Artykuły

Prawda jest lepsza od zakładania masek

"Ślub" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Bogdan Dondajewski w Gazecie Pomorskiej.

Teatr Polski w Bydgoszczy zainaugurował sezon absurdalnym, groteskowym i w końcu świetnym spektaklem "Ślub".

Z tekstem Witolda Gombrowicza z powodzeniem zmierzył się reżyser Paweł Wodziński, który go odświeżył i uaktualnił.

Sobotnia, pierwsza w tym sezonie, premiera Teatru Polskiego zdecydowanie będzie mocnym punktem w repertuarze bydgoskiej sceny. Widowisko trwa grubo ponad dwie godziny, podczas których widz poznaje uwspółcześnioną wersję "Ślubu" Witolda Gombrowicza.

O ile autor dramatu umieścił go w realiach powojennych, o tyle reżyser Paweł Wodziński umiejscowił jego bohaterów w czasach współczesnych. Dzięki temu odświeżył temat poszukiwania własnej tożsamości w świecie, w którym nagminnie zakładamy różne maski, i w którym inni "grają" wobec nas.

Głównym bohaterem spektaklu jest Henryk, który po latach nieobecności wraca do rodzinnego domu. Ten jednak nie jest już taki sam, jak kiedyś - rodzice oddalili się od siebie, choć wciąż żyją pod jednym dachem, a była narzeczona z niewinnej kobiety zamieniła się w służącą o lekkich obyczajach. W tej sytuacji bohaterowie zaczynają tworzyć własny świat, w którym chcą naprawić błędy przeszłości. Ojciec staje się królem, matka królową, narzeczona dziewicą, a Henryk księciem, który ma ją poślubić. To jednak do niczego dobrego nie prowadzi, bo i w tym zakłamanym świecie pojawiają kolejne maski, a za nimi intrygi, chore ambicje i następne problemy.

Co nas skłania do udawania, kłamania i uciekania w nibylandię? Według Gombrowicza takim czynnikiem była wojna. Wodziński pokazuje, że dziś ubieramy maski w obliczu życiowych niepowodzeń - utraty pracy, czy problemów z alkoholem. Nie mówi tego wprost. Za to, jak Gombrowicz, pokazuje, że w życiu trzeba być sobą, bo ucieczka od problemów czy udawanie do niczego dobrego nie prowadzi.

Reżyser zachował też formę dramatu, dzięki której spektakl wręcz tonie w oparach absurdu i groteski. I dobrze, bo w takiej sytuacji świetnie odnaleźli się aktorzy - dobry Michał Jarmicki w roli ojca, bawiąca do łez Beata Bandurska jako Matka, no i przede wszystkim odtwórca głównej roli, Michał Czachor. Już dzięki nim spektakl od początku charakteryzuje równe, dobre tempo. A na uwagę zasługuje jeszcze spora scenografia z niebanalną grą świateł podkreślających raz powagę poszczególnych scen, by zaraz potem oddać komizm następnych. Całość przedstawienia uzupełniają projekcje multimedialne, dzięki którym widz może wczuć się w rolę podglądacza.

Niestety, w tym roku "Ślub" w reż. Pawła Wodzińskiego zostanie wystawiony jeszcze tylko dwa razy - w najbliższy wtorek i czwartek. A szkoda, bo spektakl naprawdę warto zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji