Czekamy, czekamy
Kalendarium subiektywne" lat 80., zamieszczone w programie spektaklu "Utopia będzie zaraz" Michała Zadary, przedstawia charakterystyczną (de)konstrukcję. Oto próbka: "1985 (...) Przedłużenie ważności Układu Warszawskiego na 20 lat; - W Gdańsku rozpoczyna się proces Michnika, Lisa i Frasyniuka; - Barbara Wysocka zaczyna uczyć się gry na skrzypcach; - Zamieszki kibiców na stadionie Heysel w Brukseli, śmierć 39 osób; - Pierwszy koncert Depeche Mode w Polsce (...)" Wydarzenia decydujące o losie całych społeczeństw mieszają się tutaj z wydarzeniami, które były istotne dla pewnych grup, zbiorowości lub dla pojedynczego człowieka. Wielka polityka sąsiaduje z małymi prywatnymi dramatami; fakty budujące historię narodów mieszają się z wydarzeniami fundującymi świadomość subkultur, pokoleń. W ramach porządku chronologicznego (podział na lata) nie jest budowana żadna hierarchia.
Wedle podobnej zasady skonstruowany jest spektakl. W przestrzeni (skrzyżowanie salonu fryzjerskiego, sali lekcyjnej i prywatnego mieszkania) wystylizowanej na lata 80. aktorzy - ubrani w kostiumy z epoki - w swobodnie zaaranżowanych sytuacjach prezentują oderwane epizody z życia nastolatków w ostatniej dekadzie PRL-u. Występują pod własnymi imionami i przywołują - prawdopodobnie - swoje własne wspomnienia. Impreza pod nieobecność rodziców; starsi koledzy, którzy wrócili z Jarocina; dziewczyna w Suwałkach; "Dmuchawce, latawce, wiatr" chłopak na korytarzu, który spojrzał, a może nie spojrzał; bas czerwono-biały nieotrzymany pod choinkę; balanga w domu kultury, na której się nie było; kolega, który wyjechał do RFN...
Pejzaż dorastania, jaki wyłania się z tej mieszanki, jest pewnie w wielu punktach uniwersalny, ma jednak określony koloryt i wyjątkową siatkę emocjonalnych odniesień, czytelną tylko dla części widzów. "Centrala" Brygady Kryzys z jednej strony i niespełnione marzenia o dżinsach z drugiej - są owocem konkretnej, niepowtarzalnej rzeczywistości. Należę do tego samego pokolenia co Zadara, dlatego spektakl jest mi bliski, a rozrysowany na scenie krajobraz - czytelny. Lepiej jednak niż koloryt lat 80. twórcom spektaklu udało się oddać samą atmosferę wieku dojrzewania, jako okresu wielkiego wyczekiwania, w którym dokonują się pierwsze, decydujące starcia, fundujące naszą dojrzałość. Walka o to, by pukano do drzwi mojego pokoju, odmowa pójścia na niedzielną mszę - te z pozoru małe starcia są rzeczywiście pierwszym sprawdzianem tego, czy - jak mówi w jednej ze scen Barbara Wysocka - na świecie można mówić o wolności i godności.
Ale ostentacyjnie nostalgiczny obrazek, przebiegający w rytmie granych i śpiewanych przez aktorów piosenek - to tylko wierzchnia warstwa przedstawienia. Prywatnym historiom wtórują wyświetlane co jakiś czas w tle napisy: "Bojkot olimpiady w Moskwie" albo: "Masakra na Placu Tian` anmen". Na styku tych dwóch perspektyw przebiega linia napięcia spektaklu. Chociaż nigdy się nie zazębiają, niemniej historie prywatne rozgrywają się w cieniu tamtych, jak się wydaje, zbyt dużych wydarzeń. I odwrotnie: Zadara z aktorami, wplatając w wydarzenia wielkiej polityki historie intymne, rozmontowują jej spójną dramaturgię, rozrzedzają i zawłaszczają.
Taki sens ma, jak sądzę, włączenie w drugą części spektaklu "Ksiąg Narodu Polskiego" Adama Mickiewicza. Mówi Jan Peszek; w tym czasie scena stopniowo wyludnia się, w końcu pozostaje na niej sam Peszek i systematycznie demontujący scenografię techniczni. W ten oto sposób Zadara inscenizuje zmierzch paradygmatu romantycznego (słynny tekst Marii Janion przedrukowano w programie przedstawienia). W ten sposób także - można powiedzieć - romantyczna utopia zjednoczonej Europy chrześcijańskiej Mickiewicza spotyka się z utopią zjednoczonej Europy po 1989 roku. Zderza się z nimi powracająca echem utopia prywatna: przywołane przez Krzysztofa Zawadzkiego przekonanie, że po podstawówce rozpocznie nowe życie...
Widziane z tej perspektywy przedstawienie Zadary jest wyrazem braku zaufania w możliwość napisania historii powszechnej, uniwersalnej. Wyrazem zwątpienia w istnienie instancji, która mogłaby taką perspektywę podyktować. Naród, społeczeństwo - nie są wystarczająco spójnym, przejrzystym konstruktem. Nie jest nią również wiedza - ani uporządkowana, ani zhierarchizowana, ani reprezentatywna (znamienny jest gest autorów zamieszczonego w programie kalendarium, którzy jako źródło podali internetową Wikipedię). Zadara nie odrzuca perspektyw ogólnych, sferę intymną umieszcza w polu nieustannych negocjacji z tym, co publiczne; jednak po raz pierwszy pytanie o tożsamość współczesnego Polaka czy Europejczyka przesuwa tak blisko w stronę prawd prywatnych, jednostkowych, co najwyżej pokoleniowych. Tym razem to tutaj, na tym obszarze, Zadara i jego aktorzy poszukują wydarzeń, które ich uformowały.