Oswojone piosenki
Recital Moniki Szalaty i Jarosława Witaszczyka na scenie kaliskiego teatru został bardzo dobrze przyjęty przez publiczność. Spokojne, stonowane utwory, piosenki dynamiczne i komediowe, sprawiły, że spektakl był żywy, iskrzący nastrojami. Nareszcie coś nowego w teatrze - komentowała publiczność.
Dyrektor Cieślak z Teatru Dramatycznego w Warszawie był tutaj na "Operze za trzy grosze" i widział teledysk, który powstał do piosenki "Po spektaklu" i zaproponował mi, żebym wystąpiła u niego z recitalem na scenie kameralnej. Pomyślałam, że to szansa, która zdarza się raz wżyciu i że muszę ją maksymalnie wykorzystać.
Dyrektor Jan Buchwald zgodził się wziąć to do repertuaru kaliskiego teatru, na moją prośbę zajął się reżyserią. I wszystko zaczęło się kręcić - opowiada Monika Szalaty po premierowym recitalu.
Osią programu była piosenka ,,Po spektaklu" którą dla Moniki Szalaty napisał kaliski poeta Piotr Łuszczykiewicz i Janusz Bogacki (muzyka) na XVII edycję Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Piosenka, tym razem podzielona na trzy części "łączyła życie z teatrem". W to założenie wpisała się też scenografia zaprojektowana przez Wojciecha Stefaniaka - ulica przed teatrem, z witrynami sklepowymi, szybą kawiarnianą, za którą zasiedli muzycy - mógł to być zwykły zaułek uliczny, albo np. Brodway, kiedy wystawy rozświetlały lampki.
W recitalu znalazły się utwory Młynarskiego, Osieckiej, Kofty, Brela. Usiedliśmy z Januszem Bogackim - kierownikiem muzycznym, reżyserem i zaczęliśy szukać repertuaru. Podpowiadał nam Piotr Łuszczykiewicz. Przejrzeliśmy mnóstwo piosenek, o niektórych było wiadomo, że je zaśpiewam, bo stały się już moje, oswojone, np. "Chiński dzban, czyli ręce niczyje". A po drodze, przy okazji recitalu, kolejne utwory stają się "moje ". Tak będzie np. z piosenką Renoir ze słowami Jonasza Kofty i muzyką Janusza Bogackiego, piosenką, która nie była wykonywana wcześniej. W tym wyborze zasługa reżysera jest ogromna - my nie zawsze jesteśmy w stanie siebie ocenić, wydaje nam się, że coś świetnie nas niesie, a to wcale nie musi być tak - mówi aktorka.
Takim szczęśliwym wyborem okazał się utwór, w którym Monika Szalaty dynamicznie z werwą śpiewała, że jedyne, na czym jej zależy, to seksapil. Może nieco mniej sprawdziły się piosenki, w których wcielała się w dziwkę, chyba zbyt sztampowe, zbyt często wybierane przez aktorki,
Doskonała była piosenka o Wiesiu P. i Marysi B., historia miłosna, w wersji komediowej, w której "Wiesio wisi z powodu tej Marysi" brawurowo wykonana przez Szalaty i Witaszczyka.
Witaszczyk, podobnie jak Monika Szalaty, ma w swojej aktorskiej karierze udział w Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, w XII edycji. Miałem wielką tremę; nie śpiewałem do siedmiu lat - mówił Witaszczyk. Okazał się jednak znakomity; w chagallowskich pejzażach Wojciecha Młynarskiego, a szczególnie "Wariacjach na temat skrzypka Herzowicza" Grzegorza Bukały
Monice udało się pozyskać świetnych muzyków. Towarzyszył jej zespół w składzie Janusz Bogacki, Marek Zebura (skrzypce), Artur Komorowski (gitara basowa), Janusz Staszek (perkusja). Sama też
zdobyła na to wszystko środki. Podjąłem się reżyserii, zgodziłem się, żeby spektakl znalazł się w repertuarze, ale warunek był taki, że pieniądze muszą być spoza budżetu teatru. Spektakl przygotowaliśmy poza godzinami, poza budżetem. Mieliśmy na to wszystko sześć tygodni, ostatnia próba skończyła się o godzinie drugiej w nocy - mówi dyrektor Jan Buchwald.
W ubiegłym roku swój spektakl "Ja jestem Ruda Lola" zrobiła Agnieszka Dzięcielska: Jednak nie przygotowała go w teatrze, lecz w Centrum Kultury i Sztuki. Cieszę się, że aktorzy mają w sobie napęd i chcą coś robić - zapewnia dyrektor.
Z recitalem "Po spektaklu" Monika Szalaty i Jarosław Witaszczyk wystąpią w Teatrze Dramatycznym w Warszawie 21,22 i 25 stycznia. Życzymy im powodzenia.
Spoglądam sobie z podziwem, jak pani Monika Szalaty i pan Jarosław Witaszczyk wykazują na kaliskiej scenie wielką swą kulturę teatralną. Prezentując się w grodzie nad Prosną ledwie kilka sezonów - ona pięć, on trzy - zdążyli już zyskać powszechny aplauz wymagających spektatorów - w usta Wojciecha Bogusławskiego włożył te słowa Piotr Łuszczykiewicz. I ja się z tym zgadzam.