Wrocław. Performance dla Brunona Schulza
Performance w wykonaniu aktorów i przybyłych na Rynek gości oraz symboliczna minuta ciszy - w ten sposób we Wrocławiu uczczono 70. rocznicę śmierci Brunona Schulza. Pisarz zginął 19 listopada 1942 roku, zastrzelony na ulicy przez gestapowca.
W sobotnie przedpołudnie przez pół godziny dwóch starszych panów w strojach przedsiębiorców pogrzebowych przechadzało się po Rynku. Byli to aktorzy Lesław i Wiesław Janiccy, którzy na zakończenie festiwalu im. Brunona Schulza wykonywali performance w hołdzie pisarzowi. Słynny prozaik z Drohobycza zginął w swoim rodzinnym mieście siedemdziesiąt lat temu.
Kilkunastu widzów, którzy na Rynek przyszli specjalnie na performance, przyniosło z sobą walizki. Do tego zachęcali wcześniej organizatorzy wydarzenia. Jedną z takich osób była 47-letnia Gala, humanistka z wykształcenia: - Kiedyś zaczytywałam się w Schulzu. Festiwal stał się dla mnie inspiracją, aby wrócić do dawnej lektury. Chciałabym, aby ten feralny dzień, kiedy pisarz zginął, został zaznaczony we Wrocławiu z uwagi na nasze związki ze Lwowem i Kresami - mówiła.
Marcin Baran, dyrektor artystyczny festiwalu, wyjaśniał, że walizki w rękach widzów można zinterpretować w dwójnasób. Z jednej strony miały przypominać dzieje powojennych wędrówek przodków dzisiejszych wrocławian z Kresów na skutek układów jałtańskich. Z drugiej - były symbolem utraconego rękopisu dzieła Schulza "Mesjasz", które pisarz ukrył w kilku walizkach, aby ocalić je przed zniszczeniem, a potem rozdał znajomym. Niestety, notatek do dziś nie udało się odnaleźć.
- Proszę zajrzeć do swoich torebek i walizek. Może "Mesjasz" gdzieś tam jest" - mówił do zgromadzonych Baran.
W samo południe rocznicę śmierci pisarza uczczono też symboliczną minutą ciszy.