Artykuły

Lot nad twórczym gniazdem

Zróbmy to - powiedział Plątak, główny bohater musicalu "Okno mistrza świata", do olśniewająco pięknej Tęczy. - Ależ Plątaku - od­powiedziała, różowiąc się ze wsty­du, Tęcza. - To nie jest odpowied­ni moment, a poza tym... jesteś jeszcze bardzo młody...

Bogu ducha winny Plątak nie miał zdrożnych myśli, propozycja dotyczyła nie­winnej wyprawy w bajko­wy świat. Czym więc uza­sadnić asekuracyjną reakcję urodziwej Tęczy? Siedmiobarwna piękność ma powody, aby czuć się zagro­żoną. Nieustannie ścigają ją zastępy męt­nych typków. Właśnie czmychnęła Czło­wiekowi o Tysiącu Zawodów, który pra­gnął z Tęczą poużywać na płaszczyźnie artystycznej, licząc, że zanurzy swój wspa­niały pędzel w jej różach, seledynach i błę­kitach. Ów niezwykle przedsiębiorczy osobnik wsławił się już jako demoniczny Doktor Śmierć, ukończywszy sześciodnio­wy kurs chirurgii miękkiej. Plącze się po scenie dzierżąc w dłoni skalpel, pędzel i skrzyneczki. To Vivaldi, Rembrandt i Re­liga jednocześnie, odbity w krzywym zwierciadle przewrotnej baśni... adresowa­nej do dzieci od lat 10!

Szara strefa

Na sobotniej premierze "Okna mistrza świata" w Teatrze Muzycznym dorośli sta­nowili przytłaczającą większość widzów, więc trudno orzec, jak musical osądzą 10-latki. Ja, reprezentantka pokolenia mło­dych już tylko duszą, muszę przyznać, że od dawna nie bawiłam się tak szampańsko na spektaklu dla dzieci. I to nie tylko z po­wodu zabawnych i zaskakujących aluzji do świata dorosłych. Uwiodły mnie wyra­ziste, bardzo plastyczne żywe obrazy, ocza­rowała prosta, a zarazem efektowna sce­nografia, którą tworzy kompozycja uno­szących się w powietrzu okien. Trzepoczą okiennicami jak barwne ptaszyska i ma­jestatycznie odfruwają w świat baśniowej wyobraźni. Na falach dźwięku wykreowa­nego przez Wojciecha Głucha szybuje nad głowami widzów także główny bohater Plątak, a wraz z nim przyjacielskie musz­ki w goglach i pilotkach oraz przypomi­nające nietoperze senne zmory, zwane sza­rą strefą. Porwany do lotu urwis traci punkt oparcia, ucząc się, że musi go odnaleźć w sobie. Taki morał płynie z opowieści o Plątaku - współczesnym wcieleniu Ma­łego Księcia.

Węzeł gordyjski

Autorka libretta Barbara Stenka dość po­ważnie zadłużyła się u Saint-Exupery'ego. Jej gagatek podróżuje w przestrzeni poza­ziemskiej, spotykając rozmaite indywidua - Naukowca z fryzurą a la Einstein, Rę­ko- i Nogopisarza, Gadułę, Dobrą Tchórzkę czy też Ogrodnika, który twierdzi, że ogórki mają duszę, więc nim trafią na ta­lerze, miłosiernie aplikuje im środki na­senne lub przeciwbólowe.

Horyzont zainteresowań spotykanych przez Plątaka bohaterów tworzą granice ciasnych mieszkań, w których urządzili so­bie własne światy. Plątak, wybijając szybę w oknie, wietrzy te duszne okolice. Poz­naje świat dorosłych, oni zaś świat chło­pięcych marzeń. Uciekając przed bana­łem, Stenka posunęła się jednakże o krok za daleko. Dialogi są chwilami oryginal­ne tak dalece, że ich treść przestaje być czytelna. Zespół teatru dołożył wszelkich starań, by rozwiązać tę plątaninę. Reżyser Jan Buchwald postawił na wyrazistość bo­haterów i dynamikę akcji. Choreograf Mi­rosława Kister i scenograf Wojciech Ste­faniak spięli przedstawienie klamrą spój­nej, jednorodnej plastycznie oprawy. Ak­torom udało się wydobyć emocjonalne niu­anse - od śmieszności po wzruszenie, utrzymane w odpowiedniej odległości od rechotu czy płaskiego sentymentalizmu. Twórcy uskrzydlili sztukę Stenki. Powstał zwiewny i stylowy spektakl, który niczym tytułowe okno uniósł się w powietrze, a wraz z nim uniosła się widownia. Na nie­całe dwie godziny Teatr Muzyczny zawisł het, wysoko nad Trójmiastem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji