Artykuły

Błoto miast nadziei

W Białostockim Teatrze Lalek ludzkie piekiełko usłyszysz, poczu­jesz, podejrzysz przez okno. Jak do­brze się przyjrzysz, to nawet gdzieś w szybie zobaczysz własną twarz

Znakomity, poruszający spektakl oglądać można u lalkarzy. Nic nie dzieje się jednak bez przyczyny - poruszenie owe to efekt pożenienia kil­ku kwestii. Rzecz pierwsza: świetny tekst Nikołaja Kolady "Merylin Mongoł" - opowieść o beznadziejnym życiu w prowincjonalnym rosyjskim miasteczku. Rzecz druga: reżyser Waldemar Śmigasiewicz, co na aktorach - jak już tego do­wiódł nieraz - potrafi wygrać wszystkie chyba wymarzone melodie, a i pomysłów ma tyle, że innych mógłby nimi obdzie­lić, a jeszcze by mu zostało. Wreszcie rzecz trzecia - i kto wie czy nie najistotniejsza

- aktorzy BTL, co w oparach groteskowej i pozbawionej nadziei rzeczywistości po­ruszają się znakomicie. Wszystko to efekt dało zdumiewająco czysty i niebanalny.

Oto w ciasnym pomieszczeniu miota się czworo ludzi. Jest wśród nich niezbyt inteligentna Olga (Iwona Szczęsna), na­zywana przez wszystkich "Merylin Mon­goł", dla swego dziecinnego uśmiechu, fotografii MM chowanej w szafie i Boga - dziadka z brodą, którego ponoć cza­sem spotyka w kącie. Jest Ina - siostra Olgi (Sylwia Janowicz-Dobrowolska) wiecznie pijana i cyniczna, w rzeczywi­stości jednak ogromnie samotna. Jest Mi­sza - kochanek Olgi (Ryszard Doliński), odstręczający typ, cham i damski bok­ser. Na koniec Alosza - lokator (Paweł Aigner), idealista z wyboru, nadzieja obu kobiet na zmianę, w rzeczywistości jed­nak tchórz i cynik najgorszy. Gdzieś w tle jest jeszcze przygnębiające miasteczko z wszechogarniającym błotem przyno­szonym na butach, z kombinatem i roz­rywkami, które nigdy nie przeskoczą pu­łapu, jaki wyznacza cyrk liliputów. Mia­steczko na wszystkich działa depresyjnie - o wyrwaniu się zeń każdy marzy tak intensywnie, że nawet wieść o końcu świata zdaje się budzić nadzieję - zawsze to jakaś zmiana.

Cała ta rzeczywistość jest zaledwie o krok od widzów, wręcz wdziera się między nich. Widzów zamknięto bo­wiem wraz z aktorami w ciasnej, klaustrofobicznej salce, posadzono na twar­dych krzesełkach na dwie godziny, ba, nawet wciągnięto w niektóre epizody.

I dobrze. Rzecz w tym, by poczuć w ko­ściach przytłaczającą, lepką wręcz przestrzeń. Skrzyp krzeseł pod wiercącym się słuchaczem zlewa się w jedno z ję­kiem sprężyn rozbebeszonego wyrka, na którym leżą Misza i Olga. Gonitwa ro­zjuszonego kochanka i uciekającej przed nim kobiety dzieje się tuż obok, niemal następuje widzom na palce. Zupełnie tak, jakby ci ostatni byli sąsiadami głoś­nej pary. Bo też i raczej nieprzypadko­wo Olga, rozmawiając z lokatorem, mó­wi "o widywanych w miasteczku ciągle tych samych 30 gębach" (tylu właśnie widzów zmieści się na sali). I tak oto sie­dzimy w ciasnym pomieszczeniu, słu­chamy tekstu rosyjskiego dramaturga i nijak nie wychodzi nam udawanie, że ta rzeczywistość nas nie dotyczy. Wszak tak bywa wszędzie - choćby w blokach na Białostoczku czy na Bojarach. Wszy­scy się po trosze przeglądamy w tym spektaklu. Mamy takich sąsiadów jak Misza albo też sami mamy coś z niego. Chcemy zbawiać świat jak lokator, a gdy świat się zbawić nie da, z gniewem bru­kamy tych, co najmniej winni.

Być może atmosfera senności i przyt­łaczającego poczucia beznadziei nie by­łaby w spektaklu tak zagęszczona, gdy­by nie wspaniała scenografia Macieja Preyera. I choć żywcem przypomina ona tę, jaką przygotował przed rokiem do "Tanga" w Dramatycznym, to czepiać się nie będę - tu jest jak znalazł. Prze­strzeń oto przedzielił ścianą z odrapa­nych okien, dobudował kilka ciasnych pokoików oddzielonych drzwiami. Bo­haterowie przylepiają twarze do szyb w groteskowym grymasie, snują się za oknami jak senne muchy albo też mio­tają jak dzikie zwierzęta w zamknięciu. W tej klaustrofobicznej przestrzeni ak­torzy znajdują się doskonale. Nie ma w nich ani grama sztuczności, są jak jeden organizm, grają uczciwie i z talen­tem. W ich opowieść o ludzkim drama­cie i śmieszności uwierzyć można tak mocno, że po wyjściu na zewnątrz, ro­zglądamy się ze zdziwieniem: błoto nie zagarnęło centrum miasta?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji