Artykuły

Wybrzeże w długach tonące

W powszechnym mniemaniu z zajmowanymi stanowiskami najtrudniej żegnają się politycy. O niektórych wręcz mówi się, że są "przyspawani" do swych stołków. Tymczasem życie dowodzi, że najtrudniej jest odwołać... dyrektora teatru - konflikt w Teatrze Wybrzeże komentuje Zdzisław Kościelak.

Ledwo przycichł długotrwały konflikt wokół Teatru Nowego w Łodzi, a już pojawił się nowy. Tym razem chodzi o gdański Teatr Wybrzeże, którego dyrektor p. Maciej Nowak został w końcu czerwca odwołany przez Zarząd Województwa Pomorskiego. Jako przyczynę dymisji podano złe wyniki finansowe teatru. I rzeczywiście - liczba widzów spadła o ponad 10 tys., długi osiągnęły ponad milion zł. W obronie dyrektora stanęli natychmiast pracownicy teatru - i dziennikarze. Ci pierwsi zapowiedzieli protest - happening w wykonaniu aktorek i aktorów ubranych jedynie w ...parówki. Miało to być nawiązanie do sesji zdjęciowej dla pisma "Laifstyle", w której dyrektor Nowak zaprezentował swoje lekko licząc ponad stukilogramowe cielsko przyodziane jedynie w tzw. bokserki i ŁAŃCUCH PARÓWEK.

Ostatecznie do happeningu jednak nie doszło. Do Gdańska przybył też prezes Związku Aktorów Scen Polskich, p. Ignacy Gogolewski, który udzielił Nowakowi "pełnego poparcia", stwierdzając, że oto "marnowany jest dorobek teatru, który miał ambitny program".

Jaki? Według zwolenników dyrektora, "budowany głównie z inscenizacji (...) łamiącej dotychczasowe konwencje literatury" wraz ze "stworzeniem nowego stylu gry" (p. Joanna Puzyna-Chojka, teatrolog). W konwencji tej mieściły się zarówno osławione "Monologi waginy", jak i sztuka o Lechu Wałęsie. Jednak nie wszyscy podzielają te opinie. Red. Jacek Kopciński z pisma "Teatr" stwierdził, że tego typu "teatr upodabnia się do mediów i to jest jego klęską. Publicystyka bywa czasem głębsza niż takie spektakle". Prof.

Jerzy Limon, prezes Fundacji Theatrum Gedanense mówi wprost, że pomysły ekipy Nowaka to "wzorce sztuki dla ludu pracującego miast i wsi. Ideologia walki z klasą średnią, przenoszona do kraju, w którym tę klasę trzeba przecież dopiero tworzyć. I obsesja walki z wszelką władzą".

Tuż przed swoim odwołaniem, czując pismo nosem, dyr. Nowak wystawił, a jakże, "Wesele" [na zdjęciu] Wyspiańskiego. Czterogodzinny spektakl w reżyserii Rudolfa Zioły zyskał entuzjastyczne opinie krytyki: "rewelacyjne, doskonale zagrane przedstawienie, które powinno przejść do historii polskiego teatru" (p. Wojciech Owczarski). Niestety, red. Grażyna Antoniewicz widziała co innego: "[Aktorzy] kucają, tarzają się po stole, snują po ścianach (...). Na scenie smętnie, jak na stypie (...) Gospodarz przekazuje [złoty] róg Jaśkowi i zasypia. Zasypiają też widzowie, oczywiście ci, którzy wcześniej nie wyszli" (wszystkie cytaty za "Dziennikiem Bałtyckim").

Znacznie cięższe armaty wytoczyli dziennikarze. Oprócz zwyczajowych argumentów typu "teatr to nie fabryka gwoździ", pojawiły się głosy, że kwestie finansowe są jedynie pretekstem. W rzeczywistości p. Nowak miał zostać zdymisjonowany przez "drobnomieszczańskich konserwatystów", czyli p. Jana Kozłowskiego - marszałka województwa i p. Arkadiusza Rybickiego - dyrektora Wydz. Kultury za swój nieskrywany HOMOSEKSUALIZM.

Szczególny prym wiodła tu "Gazeta Wyborcza", dla której dyr. Nowak od lat pisze felietony i której wielkie logo umieścił na szczycie budynku teatru. Zwolennicy marszałka replikują, że p. Nowak obnosi się ze swą orientacją po Gdańsku już dobre kilkanaście lat i jakoś mu to w karierze nie przeszkodziło. Tymczasem teatrowi chronicznie grozi odcięcie wody i prądu oraz brak jakiegokolwiek zaopatrzenia, bo nie realizuje swoich zobowiązań. Dyrektor Nowak notorycznie przekracza ramy budżetowe, z góry zakładające przecież ogromne dotacje z kieszeni podatnika.

Być może jednak "Wyborcza" ma rację. Prywatnie bowiem p. Maciej

Nowak wie co to przedsiębiorczość i jak zarabiać pieniądze: przydzielone mu mieszkanie służbowe w atrakcyjnym punkcie Gdańska oddał w podnajem, sam zaś zamieszkał w teatrze... Może więc na łamach konkurencyjnej "Rzeczpospolitej" manifestować w imieniu jego pracowników: "Też jesteśmy obywatelami naszego kraju. I jako zespół tworzący Teatr Wybrzeże, teatr ważny artystycznie i społecznie, mamy prawo oczekiwać, że nasze potrzeby finansowe zostaną dostrzeżone", bo "mamy już dość ciągłych poświęceń" na rzecz "liberalnej gospodarki rynkowej", w wyniku której "23 miliony obywateli naszego kraju żyje poniżej minimum socjalnego". Jak widać, nie ma jednak żadnych skrupułów, aby tuczyć się na ich koszt - wszak pieniądze na jego artystyczne fanaberie nie pochodzą z kieszeni nielicznych bogaczy, lecz od milionów niezamożnych, zmuszonych płacić horrendalne VAT-y i akcyzy w cenie każdego bez wyjątku towaru.

Konflikt zmierza jednak ku szczęśliwemu zakończeniu. Swoiste KOŁO RATUNKOWE tonącemu dyrektorowi "Wybrzeża" rzucił minister kultury p. Waldemar Dąbrowski. Gdański teatr otrzymać ma dumny status "sceny narodowej", jaki w tej chwili mają tylko trzy teatry - Narodowy i Wielki w Warszawie oraz Stary w Krakowie. To zaś oznacza, że jego finansowanie przejmie centralny budżet państwa, zwalniając z tego obowiązku samorząd województwa. Złośliwi pytają tylko, jakiego to "narodu" będzie scena, bo biorąc pod uwagę dotychczasowe dokonania dyr. Nowaka, chyba nie chodzi o Polaków. Całkiem zaś serio: nie jestem szczególnym ultrasem prywatyzacji i jestem nawet gotów zaakceptować pozostawienie teatrów, oper, muzeów w państwowych bądź samorządowych rękach. Pod jednym wszakże warunkiem: owe świątynie sztuki powinny zajmować się wyłącznie klasyką - polską i światową, śmiem wszakże twierdzić, że teatry z takim repertuarem miałyby o niebo lepsze wyniki finansowe - i być może wcale nie potrzebowałyby pieniędzy podatnika.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji