Artykuły

Mądry Pacan

"Pacan - historia o miłości" w reż. Jakuba Krofty we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Duet dramatopisarsko-reżyserski Jakub Krofta i Maria Wojtyszko zadebiutował we Wrocławskim Teatrze Lalek przedstawieniem mądrym i poruszającym. "Pacan - historia o miłości" trafia prosto w serce, niezależnie od jego metryki

Wydaje się, że Krofta i Wojtyszko znaleźli idealną receptę na teatr dla młodego widza. Ten przepis jest prosty i zawiera właściwie jedną zasadniczą wskazówkę - nakazuje odbiorcę traktować poważnie.

I aż dziw, że jej realizacja tak często rozmaitym twórcom sprawia trudność. Bo albo próbują na siłę dostosować się do wyimaginowanego (w domyśle - niższego) poziomu i wymagań najmłodszej widowni, albo zakładając, że będą jej jednak towarzyszyli ani chybi znudzeni rodzice, co ruch puszczają do nich oko, w tym infantylnym opakowaniu przemycając dowcip czytelny tylko dla dorosłych. A wystarczyłoby tej publiczności nie dzielić, traktować ją tak samo. Efekt? Historia, która wciąga wszystkich, śmiesząc i wzruszając jednakowo.

Pacan (Marek Tatko) ze spektaklu Wojtyszko i Krofty to kanapowy kundel, domowy pieszczoch, na którego nieposkromiony temperament nie zadziałała domowa tresura. Kiedy jego pan Marcin (Grzegorz Mazoń) wyjeżdża, przerażony Pacan wyrusza na jego poszukiwania. W ślad za nim rusza para zbuntowanych fretek. Tak trafiają do schroniska, gdzie Pacan poznaje przyjaciół: ślepego Bąbla (Krzysztof Grębski), uprawiającego filozofię Wschodu, nadpobudliwego Tolka (Sławomir Przepiórka) i muzykującego Metala (Konrad Kujawski). A także Gustawa (Józef Frymet) - słonia, który popadł w depresję po tym, jak skończyła się jego cyrkowa kariera. I Księżniczkę (Patrycja Łacina-Miarka) - charcicę afgańską, jedyną rasową istotę i jedyną przedstawicielkę płci pięknej w tym stadzie. Z Księżniczką Pacana połączy uczucie, które zaowocuje 10 szczeniakami. A kiedy w schronisku pojawi się Marcin, będzie musiał dokonać trudnego wyboru - zostawić tam przyjaciela czy wrócić do domu z 12 psami.

W tej prostej historii Wojtyszko i Krofcie udało się zawrzeć zaskakująco wiele. Ich "Pacan" to nie tylko opowieść o miłości i odpowiedzialności, ale też o trudnościach z porozumieniem między ludźmi a psami. W spektaklu zwierzęta zostały obdarzone zdolnością rozumienia ludzkiego języka, ludzie jednak tym samym nie mogą się odwzajemnić, choć co rusz odnosimy wrażenie, że wystarczyłoby odrobinę więcej uwagi z ich strony, żeby odzyskać stracony kontakt. To też opowieść o samotności, opuszczeniu i łączącym się z nim upokorzeniu - bo pies nie może być w pełni szczęśliwy bez człowieka, i zrobi wszystko, żeby zdobyć odrobinę jego uczucia, choć nawet najbardziej pojemne ludzkie serce nie zmieści całości psiego nieszczęścia. O zapachach, w których można rozpoznać emocje, i o kolorach - cały świat z perspektywy psa jest czarno-biały, kolorowi są tylko jego zwierzęcy mieszkańcy, bo nie są przedstawicielami jakiejś nieokreślonej zbiorowości, ale indywidualnościami, obdarzonymi całą paletą cech. Z ludźmi tworzą pary, zwierciadlane odbicia - kiedy na Pacana rzuci się na spacerze agresywny Brutus, jego pan nie odciągnie napastnika, ale będzie z odrobiną satysfakcji obserwował swojego zadziornego pupila. Z kolei Marcin, tak samo jak Pacan, nie straci nadziei na odnalezienie swojego przyjaciela.

Co ciekawe, sukces został w "Pacanie" osiągnięty tradycyjnymi środkami. Nie ma w tym spektaklu technologicznych nowinek, nie ma ingerencji komputera pozwalającego wyczarować olśniewające wizualizacje. Tu olśniewa to, co najprostsze i najstarsze w teatrze - słowo, aktor, kostium, muzyka, scenografia. Lalki, jak przystało na teatr im dedykowany, też się pojawiają, choć akurat tutaj ustępują pola aktorskim kreacjom. Okazuje się, że to całkowicie wystarczy, żeby na godzinę kompletnie oderwać publiczność wychowaną i na co dzień funkcjonującą w wirtualnym świecie od potrzeby podniecania wyobraźni kalejdoskopem obrazków doprawionych najnowocześniejszymi efektami specjalnymi. Staje się cud - ta najprostsza teatralna sztuka opowiadania działa.

I to jak! W dużej mierze dzieje się to dzięki aktorom WTL, którzy w tym spektaklu grają znakomicie, z Markiem Tatką na czele w roli Pacana. W tworzeniu tych kreacji duży udział ma scenografka Zoja Zupkova, która przygotowała artystom kostiumy różnicujące ich charaktery. Nie przebiera ich za zwierzęta - słoń zamiast uszu nosi duży kapelusz, a nogi ma potężne dzięki pasiastym spodniom cyrkowego klauna, para fretek (Irmina Annusewicz i Aneta Głuch-Klucznik) to zbuntowane, żądne wzniecenia rewolucji punkówy, groźny Brutus nosi dres jakby zdarty z własnego pana, a Pacan kolorowe kapcie, które sugerują jego kanapowy żywot. Mieszkańcy schroniska przypominają trochę bezdomnych, a trochę kolorowych hippisów.

Twórcy spektaklu operują tu skrótem, który od początku staje się czytelny i nie wymaga dookreśleń, stawiania kropki nad "i". Brawa też za zakończenie - happy end, pozostawiający jednak gorzki posmak, niekoniecznie jak w bajce, raczej jak w życiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji