Ludzie nie pijcie, bo źle być pijakiem
Gościliśmy w Białymstoku Teatr Adekwatny działający od roku 1969 przy Stołecznym Domu Kultury Nauczyciela w Warszawie. Teatr ten powstał pięć lat wcześniej w Cieszynie, z inicjatywy MAGDY TERESY WÓJCIK i HENRYKA BOUKOŁOWSKIECO (białostoczanin). Oczywiście trzeba było pójść obejrzeć, porównać z tym co robi i jak robi nasz teatr. Poza tym warto było zobaczyć Adekwatny choćby z tego powodu, że jest to teatr o dużej autonomii. Aktorzy sami reżyserują spektakle, a tym razem zrobiła to Magda Teresa Wójcik, która wystąpiła też na scenie w roli łzawej i bez wyrazu kobieciny, zawiedzionej życiem (chociaż u Hłaski to raczej kobieta, a nie jak tu - kobiecina).
Cały spektakl "Pętla" według opowiadania Marka Hłaski mógł być wielkim polem do popisu dla Henryka Boukolowskiego, bo poza nim wszyscy mieli role jedynie epizodyczna. Niestety, trzeba stwierdzić, że tylko, "mógł być", bo nie był. Momentami mieliśmy do czynienia z postacią tragiczną, momentami komiczną. Czasem udawało się wychwycić sarkazm zawarty w wypowiedziach Kuby, ale ulatywał on zaraz przez zupełnie zbędne gesty (drapanie się po głowie).
Co można, zarzucić wykonawcy roli głównego bohatera? Przede wszystkim zbytni pociąg do wielkich ról tragicznych, bo monolog nie zawsz każe odgrywać Hamleta czy Konrada, tym bardziej, że tutaj nie ma ani tej wagi intelektualnej, ani ideowej. To "hamletowanie" miało doczepiony zbyteczny balast taniego patosu, co w połączeniu z wyraźnie dydaktycznym celem sztuki dało efekt mdły i miałki. W zamierzeniu przerażający krzyk wieszającego się Kuby, stał się śmiesznym i żenującym nawiązaniem do niechlubnej tradycji teatru prymitywnego, gdzie tragizm wyrażony był przez byle aktora ( a dobrze wiemy, że są lepsze, subtelne sposoby). Tym bardziej, że jak ktoś się wiesza, to ma ściśnięte gardło i trudno przełknąć ślinę, a co dopiero krzyczeć.
Na dodatek cały epizod w restauracji "Pod Orłem" to sterta żalów i westchnień za przeszłością nie do odzyskania, za utraconą miłością, a to wszystko w sosie moralizatorskim. Całość przyprawiona knajpianym folklorem Pragi (smętny akordeon i apasz), przyozdobiona głupio patetyczną sceną z widmami. Ochom i achom mogło nie być końca- chłopak na biało, młoda dziewczyna w bieli i biały kwiat rzucony w mrok. Stop. To nie "Niewolnica Isaura" to nie ta publiczność (choć czy na pewno?).
W tej samej bezbarwnej tonacji wypadła też pani reżyser. Nieco lepszą postać wykreował BOGUSŁAW PARCHIMOWICZ, ale temu z kolei brakowało konsekwencji (przed i po wypiciu Władek wygląda tak samo).
Teraz trochę o tym, co było dobre. Dobre było rozwiązanie zabudowy sceny - czarne bryły podkreślały ponurość sytuacji. Doskonała była operacja światłem - cały czas panował półmrok, postacie wyłaniały się z czerni, co sugerowało senny majak (być może w alkoholowej mgle), stwarzało klimat niepokoju i zagrożenia. Bardzo trafnie dobrana była też muzyka, podtrzymująca nastrój scenografii. Śmiałym symbolem był wisielec przypominający rozpiętego na krzyżu Chrystusa. I tylko tu wypłynęła idea zawarta w opowiadaniu, idea oskarżenia czytelnika (tutaj widza) o śmierć Kuby. Oto nasz Odkupiciel.
W całym spektaklu uderza przede wszystkim moralizatorstwo i dydaktyzm. Temat potraktowano jako zawsze w Polsce aktualny, tylko że trochę naiwnie. W programie jest napisane, że od początku Teatr Adekwatny pozostaje wierny zasadzie: "gra aktorska, to sztuka przekonywania, a nie udawania". Rzeczywiście, spektakl przekonuje, żeby nie pić, bo źle być pijakiem.
W tej sytuacji można do teatru zaprowadzić przedszkole i myślę, że należy trochę bardziej przystosowywać repertuar do możliwości. Z drugiej strony chciałbym aby teatr białostocki wysławiał sztuki na takim poziomie, bo choć nie jest on znowu zbyt wysoki, to przynajmniej dało się zauważyć, że reżyser miał jakiś zamiar, jakąś koncepcję, ideę i konsekwentnie do jej realizacji dążył. To pewna wskazówka dla naszego teatru, który stać na sztuki na poziomie "Pętli" w wykonaniu Adekwatnego. To byłoby już nieźle.
P.S. Tylko dlaczego takie brawa na zakończenie? Że z Warszawy, to już dobre? Chyba, że brawami należy nagradzać każdy wysiłek.