Artykuły

Opera w czerwieni

"Andrea Chénier" w reż. Mariusza Trelińskiego z Teatru Wielkiego w Poznaniu na XI Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Magda Piórek w "Gazecie Wyborczej-Bydgoszcz".

Pierwszy raz w historii BFO mieliśmy okazję oglądać wyjątkową i głośną realizację jednego z najważniejszych reżyserów operowych w kraju - "Andrea Chénier" Mariusza Trelińskiego, zaledwie kilka tygodni po premierze.

"Andrea Chénier" Umberta Giordana miał swoją premierę w połowie marca, w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Spektakl wyreżyserował Mariusz Treliński. Aby go obejrzeć, przyleciał do Poznania Placido Domingo - dyrektor Opery Waszyngtońskiej, współproducent przedstawienia.

Spektakl zagrano dotychczas w Poznaniu trzykrotnie. Czwarty raz zaprezentowano go na wyjeździe - w środę wieczorem [5 maja], podczas XI Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Po Bydgoszczy, we wrześniu przedstawienie pokazane zostanie w Waszyngtonie.

"Andrea Chénier" spotkał się z ogromnym zainteresowaniem bydgoszczan. Wszystkie bilety zostały wyprzedane; w środę wieczorem rozprowadzano także wejściówki, które cieszyły się ogromnym powodzeniem. Czy było warto? Ci, którzy wybrali się na poznański spektakl, z pewnością się nie zawiedli.

Łatwo wyobrazić sobie jak wyglądałaby opera Umberta Giordana zrealizowana konwencjonalnie. Sentymentalny wątek miłosny na pierwszym planie, a na tym tle - cała reszta. Treliński odwrócił tę kolejność. Odczytał libretto "po swojemu" i zrobił spektakl całkowicie zaskakujący, świeży, który chciałoby się oglądać kilkakrotnie, aby za każdym razem na nowo odczytywać zastosowane przez niego symbole i nawiązania.

Wynikającą z libretta rewolucję francuską Treliński potraktował w szerszym kontekście. Pokazał bojowników z czerwonymi flagami - niczym pomniki komunizmu, sobowtóra Hitlera (tak wygląda jeden z bohaterów), pasiaki a'la Auschwitz (stroje służących w I akcie). W finale skazani giną wszyscy razem - zagazowani, podczas gdy w tradycyjnych realizacjach zwykle pokazuje się romantyczną śmierć kochanków - Madeleine i Cheniera pod gilotyną. Cały spektakl przesiąknięty jest kolorem czerwonym - upiornie wyglądają tłumy słuchające przemówienia w sali Trybunału Rewolucyjnego, sędziowie trzymają w rękach czerwone teczki, a ze ścian zmywana jest krew ofiar.

Jednocześnie realizacja Trelińskiego jest niezwykle urokliwa pod względem plastycznym. Długo po spektaklu pamięta się kolejne jej obrazy: drzemiących na krzesłach arystokratów, groteskowy gawot na balu, cukierkowe przedstawienie sielanki de Fleville'a, kabaret w Paryżu itd.

Doskonała inscenizacja idzie w parze z bardzo dobrym wykonaniem. Z wielkim zacięciem gra orkiestra, prowadzona przez szefa muzycznego spektaklu - Grzegorza Nowaka. Z solistów na pierwszy plan wysuwa się doskonały aktor i śpiewak o mocnym głosie - Artur Szerszeń jako Gerard. Galina Kuklina jako Madeleine z wdziękiem gra w I akcie zalotną trzpiotkę, znudzoną robieniem się na bóstwo, która w finale opery jest już zupełnie kimś innym. Doskonały jest również Michał Marzec - tytułowy bohater.

Mariusz Treliński

Reżyser filmowy, operowy i teatralny. Pierwszy spektakl operowy zrealizował w roku 1995. Cztery lata później w Teatrze Wielkim wyreżyserował operę Pucciniego "Madame Butterfly".

- Zdjęcia z tej realizacji zobaczył w internecie Placido Domingo - wspominał w środę wieczorem przed publicznością festiwalową prowadzący spektakle Sławomir Pietras - dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu. - Treliński szybko zyskał sobie jego szacunek i uznanie. Polskim reżyserem zainteresował się jednak nie Domingo-tenor, ale bardziej Domingo-dyrektor teatrów operowych. Już w 2001 roku "Madame Butterfly" odniosła sukces w Operze Waszyngtońskiej.

Potem w Warszawie można było oglądać kolejne operowe realizacje Trelińskiego -"Króla Rogera" Szymanowskiego (pokazano go na X BFO w ubiegłym roku), "Otella" Verdiego, "Eugeniusza Oniegina" Czajkowskiego czy "Don Giovanniego" Mozarta.

- Placido Domingo wspominał Trelińskiemu, że wśród jego 150 ról, które zagrał, jedną z ulubionych jest "Andrea Chénier" - mówił Pietras. - Treliński bardzo się tym przejął i zapowiedział, że chętnie go wyreżyseruje. Gdy się o tym dowiedziałem od razu zaproponowałem: róbcie to w Poznaniu.

Mariusz Treliński przyjechał do Bydgoszczy na swój spektakl. Nadzorował montaż scenografii, który trwał aż dwa dni i skutecznie unikał rozgłosu. Prawie siłą artyści wyciągnęli go po spektaklu na scenę "do oklasków". Ukłonił się, a gdy kurtyna opadła i za chwilę jeszcze raz się podniosła ukazując wszystkich artystów, reżyser "znikł".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji