Artykuły

W życiu (prawie) jak w filmie

- Czasem mówi się, że serial to coś niedobrego i traktuje się po macoszemu, jako formę przetrwania przed "wielkimi wyzwaniami" aktorskimi. Dzisiaj serial to po prostu dla aktora praca. W teatrze też nie zawsze powstają arcydzieła - mówią DOMINIKA FIGURSKA, Ewa z serialu "M jak Miłość" i jej mąż MICHAŁ CHOROSIŃSKI, serialowy Leszek.

Ewa pracowała w hurtowni Krzysztofa Zduńskiego. Gdy jego małżeństwo przechodziło kryzys, stała się kochanką Krzysztofa. Potem niewierny małżonek wrócił do żony, a Ewa zaszła w ciążę. Wszyscy podejrzewali, że to dziecko Zduńskiego. Okazało się, że nie, bo dziewczyna poszła do łóżka z przygodnie poznanym chłopakiem z dyskoteki. Ewa przez jakiś czas samotnie wychowywała córeczkę, a potem związała się z doktorem Kotowiczem. Wyznaczono już datę ślubu, ale i ten związek nie przetrwał. Pojawił się bowiem Leszek - ojciec córeczki.

REGINA GOWARZEWSKA-GRIESSGRABER: W serialu "M jak Miłość" gracie całą rodziną. Na planie brakuje tylko najmłodszej córeczki Matyldy.

DOMINIKA FIGURSKA [na zdjęciu]: Tak, najpierw ja otrzymałam propozycję zagrania Ewy. Potem zaczęła grać ze mną nasza córeczka Nastka. Wreszcie, kiedy poszukiwano kogoś do roli ojca mojej córeczki, scenarzystka, pani Ilona Łepkowska zapytała, czy nie chciałby zagrać Michał. I tak znaleźliśmy się w filmie we trójkę!

DZ: Czy Matylda też do was dołączy?

DF: Nie mielibyśmy nic przeciwko temu. Na razie jednak żadna rola nie jest dla niej planowana. A Nastka zadebiutowała w telewizji jeszcze przed "M jak Miłość", w filmie "W dół kolorowym wzgórzem" Przemysława Wojcieszka. Miała wówczas niecałe dwa miesiące i też była moją filmową córeczką.

DZ: Matylda urodziła się cztery miesiące temu. Słyszałam, że to... nie koniec. Podobno planujecie piątkę dzieci.

MCH: Chcieliśmy, ale trochę się z tym wstrzymamy. Po drugim dziecku doszliśmy do wniosku, że to wcale nie jest takie proste...

DZ: Jak zareagowali scenarzyści i producenci serialu, kiedy dwukrotnie, w niedługim czasie, obwieściła im pani: "Jestem w ciąży"?

DF: Trafiłam na wyjątkowe osoby. Moja pierwsza ciąża okazała się świetnym zbiegiem okoliczności, bo właśnie w scenariuszu przewidziano, że Ewa zajdzie w ciążę. Gdy byłam już w zaawansowanym stanie, pani Ilona Łepkowska zapytała, jak się czuję, jak długo do porodu chcę grać, i czy ciąża może zostać w serialu "wykorzystana". Świetnie się czułam i chciałam pracować niemal do końca. Kiedy drugi raz poinformowałam scenarzystkę, że jestem w ciąży, w serialu przewidziany był rozbudowany wątek Ewy z doktorem Kotowiczem. Moja ciąża zaburzyła wszystko. Ale pani Łepkowska pogratulowała mi i przyjęła wszystko ze spokojem. Drugiej ciąży Ewy nie wprowadzono do scenariusza, ale pozwolono mi maksymalnie długo pracować. Brzuszek tuszowany był ubiorem. Gdy Matylda przyszła na świat, bez problemu powróciłam na plan. Teraz jednak, jeżeli tylko dzwonię do pani Łepkowskiej, słyszę w jej głosie niepokój: "Tylko niech pani nie mówi, że jest w ciąży!

DZ: Czy lubicie swoich serialowych bohaterów?

DF: Dla mnie cała frajda była w tym, że musiałam się doszukiwać powodów działania Ewy. To było interesujące, bo jej charakter był bardzo odległy od mojego. Swoim niezdecydowaniem komplikowała sobie życie, pakując się w kolejne kłopoty. Teraz Ewa zmieniła się w bardziej zdecydowaną i odpowiedzialną osobę. Polubiłam jednak swoją bohaterkę od samego początku.

MCH: Leszek na razie wzbudza sympatię i zaufanie. Ma być dobry i opiekuńczy. Podejrzewam jednak, że gdy zaskarbi sobie sympatię widzów, to pewnie autorka scenariusza znajdzie sposób, by skomplikować jego losy.

DZ: Prywatnie jesteście małżeństwem. W serialu też gracie parę. To ułatwia czy utrudnia pracę?

MCH: O dziwo, pracuje się trudniej niż z kimś obcym. Mam świadomość, że nie mogę okazywać Dominice czułości, gestów - tak jak to robię w życiu prywatnym. Tymcza-

sem na planie zawsze jest grupa ludzi, którzy oczekują, że odkryjemy jako małżeństwo wszystkie karty, grając na przykład scenę miłosną.

DF: Mam mieszane odczucia. Z jednej strony jest trudno, bo znamy swoje zachowania i nie możemy się oszukiwać. Granie z Michałem wymaga większej koncentracji, by nie odkryć się za bardzo, żeby być Ewą, a nie Dominika. Z drugiej strony, przyjemniej gra się takie sceny z mężem niż z kimś obcym.

DZ: Dominika pochodzi z Elbląga, a Michał z Warszawy. Spotkaliście się jednak w Krakowie, w szkole teatralnej.

DF: Wiedziałam, że jest kilka szkół kształcących aktorów w Polsce, ale zawsze marzyłam o studiach w Krakowie.

MCH: Aktorstwo należy studiować z dala od domu. Mój wybór padł na Kraków, który okazał się fantastycznym miastem, a szkoła - znakomita. Sześć lat spędzonych w Krakowie bardzo zaważyło na moim życiu - zarówno zawodowym, jak i prywatnym.

DZ: Gdzie się poznaliście?

DF: Na "fuksówce". Studenci przychodzący na pierwszy rok muszą przejść przez "szkolenie" starszych kolegów. Michał właśnie był starszym kolegą, a ja "fuksicą". Wtedy rodzi się wiele par.

MCH: Nazwa bierze się stąd, że fuks to szczęściarz, a wszyscy którzy dostają się do szkoły teatralnej, mają dużo szczęścia. Muszą więc udowodnić, że są godni tego zaszczytu. Fuksówka kończy się mniej więcej po miesiącu, pierwszym spektaklem przygotowanym przez fuksy.

DZ: Nie mieliście obaw związanych z tym, że uprawiacie ten sam zawód? Mówi się przecież, że w rodzinie musi być ktoś "normalny".

DF: Nie. Ja sobie w ogóle nie wyobrażam, że osoba "normalna" zrozumie nasz tryb pracy. Aktor to zawód, ale to także sposób na życie. Znajomi nie mogą zrozumieć, jak możemy wytrzymać, spędzając pól życia w rozjazdach. Tymczasem my to znosimy świetnie i rozumiemy się, bo oboje jesteśmy w tej samej sytuacji.

MCH: Nasz zawód wymaga wielkiej wyrozumiałości. Pogodzenia się z tym, że nie zawsze można być razem. Dochodzi do tego wiele niby-drobiazgów. Na przykład wiele osób niezwiązanych z profesją aktorską nie może pogodzić się z tym, że jego żona "całuje się" w filmie z kimś obcym.

DZ: Warn się udało, bo gracie razem we Wrocławiu w Teatrze Polskim. Co zrobilibyście, gdyby któreś z was otrzymało propozycję wymarzonej roli na drugim krańcu Polski?

DF: Mieliśmy takie propozycje. Michałowi zaproponowano wyjątkowo ciekawą rolę w teatrze w Jeleniej Górze. Ja wtedy byłam tuż po porodzie i Michał podjął decyzję - zrezygnował, żeby być z nami.

DZ: Czyli jakieś kompromisy muszą być?

MCH: Oczywiście. Mieliśmy różne propozycje, ale staramy się zawsze ustalać priorytety.

DF: Pierwszy do wrocławskiego Teatru Polskiego został zaangażowany Michał. Ja wówczas jeszcze studiowałam w Krakowie. Bardzo mi zależało, żeby do niego dołączyć i tu się dostać. Współpracujemy jednak też z innymi scenami. Na przykład Michał występuje we wrocławskim Teatrze Współczesnym, a ja w Teatrze STU w Krakowie.

DZ: W jakich sztukach można będzie was zobaczyć w nowym sezonie?

DF: Zapraszam na "Hamleta" do Krakowa, gdzie gram Ofelię i jest to moja ukochana rola. We Wrocławiu czekam na nowe obsady. Wracam od września do teatru po urlopie wychowawczym.

MCH: Ja zapraszam na "Wariacje bernhardowskie" wTeatrze Polskim. Po wakacjach w Teatrze Współczesnym odbędzie się też premiera spektaklu "Przytuleni" z moim udziałem.

DZ: Panuje powszechna opinia, że praca w serialu to gorszy rodzaj aktorstwa. Czy to prawda?

DF: Czasem mówi się, że serial to coś niedobrego i traktuje się po macoszemu, jako formę przetrwania przed "wielkimi wyzwaniami" aktorskimi. Ja tak nie uważam. To tak samo ciężka i trudna praca, wymagaj ąca zawodowstwa. A poza tym serial to niesamowita siła. Tkwiąca w milionach widzów!

MCH: W szkołach teatralnych starsi profesorowie zabraniają studentom grać w serialach i wmawiają im, że to coś złego, niemalże przestępstwo. Zdrada prawdziwiej sztuki. Jestem w stanie zrozumieć to myślenie, bo bierze się ono z innych czasów. Jednak dzisiaj serial to po prostu dla aktora praca. W teatrze też nie zawsze powstają arcydzieła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji