Co się komu śni
Tomasz Łubieński jest autorem niełatwym. Zarówno dla realizatorów jego sztuk, jak i dla publiczności. Sam zresztą do tego się wielokrotnie przyznawał, stwierdzając, że pisze "antyteatralnie" i nie może wciąż trafić na swego reżysera lub aktora.
Mieliśmy ostatnio okazję obejrzeć najnowszą sztukę Łubieńskiego pt. "Historia z psem", której prapremiera odbyła się w Teatrze Kameralnym. Po wystawianych wcześniej we Wrocławiu ,,Koczowisku" i "Śmierci komandora", "Historię z psem" cechuje, jak się okazało, najwyższy stopień trudności. Pozostając z całym szacunkiem dla autora trzeba powiedzieć po prostu, iż rzecz jest ciężko strawna i nudna. Temat (emigracja polska) dziś przegadany i przenicowany na wszystkie sposoby, nikogo już tak nie emocjonuje, nawet gdy ubarwi się go kostiumem z ubiegłego stulecia (a może właśnie dlatego?). Szczęśliwie dla reżysera Tadeusza Minca, obeznanego zresztą już z Łubieńskim, do sztuki tej trafili aktorzy, którzy zawsze zaznaczają swą obecność na scenie. Wiele życia wnosi, jak zwykle pełna ekspresji, Grażyna Krukówna, jako Kler. Charakterystyczną postać niezbyt rozgarniętej służącej Frani stworzyła Ewa Skibińska. Na uwagę zasługuje też Major Jerzego Schejbala, wysłużony wiarus z maleńką obsesyjką. Rola wysmakowana, wystudiowana, w każdym geście. Nie mogę tego natomiast powiedzieć o Bogusławie Kiercu (Vice). Zapamiętałem jego długi, czerwony szal i równie długie monologi wypowiadane niestety, bez powodzenia. Na końcu zjawia się Miłogost Reczek, czyli Emis, który wyśnił sobie ten sen o emigrantach i cieszy się teraz, że oto - zbudzony - nie je z nimi gorzkiego chleba wygnania, nie popija byle jakim winem, że nie zżera go nostalgia, spowodowana często tylko brakiem na stole polskiej ćwikły. Ma za to w swoim domu swego psa, ciepłego, naprawdę żywego. 1 ten pies, (brawo pies!), puszysty kłębuszek, jest szalenie sympatyczny, w przeciwieństwie do tego, co się komu śni.