Artykuły

Brać siłę i radość ze słońca

- Nauczyłam się być szczęśliwa. Zobaczyłam, że jest mi nie do twarzy z nieszczęściem. A jako kobieta i estetka dbam o dobry wizerunek - mówi aktorka EMILIA KRAKOWSKA.

Jeżeli chcemy, żeby dobry uczynek wrócił do nas, możemy się rozczarować. Róbmy to dlatego, że nam jest dobrze. Gdy dostaniemy po palcach, nie będziemy tym zdziwieni - mówi Emilia Krakowska, niezapomniana Jagna w filmowych "Chłopach", Kwiryna w "Dziewczętach z Nowolipek" czy Malina w "Brzezinie". Zagrała też w "Czterdziestolatku", była ulubioną gosposią Gabrysia w "Na dobre i na złe", a ostatnio oglądaliśmy ją w popularnym "Ojcu Mateuszu". Jej najnowszą rolą jest postać Bożenki, przebojowej emerytki w różowym (i nie tylko) kapeluszu. Jeździ po Polsce z monodramem "Wakacjuszka" opowiadającym historię kobiety, która wyjechała zarobkowo do Ameryki. Lubi Kraków - czemu trudno się dziwić, zważywszy na jej nazwisko - często kupuje w nim kapelusze, które także uwielbia. I gobelin przywiozła z Krakowa, by powiesić go w swoim mieszkaniu.

Jestem, żeby być z publicznością

Z "Wakacjuszką" nie może się rozstać od wielu lat. - Książkę napisała Zofia Mierzyńska z Krakowa, znająca świetnie amerykańskie realia, bo za Wielką Wodą spędziła 10 lat. Tekst zrobił furorę w Chicago i w Nowym Jorku. Byłam ze spektaklem w Kanadzie i w Kalifornii. Teraz okazuje się, że jest na czasie w Polsce. Ludzie wyjeżdżają w podróże zarobkowe, w kraju zostają rodziny, często nie potrafią przetrwać takiej próby, rozpadają się. Problem jest poważny, ale forma żartobliwa. Ten spektakl jest moją rozmową z publicznością o sprawach ważnych, zabawnych i bolesnych. Jestem kobietą po przejściach, wiem, co jest w życiu ważne. Po zakończonym spektaklu radzę kobietom i mężczyznom, żeby pilnowali żon i mężów, żeby chuchali i dmuchali. Kochali ich za to, jacy są. Przecież od tylu lat jestem po to, żeby być z publicznością. Żeby wspierać swoich widzów - opowiada Emilia Krakowska, kobieta dynamit, pełna sił, temperamentu i optymizmu. Nikt nie może uwierzyć, że siedemdziesiątkę ma już za sobą. Wciąż zajęta, zabiegana, trudno ją zastać w domu. Kiedy spytałam, skąd bierze siły, rzekła: Z kosmosu, ze słońca. Wszędzie łapię każdy jego promyk. Jak fruwałam po Brazylii, wstawałam już o świcie, by zobaczyć wschód słońca. W nim jest siła, życie, radość.

Czy zawsze była życiową optymistką? - Różnie bywało. Gdy było mi smutno, przykro, ciężko, to wtedy pobierałam lekcje od życia, aby wiedzieć, w jaki sposób to wszystko opanować. Musiałam się nauczyć nad tym pracować. To, że dzisiaj jestem wielką optymistką, poprzedziła ciężka praca. Dostałam w skórę i nauczyłam się, że "z uśmiechem łatwiej połyka się łzy" - mówi w jednym z wywiadów.

A łez życie jej nie oszczędziło. Wychowywała ją tylko mama, bo ojciec zginął w Starobielsku. Matka doskonale znała charakter córki, która od najmłodszych lat była stanowcza i zbuntowana. W wieku ośmiu lat oznajmiła, że będzie aktorką. Matka nie protestowała, zabierała pociechę do filharmonii, gdzie miała swój fotel i zwykle siedziała obok wielkiego dyrygenta Waleriana Bierdiajewa czy Stefana Stuligrosza. Mała Emilka chodziła też na lekcje tańca i do szkoły baletowej. Matka nauczyła ją żyć sztuką. Ale łatwym dzieckiem nie była. Dowodem na to jest fakt, że wyrzucono ją z liceum. - Ty potworze, a skąd o tym wiesz? - huknęła na mnie żartobliwie pani Emilia, gdy jej o tym przypomniałam. - Zostałam wywalona ze szkoły za występy w amatorskim zespole "Kuźnica". Takie to były czasy. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kiedy zawojowałam już scenę i ekran, zaproszono mnie do tego liceum na spotkanie autorskie. I to była moja satysfakcja.

Zycie jej nie rozpieszczało

Wyszła z domu, mając 19 lat, kiedy zaczęła studia. Cztery małżeństwa też były niezłą szkołą życia. Powodem rozwodów stały się niedomówienia. "Ja do swoich mężów długo i dużo mówiłam i myślałam, że oni słuchają, bo kiwali głowami, ale okazało się, że nie na wszystko się godzili. Moi partnerzy życiowi nie spełnili moich tęsknot i wyobrażeń. Andrzej Wajda kiedyś powiedział do mnie: Ty za bardzo rozumiesz mężczyzn i dlatego przegrywasz. Chyba miał rację" - wyznała kiedyś w wywiadzie.

Z urodzenia jest poznanianką obalającą mit o skąpstwie swych krajan.-Tak, jestem typowym jeżyckim wybijoknem. Jeżyce to najwspanialsza dzielnica, pięknie opisywana przez Małgorzatę Musierowicz. Zabiję, jeśli kłoś powie coś złego na moich ziomków. Skąpstwo? Proszę pani, przecież my wszyscy jesteśmy na tej ziemi tylko na chwilę, dzierżawimy od Pana Boga to swoje poletko, dlaczego więc tym się nie dzielić? A ileż miejsca będzie w tej urnie czy skrzynce skleconej z czterech desek, która każdego z nas czeka? Nic nie zabierzemy, więc trzeba się dzielić z ludźmi tym, co się ma. Kiedy córki były małe, jeździłam z nimi do mojej chałupy nad Świdrem. Zabierałam nie tylko gosposię, ale i przyjaciółki z dziećmi. A teraz one przywożą tu swoje pociechy, mówiąc: "Tutaj bywaliśmy u naszej ciotki". Ten dom wpisał się w życiorys wielu ludzi. I tak być powinno.

Czerwone marynarki i żółta kuchnia

Aktorka bardzo ceni pracę z wymagającymi reżyserami, jak Andrzej Wajda, z którym spotkała się w "Brzezinie", "Ziemi obiecanej" i w "Bez znieczulenia". Pracowała z wielkimi osobowościami sceny i kina, m.in. z Aleksandrem Bardinim, Adamem Hanuszkiewiczem, Maciejem Englertem. I choć sama apodyktyczna, to reżyser jest dla niej władcą.

Kiedyś, w Domu Pracy Twórczej , w pałacu w Radziejowicach, spotkałam panią Emilię. Brała udział w koncercie na rzecz fundacji walczącej z nałogiem nikotynowym. Została wyróżniona za działalność na rzecz tej fundacji. Bo Emilia Krakowska lubi działać społecznie i robić dobre uczynki. Wyrazem pogody ducha aktorki są też barwy, którymi się otacza - barwy słoneczne: biele, żółcie. Nosi czerwone marynarki, kolorowe kapelusze. Nawet kuchnię ma pomalowaną na żółto. A siły do życia dodają pani Emilii dwie córki: Eleonora i Weronika, które wciąż potrzebują przytulić się do swojej mamusi.

Nauczyłam się być szczęśliwa - powiedziała mi pani Emilia i dodała: -Przede wszystkim zobaczyłam, że jest mi nie do twarzy z nieszczęściem. A jako kobieta i estetka dbam o dobry wizerunek. Poza tym mój zawód to tzw. usługi dla ludności. Kto będzie tolerował i obsadzał zgorzkniałą facetkę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji