"Kordian" odmłodzony
Janusz Kulik, grający do tej pory w "Kordianie" postać epizodyczną - od 12 czerwca kreuje słowną rolę. "Wskoczył" w nią prosto z desek sceny rapsodycznej, gdzie grał Gilberta w
"Ani z Zielonego Wzgórza". Dzięki temu przedstawienie uległo jak gdyby "odmłodzeniu". Jest to chyba celowy chwyt reżysera spektaklu - Zygmunta Wojdana, który wziął pod uwagę fakt, że głównym odbiorcą sztuki jest jednak młodzież szkolna. Januszowi Kulikowi brakuje tylko fryzury punk lub afro, by młodociany widz mógł się z, nim całkowicie utożsamić. Jest równie beztroski, powierzchowny, chwilami nonszalancki - a jednak tragiczny i ludzki. Kordian w wykonaniu Andrzeja Redosza był na pewno dojrzalszy i głębszy, w obecnym jednak - jest z całą pewnością bardziej komunikatywny.
Co jednak niepokoi, to niezbyt imponująca frekwencja na przedstawieniach. Przecież "Kordiana" nie gra się na co dzień, a jednak szkoły wzięły w nim znacznie mniejszy udział niż należało tego oczekiwać. Zupełnie zawiodły zakłady pracy (co na to działające w nich organizacje młodzieżowe?). Niewiele też było wycieczek z terenu. A sezon niebawem się kończy.