Artykuły

Teatr zabiera życie

Aktorstwo jest cudowną od niego ucieczką, ale kiedy życie stawia człowieka wobec prawdziwego problemu, jesteśmy bezradni - powiedziała kiedyś JOANNA BOGACKA. Wybitna aktorka Teatru Wybrzeże zmarła w poniedziałek w Sopocie po długiej chorobie. Miała 67 lat.

Joanna Bogacka przez całe życie związana była z Trójmiastem; najpierw z Gdańskiem, później przez wiele lat mieszkała w Sopocie, aktywnie uczestnicząc w życiu kulturalnym tego miasta. Jak sama wspominała: "Urodziłam się w Gdańsku przez przypadek. I tak tu zostałam. Pracowałam w teatrach Krakowa i Warszawy. Wielokrotnie proponowano mi bardzo dobre stałe angaże w tych miastach, ale zawsze wracałam do Trójmiasta. Zastanawiałam się często, dlaczego to robię i nie znajdowałam odpowiedzi... Teraz już wiem! Po prostu kocham to miasto. Prawie tak jak moich synów, rodzinę i ten szalony diabelski zawód".

Pomimo licznych propozycji Bogacka pozostawała wierna Teatrowi Wybrzeże. Odrzucała angaże, o których inni aktorzy marzą całe życie: odmówiła Tadeuszowi Łomnickiemu, kiedy zakładał warszawski Teatr na Woli, oraz Maciejowi Prusowi, gdy objął Teatr Dramatyczny w Warszawie. Trójmiasto opuściła tylko na moment, kiedy to w latach 1973-75 występowała w krakowskim Teatrze im. Słowackiego.

Polska Meryl Streep

Zagrała w ponad setce spektakli teatralnych, trudno więc wymienić jej wszystkie najważniejsze role. W swojej karierze była Dilą w "Cmentarzysku samochodów" Fernanda Arrabala, 01ivią w "Wieczorze Trzech Króli", Mirandą w "Burzy" i dwukrotnie Gertrudą w "Hamlecie" Szekspira, Księżną Iriną w "Szewcach" Witkacego, Florry w "Ulissesie" Jamesa Joyce'a, Arkadiną w "Mewie" Czechowa, Matką w "Ślubie" i Księżną w "Operetce" Gombrowicza, Anielą w "Damach i huzarach" hrabiego Fredry, Markizą de Merteuil w "Niebezpiecznych związkach", Marleną Dietrich w "Szarym Aniele", Marią Stuart w sztuce Hildesheime-ra, Panią Borkman w "Janie Gabrielu Borkmanie" Strindberga, Panią Wallmann w "Hanemannie" Stefana Chwina, Respektową w "Fantazym" Słowackiego, Elżbietą w "Personie" Ingmara Bergmana, Milly Boles w "Na początku był dom" Doris Lessing... Jej ostatnią rolą była tytułowa kreacja w "Babie Chanel" Nikołaja Kolady. Premiera spektaklu odbyła się w sierpniu tego roku.

- Nie mam najmniejszych wątpliwości i świadomie użyję mocnych słów to była wybitna aktorka - mówi Adam Orzechowski, dyrektor Teatru Wybrzeże i reżyser "Baby Chanel". -1 jest mi niezmiernie miło, że zdecydowała się właściwie całe swoje zawodowe życie związać z Gdańskiem, że właśnie tu zagrała kilka ze swych wielkich ról. Wszyscy w zespole odbieraliśmy możliwość pracy z nią z jednej stronyjako wielką zawodową przyjemność, z drugiej zaś -jako ogromny zaszczyt. To, że pracowała z nami, dowartościowywało nas bardzo mocno.

Joanna Bogacka pracowała między innymi ze Stanisławem Hebanowskim, Markiem Okopińskim, Zygmuntem Hubnerem, Danutą Baduszkową, Krzysztofem Babickim, Jerzym Afanasjewem, Kazimierzem Kutzem, Waldemarem Zawodzińskim, Grzegorzem Wiśniewskim, Anną Augustynowicz i Janem Klatą. Miała też swoich ulubionych reżyserów, przez których obsadzana była regularnie: RyszardaMajora, Macieja Prusa oraz Andre Hubnera-Ochodlo z sopockiego Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej. "Jest mi teraz bardzo trudno mówić publicznie o wielkiej sztuce Joanny Bogackiej, Jej kreacjach na deskach Teatru Atelier" - napisał w oświadczeniu Ochodlo.,,Kto jeszcze nie zrozumiał, to już nigdy nie zrozumie, że odeszła polska Meryl Streep".

Aktorka na swoim koncie miała też kilkadziesiąt spektakli Teatru Telewizji, filmów i seriali. Wystąpiła m.in. w filmie "Linia" Kazimierza Kutza i "Sto koni do stu brzegów" Zbigniewa Kuźmińskiego, oraz w serialach "Szaleństwo Majki Skowron", "07 zgłoś się", "W piątą stronę świata", "Tygrysy Europy", "Boża podszewka II", "Barwy szczęścia", "Na dobre i na złe", "Ekipa", "Na kocią łapę", "Siostry". Za swoje role teatralne zebrała liczne nagrody, m.in. cztery laury na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych - prestiżowym festiwalu, na którym oce-nianajest wyłącznie sztuka aktorska - za rolę księżnej Iriny Wsiewołodowej w "Szewcach", za role Heleny i siostry Urszuli w "Już prawie nic" Jerzego Andrzejewskiego, za rolę Ireny Arkadmy w "Mewie" Antoniego Czechowa oraz za rolę Milly Boles w "Na początku był dom" Doris Lessing. Przez lata uhonorowano ją także m.in. Medalem Zasłużony Kulturze - Gloria Artis (najwyższym odznaczeniem państwowym dla artystów), Pomorską Nagrodą Artystyczną i Sopocką Muzą.

Co zostaje z teatru?

Joanna Bogacka była typem aktorki, którą coraz trudniej spotkać. Preferowała teatr psychologiczny, wchodzenie głęboko w swoją postać, rozkładanie jej na kawałki. Swoje kreacje budowała subtelnymi środkami, drobnymi gestami, które stawały się nagle wieloznaczne i głębokie. Sztukę aktorską doprowadziła do mistrzostwa. Często wystarczało, że po prostu była na scenie, samym milczeniem potrafiła wyrazić więcej niż inni aktorzy długim monologiem. Tak jak choćby niedawno w "Personie" Bergmana.

Pomimo tego, że preferowała inny typ teatru, Bogacka zagrała wyśmienite role choćby u Jana Klaty (Gertrudę wjego "H." na podstawie "Hamleta" oraz Respektową w "Fantasym" Juliusza Słowackiego), obecnego dyrektora Teatru Starego w Krakowie, a dekadę temujeszcze młodego reżysera gościnnie pracującego w Gdańsku. Aktorka była też jedną z osób najzacieklej broniących zwalnianego w 2005 r. ówczesnego dyrektora Wybrzeża Macieja Nowaka. - Wirus Klaty odpowietrzył moje aktorstwo - wspominała w jednym z wywiadów. - Jego teatr trafia do współczesnego widza dzięki estetyce czerpiącej obficie z kultury popularnej - telewizji, komiksu. Ten teatr młodych reżyserów mnie zawodowo mniej kosztuje, środki aktorskie wielokrotnie wyciągam gotowe z rękawa. Teatr powinien być dla widza, a nie odwrotnie i dopóki widz tę estetykę kupuje, należy to uszanować i zaakceptować. Pewnie niewiele zostanie po latach z tego teatru, ale czy w ogóle wiele zostaje z teatru?

Wszyscy szaleli na jej punkcie

Joanna Bogacka urodziła się w Gdańsku w 1945 r. W latach 1964-68 studiowała aktorstwo w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera, czyli popularnej łódzkiej Filmówce. - Joanna przez całe życie była piękną kobietą - wspomina Florian Staniewski, aktor Teatru Wybrzeże, który z Bogacką studiował na jednym roku. - Ale gdy była młodą dziewczyną, to wszyscy szaleli najej punkcie. Miała niesamowite powodzenie, zalecali się do niej chłopcy ze wszystkich wydziałów Filmówki. Zresztą nawet my, jej koledzy, z niekłamaną przyjemnością oglądaliśmy ją na scenie.

Od razu po studiach Joanna Bogacka wróciła do Trójmiasta. I zaczęła pracę w Teatrze Wybrzeże. W sumie zjej roku ze studiów aż pięć osób związanych było z gdańską sceną; prócz niej to Florian Staniewski, Wanda Neumann oraz nieżyjący już Wiesław Nowicki i Bronisław Wilczek. Bogacka bardzo szybko zaczęła dostawać coraz większe role. - Od samego początku była olśniewająca, od razu zwracało się na nią uwagę - wspomina teatrolog prof. Andrzej Żurowski. - Znakomicie potrafiła wpisywać się w rozmaite konwencje sceniczne; czy to w zmetaforyzowany teatr niedopowiedzeń Stanisława Hebanowskiego, czy w groteskę, którą lubił operować Ryszard Major. Widać było po jej kreacjach, że świetnie swoje postacie zna i rozumie. Pracowała na detalach, lecz nigdy one jej się nie rozpadały. To właśnie z subtelnych detali Bogacka budowała syntezę swojej postaci.

W młodym wieku Joanna Bogacka wyszła za mąż za Jerzego Surdela, taternika, himalaistę i reżysera filmów dokumentalnych. - To była jeszcze studencka miłość - wspomina Staniewski. Razem mieli syna Tomasza Surdela, podróżnika i dziennikarza, korespondenta polskich mediów - w tym "Gazety Wyborczej" - najpierw w Szwajcarii, teraz w Ameryce Południowej. Swojego drugiego męża, świetnego aktora Krzysztofa Gordona, z którym tworzyła szczęśliwy związek aż do śmierci, spotkała już w Teatrze Wybrzeże. Wszystko zaczęło się od... pocałunku. - Razem z Krzysztofem Gordonem całowaliśmy się na scenie w "Cmentarzysku samochodów". I to spowodowało, że oboje zostawiliśmy poprzednie związki, wciąż jesteśmy razem, i następne pocałunki w sztukach, w których graliśmy, już nam naszego życia nie zepsuły - żartowała aktorka w jednym z wywiadów. Para miała syna Łukasza Gordona, absolwenta gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Prócz krakowskiego epizodu Bogacka nie opuszczała Teatru Wybrzeże. Od 1996 r. łączyła jednak granie na gdańskiej scenie z regularnymi, udanymi występami w Teatrze Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie oraz na Scenie Prezentacje w Warszawie. Regularnie też brała udział w cyklicznych czytaniach dramatów "Teatr przy stole", organizowanych przez Towarzystwo Przyjaciół Sopotu w Dworku Sierakowskich.

- Joanna Bogacka była osobą silnie związaną z Sopotem i zasłużoną dla tego miasta - mówi prof. Żurowski. - Maciej Nowak zasugerował na jednym z portali społecznościowych, że świetnym uhonorowaniem pamięci aktorki byłoby nadanie jej imienia jednej z alejek w pobliżu Teatru Atelier. Uważam, że to doskonały pomysł.

Znicze dla pani profesor

O czym nie wszyscy wiedzą, kolejną wielką pasją Joanny Bogackiej - oczywiście obok aktorstwa - była praca pedagogiczna. Podjęła się zresztą niewdzięcznego zadania uczyła gry aktorskiej śpiewaków. Na gdańskiej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina od 1982 r. wykładała przedmioty sceniczne na Wydziale Wokalno-Aktorskim. Była nauczycielem niezwykle wymagającym, ale uwielbianym przez studentów. To właśniejej podopieczni z Akademii we wtorek, dzień po śmierci Bogackiej, powiesili na budynku Teatru Wybrzeże zdjęcie aktorki, pod nim ustawili w kształt serca zapalone znicze.

Przez trzydzieści lat pracy na gdańskiej uczelni Joanna Bogacka wychowała całe zastępy artystów scenicznych i operowych. Jednym z nich jest Leszek Skrla, wyśmienity baryton Opery Bałtyckiej w Gdańsku, którego ostatnio mogliśmy oglądać choćby w roli Alberta Einsteina w "Madame Curie" Elżbiety Sikory. - Joanna Bogacka była pedagogiem z prawdziwego zdarzenia, tak samo jak nietuzinkową aktorką - wspomina. - Świetnie czuła scenę. W pracy ze studentami skupiała się na wyzwoleniu duszy, ciała i emocji. Wszyscy ludzie, a szczególnie artyści, są leniwi. Bogacka potrafiła dokręcić śrubę, dużo od nas wymagała. Często, aby nas otworzyć, celowo prowokowała, zdarzało jej się nawet użyć mocnych zachowań czy słów powszechnie uważanych za niecenzuralne. Ale to wszystko dla naszego dobra. Bo jednocześnie była osobą niezwykle otwartą.

Florian Staniewski dodaje: - Joanna była ambitnym człowiekiem. Niesłychanie poważnie traktowała to, co robiła I to zarówno w teatrze, jak i na uczelni. Praktycznie co przedstawienie pytała, jak było, jak wypadła. Wynikało to z ogromnego szacunku dla widzów, z powagi traktowania zawodu.

Dama do samego końca

Przyjaciele aktorki wspominająją ciepło nie tylko z powodu ogromnego talentu i niezwykłego profesjonalizmu. - Joanna miała takie swoje powiedzenie, którego często używała: "facetka" - opowiada Marta Jankowska, była aktorka Teatru Wybrzeże. - Ja bym o niej powiedziała, że była po prostu fajną facetką. O tym, że była wybitną aktorką, opowie pewnie wiele osób. Jednak Joanna w moim życiu zaistniała przede wszystkim jako człowiek, jako opiekunka. Kiedy do mnie dzwoniła, zawsze miała ten sam zestaw pytań. Po pierwsze, czy ciągle się z mężem tak mocno kochamy. Po drugie - o dzieci. I na koniec o pracę. Była też jedyną aktorką, od której kiedykolwiek dostałam kwiaty na scenie. Dowodem jej troski był ostatni gest, jaki wykonała we wrześniu. Namówiła mnie wtedy do wykładania na Akademii Muzycznej w trudnym dla mnie okresie, kiedy straciłam pracę w Teatrze Wybrzeże.

Z chorobą, która doprowadziła do jej śmierci, Joanna Bogacka walczyła od wielu lat. Nie porzuciła jednak zawodu, choć czasem - przy nawrotach choroby - musiała odrzucać niektóre propozycje. O swoich problemach aktorom w Wybrzeżu nie powiedziała ani słowa. - Pewnie nie chciała, abyśmyjej żałowali - mówią jej przyjaciele z teatru. - Była prawdziwą damą do samego końca.

- Mimo choroby nigdy nie mówiła, że coś jej dolega, nigdy nie skarżyła się, że cierpi - opowiada Adam Orzechowski. - Mało kto więc w ogóle wiedział o tym, że długi czas chorowała. Jeszcze niedawno śmialiśmy się, że ostatnio niepotrzebnie wzięła urlop, bo przez te kilka dni bez pracy, bez teatru, gorzej się poczuła. Nie mieliśmy wtedy jeszcze pojęcia, że to się tak skończy.

W jednym z wywiadów Joanna Bogacka powiedziała: - Grałam bardzo dużo. Jeszcze jedna rola i jeszcze jedna... jak w tyglu. Poddałam się teatralnemu szaleństwu na długie lata, aż w pewnym momencie obudziłam się przerażona z myślą, że w ogóle nie będę wiedziała, czy żyłam. Teatr zabiera życie. Aktorstwo jest cudowną od niego ucieczką, ale kiedy życie stawia człowieka wobec prawdziwego problemu - sztuka nie podsuwa żadnego rozwiązania-jesteśmy bezradni. Paradoks tego zawodu polega na tym, że aktor dla własnego dobra nie powinien tracić kontaktu z rzeczywistością, ale i tak z wiekiem oddala się od prawdziwego życia, które zaczyna postrzegać jako pewnego rodzaju skansen. Poza tym my - aktorzy -jesteśmy efemerydami, ludźmi egzaltowanymi, trochę śmiesznymi i niezbyt poważnymi. Znamy się niby na wszystkim, a w rzeczywistości na niczym. Jesteśmy intelektualnymi hochsztaplerami, chociaż świetnie robimy dobre wrażenie.

Ceremonia pogrzebowa Joanny Bogackiej odbędzie się w poniedziałek 3 grudnia o godz. 13 w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa przy ul. Jacka Malczewskiego 18 w Sopocie. Po nabożeństwie aktorka zostanie pochowana na cmentarzu komunalnym w Sopocie przy ul. Jacka Malczewskiego 31.

**

Pisząc niniejszy tekst, korzystałem z rozmów przeprowadzonych przez Przemysława Guldę, Michała Smolisa oraz Gabrielę Pewińską

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji