Artykuły

Kielce. Rekordowy rok w teatrze Żeromskiego

Teatr im. Stefana Żeromskiego bije rekordy. Po raz pierwszy w historii wpływy z biletów przekroczyły okrągły milion złotych i były aż o 25 proc. wyższe niż rok temu. - To efekt wyjazdów na festiwale i różnorodnego repertuaru - tłumaczy Piotr Szczerski, dyrektor kieleckiej sceny.

W 2011 roku wpływy z wejściówek wyniosły 800 tys. zł. Od lat wahały się między 700 a 900 tys. Ten rok jest rekordowy, co więcej - przekroczenie miliona tego typu dochodu jest dla teatru z ul. Sienkiewicza czymś zupełnie nowym. Wzrosła również liczba widzów z 46 tys. w ubiegłym do 49,5 tys. w tym roku.

- Na tle kryzysu to wygląda aż nieprzyzwoicie, ale na tle poprzedniego roku bardzo przyzwoicie - żartuje dyrektor teatru Piotr Szczerski.

Aktorzy w kończącym się roku wyszli na deski teatru w sumie około 250 razy w kilkunastu sztukach. Wśród nich były przedstawienia o dużym ciężarze gatunkowym, jak "Niebezpieczne związki" czy "Jądro ciemności", ale były też komedie, jak choćby "Happy birthday" czy "Mężczyzna wart zachodu" [na zdjęciu]. To właśnie na tej ostatniej sztuce teatr zarobił najwięcej. Za każdym razem na widowni był komplet publiczności.

Dyrektor Szczerski uważa, że to właśnie za sprawą urozmaicenia repertuaru udało się pobić rekord. - Rok temu teatr był skierowany bardziej na trudniejsze pozycje. Teraz rzadziej gramy spektakle ambitne, bo mamy wiadomość, że gdyby szły za często, nie byłoby tyle osób. Odwieczna zasada mówi, że zapotrzebowanie widza zawsze jest na teatr lżejszy - stwierdza Szczerski.

Jako drugi powód dodaje częste wyjazdy na festiwale teatralne, bo i z nich też liczone są wpływy za bilety.

Aktorzy spod egidy Żeromskiego wyjeżdżali w 2012 aż 16 razy, w tym między innymi do Francji, Węgier, Czech, a nawet Chin.

Tym wynikom nie dziwi się dr Marek Świeca, teoretyk sztuki z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. - To jedyny teatr dramatyczny w mieście, więc musi schlebiać różnym gustom i to dobrze, że ma wyważony repertuar. Co więcej, te sztuki są po prostu dobre. Moi studenci chętnie oglądają komedie, a gremium starszych widzów wcale nie wychodzi ze sztuk ambitnych - ocenia Świeca.

I zwraca uwagę na jeszcze jeden powód wzrostu wpływów - zatrudnianie dramaturgów. To nowy trend obecny w polskim teatrze od kilku lat. - Oni uwspółcześniają klasyczne teksty pod gusty danej publiczności. Poznają widza i biorą pod uwagę jego odczucia - tłumaczy dr Świeca.

Szef teatru nie ukrywa satysfakcji z rekordu, choć woli tonować euforię. - Chodzi o konsekwencję repertuarową. Często słyszę głosy z jednej i drugiej strony - a to za mało trudnych sztuk, a to za mało komedii. Staram się to wszystko zbalansować i tyle - ocenia Szczerski.

I konsekwentnie nie zamierza wiele zmieniać w repertuarze na rok 2013.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji