Artykuły

Pietrasa unia personalna

Władze województwa zgodziły się, by Sławomir Pietras był jednocześnie dyrektorem poznańskiej i warszawskiej opery. On sam twierdzi, że to podniesie poziom artystyczny obu scen i obniży koszty o 30 procent. To realne plany czy puste obietnice?

Sławomir Pietras od 1995 r. jest dyrektorem naczelnym Teatru Wielkiego w Poznaniu. Na początku maja został dyrektorem naczelnym Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie. Na to stanowisko powołał go minister kultury Waldemar Dąbrowski. Wtedy Pietras oznajmił, że zostanie w Poznaniu tak długo, jak będzie potrzebny. Nie ukrywał jednak, że marzy mu się "unia personalna", czyli opera poznańska i warszawska pod jego dyrekcją. I wrócił jak bumerang lansowany przez niego pomysł stworzenia "operowego kartelu" w kilku miastach, które wymieniałyby między sobą inscenizacje. W 1997 r. plany się nie powiodły. Pietras oznajmił wtedy, że obejmuje stanowisko dyrektora w Łodzi, podczas gdy jego ówczesny pracodawca, czyli Urząd Wojewódzki w Poznaniu, nic o tym nie wiedział. Łódzkie władze też nie miały pojęcia o tym, że Pietras chce łączyć stanowiska. I pomysł upadł.

Sprawy nie ma, sprawa jest

Kiedy teraz - po latach - Pietras podzielił się swoimi "unijnymi" pomysłami, Zarząd Województwa Wielkopolskiego, któremu Teatr Wielki podlega, przez ponad dwa miesiące nie chciał ich komentować. - Nie dotarł do mnie żaden dokument, że dyrektor Pietras został powołany na stanowisko dyrektora w Warszawie. Wiem o tym tylko z mediów. Mnie interesuje, jak dyrektor prowadzi operę w Poznaniu - ucinał rozmowę pod koniec czerwca Stanisław Kamiński, dyrektor Departamentu Kultury i Sztuki Urzędu Marszałkowskiego.

I tak było do połowy lipca, kiedy to Zarząd Województwa i Ministerstwo Kultury jednogłośnie przyklasnęły pomysłowi Pietrasa. - Mamy nadzieję, że Teatr Wielki w Poznaniu zyska na połączeniu przez Sławomira Pietrasa dwóch funkcji, przez wymianę repertuaru i artystów. Te nadzieje można opierać na profesjonalizmie dyrektora i wysokim poziomie obu placówek - powiedziała Krystyna Czajka, rzecznik marszałka. Anna Godzisz, rzecznik ministra kultury, dodaje: - Takie rozwiązania praktykowane są w świecie i przynoszą znakomite rezultaty - obniżeniu ulegają np. koszty prowadzenia teatru, a zwłaszcza koszty premierowe.

Nie jestem sklepikarzem

Dyrektor Pietras chce na początku sezonu pokazać, że nasza opera zyska na "unii" z Warszawą, przenosząc z Poznania do stolicy "Andrea Chenier" w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Według Pietrasa Poznań zarobi na tym 300 tys. zł, a Warszawa będzie miała u siebie nowe przedstawienie, które kosztowałoby ją ponad milion złotych, gdyby przygotowywać je od zera. Zapłaci Poznaniowi i dołoży 60 tys. zł na modyfikację dekoracji (scena w Warszawie jest o wiele większa od poznańskiej). - Dzięki wymianie między teatrami można obniżyć ich koszty o ok. 30 proc. - uważa Pietras.

"Gazeta": - Czy może Pan przedstawić dokumenty, które udowodnią, że taka obniżka jest realna?

Pietras: - Proszę oceniać mnie po efektach. Muszę być bardzo ostrożny, bo któremuś radnemu może wpaść do głowy pomysł, że skoro o 30 proc. mogę obniżyć koszty działalności, to znaczy, że dotację też mogę mieć mniejszą. Moim zadaniem jest zwiększanie kosztów, żeby teatr był coraz lepszy, coraz ciekawszy, a nie coraz tańszy. Nie dam się sprowadzić do roli sklepikarza.

Niektórzy radni sejmiku, zwłaszcza z PO i PiS, krytykują łączenie stanowisk przez Pietrasa. - Trzeba wiedzieć, kiedy godnie podać się do dymisji. Niedopuszczalne jest, żeby kierować jednocześnie operą w Poznaniu i Warszawie - komentował pod koniec czerwca Lech Dymarski, przewodniczący Komisji Kultury.

Inni radni mają zastrzeżenia do gospodarowania pieniędzmi w operze. - To słabość dyrektora. Być może rozwiązaniem byłoby powołanie dyrektora finansowego - mówi Zbigniew Czerwiński (PiS), szef Komisji Budżetowej sejmiku.

Czerwiński obawia się, że Pietras, zaangażowany w Warszawie, będzie miał mniej czasu na szukanie sponsorów dla teatru w Poznaniu. Zdaniem radnego to wychodziło dyrektorowi dobrze - aż do 2004 r., który przyniósł ponad półtoramilionowy deficyt w budżecie opery.

- Uzupełniliśmy ten deficyt z Funduszu Instytucji - zapewniał w połowie lipca Pietras. Czerwiński tłumaczy, że skorzystanie z Funduszu Instytucji oznacza, iż teatr może pokryć dług z własnego majątku, a nie, że pozyskał z zewnątrz dodatkowe pieniądze. - Przekroczenie budżetu to niepokojący sygnał - podkreśla Czerwiński.

Satelita Warszawy?

Co o "unii personalnej" oper myślą członkowie zespołu poznańskiej opery? Żadna osoba, z którą się skontaktowaliśmy, nie chciała wypowiadać się pod nazwiskiem. - Dyrektor nawet pozytywne opinie na swój temat przyjmuje nerwowo - usłyszeliśmy.

Kiedy Pietras został dyrektorem w Warszawie, w zespole zapanowała niepewność: co dalej z teatrem? Gdy sezon się kończył, pracownicy dowiedzieli się, że Pietras będzie ich szefem "przynajmniej do grudnia". Potem przeszła fala plotek o rzekomych następcach Pietrasa.

Niektórzy członkowie zespołu przyznają, że Pietras jest trudnym, chimerycznym, nieprzewidywalnym szefem, ale nie potrafią wyobrazić sobie kogoś innego na jego miejsce. Inni obawiają się, że opera poznańska stanie się "satelitą Warszawy".

Na razie Sławomir Pietras myśli o powołaniu w Poznaniu dyrektora artystycznego. Kogo? Tego mamy się dowiedzieć na początku września.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji