczególnej opieki i ochrony przed nieuzasadnioną, jak to się czasem zdarza, wrogością otoczenia.

Polską prapremierę sztuki Kramera (na scenie poznańskiego Teatru Polskiego) jakby same okoliczności tych zmian pozbawiły impetu krytycznego; a więc znacznej siły nośnej. Pozostał jednak problem obyczajowy, mocno zarysowany w tekście i ogromnie trudny do zaprezentowania polskiej publiczności. Z wielu względów. Zupełnie bezradni wobec postaci Kramera okazali się aktorzy, którym reżyser, Grzegorz Mrówczyński, niewiele pomógł. Jedynie Wojciech Siedlecki - Mickey Marcus i Mariusz Puchalski - Ned Weeks w paru zaledwie sytuacjach zdobyli się na wzruszającą szczerość gestów i reakcji. Pozostali wykonawcy - zwłaszcza odtwórczyni świetnie napisanej roli dr Emmy Brookner - ugrzęźli w sztuczności i fałszywych pozach.

Bo też i utwór Kramera, choć potrzebny, odważnie i rzetelnie zarysowujący dramat ludzi dotkniętych śmiertelną chorobą, jest znacznie ciekawszy jako typ interwencyjnej publicystyki scenicznej. O wiele mniej frapuje jako dramat. Nie wstrząsa, mimo że wciąż mówi się w nim o śmierci. Budzi co najwyżej zainteresowanie podjętym problemem. I skłania, podobnie jak wiele innych współczesnych utworów, by z tej okazji przywołać pytanie prof. Władysława Tatarkiewicza: "Od starożytnych mamy więcej poczucia tragiczności życia - dlaczegóż więc nie zdobywamy się na tragedie na scenie?".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji