Artykuły

Czy tylko Koriolan?

Teatr Dramatyczny wystawił szekspirowskiego "Koriolana ", zapewne ze względu na Zapasiewicza. Ten aktor, znakomi­ty i znajdujący się w wybor­nej formie, jest jakby stworzo­ny do trudnej i niepokojącej roli. To pozwoliło na zarysowa­nie portretu człowieka, znajdu­jącego się w stanie nieustanne­go wrzenia.

Kim jest Koriolan? Dwie dwie inne postacie próbują go scharak­teryzować. Z jednej strony - wódz plemienia, z którym Koriolan toczy najpierw bój za­cięty. Potem staje się jego sprzymierzeńcem, walczącym ra­mię w ramię przeciw własnej ojczyźnie. Otóż używa on wo­bec Koriolana określenia "chło­paczek" (czy "dzieciuch"). Do dzieciństwa sięga również włas­na matka opowiadając, jak przyszły wódz bawił się w ła­panie motyli. Gdy schwycił pięk­ny okaz, puszczał go wolno. Ale, nagle, rozgniewany potknięciem, rozszarpywał motyla, którego przedtem ocalił z zachwytem.

Wynikałoby z tego, że Korio­lan traci przytomność i kon­trolę nad sobą, gdy doznaje upokorzenia. Ale nie tylko niepowodzenie i krzywda doprowadzają go do stanu rozdraż­nienia. Także i w chwilach triumfu ten człowiek inteligentny i niezwykły, wpada w gniew. Gdy zauważył, iż żoł­nierze nie okazują tyle samo odwagi, co on, w najgroźniej­szych sytuacjach, jest wściekły. Koriolan, uczuciowy i zdolny do wzruszeń, uwielbiającym matkę, tęskniący za żoną i dzieckiem, ambitny bez miary, rozdrażnia ludową opinię, ułatwia grę prze­ciwników, drwi z tych, od któ­rych zależy jego kariera.

Zapasiewicz, choć gra "for­tissimo", nie zaniedbuje uwy­puklania odcieni. Cenić też war­to umiejętność nawiązywania kontaktów z partnerami. Bo fałszywy wydaje mi się pogląd, wedle którego ta sztuka jest "monodramatem". Jej wartość na tym polega, że ani na chwi­lę nie rozgrywa się w próżni. Spektakl Teatru Dramatyczne­go zaczyna się sceną, prezentu­jącą rzymskich rzemieślników. Ich rozważania mają charakter groteskowy, niemal jak w "Śnie nocy letniej". Nastroje, wynikające z myślenia intuicyjne­go, przedstawia Maciej Damięc­ki, stwarzając piękną sylwetkę mędrkującego prostaka.

Koriolan nie jest w tym spek­taklu arystokratą. Bierność i uległość szlachty pogłębia jego mizantropię. Andrzej Łapicki daje dowcipny rysunek mag­nata umiejącego rozmawiać z ludźmi prostymi. Z przyjem­nością słuchamy anegdoty o buncie przeciw brzuchowi.

Matka Koriolana jest również dumna jak jej syn - ale prze­wyższa go zdolnością obierania taktyki. Ona jedna potrafi go nakłonić do poświęcenia ho­noru. Otóż nie wiem, czy wiel­ki talent Barbary Kraftówny wytrzymał próbę sceny kulmi­nacyjnej. Może byłoby lepiej zrezygnować z krzyku? Kraftówna nie rozporządza taką skalą głosu, by miażdżyć opo­ry. Zasoby jej talentu miesz­czą się w zakresie dowcipu i komediowości. W "Koriolanie" odnosi efekty, ale kosztem zbytniego wysiłku.

Co sądzić o tym spektaklu?

Reżyser, Krzysztof Kelm, sta­rał się o wyrazistość, barw­ność, efektowność. Czasem trochę uproszczonymi środkami (np. bieganina gońców). Będąc zarazem scenografem, wysunął podest, zabudował go krzakiem suchotniczym, pasującym raczej do Becketta. Na ogół jest to jednak przedstawienie ciekawe, trzymające w napięciu. Zadaje kłam opinii, że "Koriolan" to tylko "kronika historyczna". Przekład, który dał Jerzy Sito, brzmi scenicznie; czuje się, że go dokonał poeta zna­jący tajniki Szekspira. Zespół Teatru Dramatycznego, jeden z najświetniejszych w Polsce, do­daje wartości także i temu przedstawieniu. Po Leszczyń­skim i Dmochowskim, kronika naszej sceny może zapisać trzeciego wybitnego Koriolana: Zapasiewicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji