Artykuły

Dramaturgia Kosmosu

LESZEK PUŁKA: Mam pretensję, że po świetnej "Sztuce" Rezy adaptuje Pan prozę. Nie ma już dramatów?

PAWEŁ MIŚKIEWICZ: Paradoksalnie - i z zachowaniem miar literackich - oba te teksty mówią właściwie o podobnej rze­czy. Bohaterowie znaleźli się w rozpada­jącym się świecie. Jedni i drudzy chcą je­go scalenia, a to niełatwe.

Książka Gombrowicza wydawała mi się inna od reszty jego pisania, bo jest bar­dzo osobista i trochę też o mnie. Nie jest typowa, bo nie zawiera tropów, które zna­my wszyscy już z "Ferdydurke", "Ślubu" czy "Iwony". Jest w dużej mierze obcią­żona biografią autora. On spogląda tu z dystansu na całe swe życie i na własną twórczość. Moje życie i moja twórczość są dość krótkie na razie, ale jestem w mo­mencie, kiedy przestałem być odkrywcą. Nadeszła chwila robienia bilansu. I ja - tak to czuję - spotkałem się w tym momen­cie z Gombrowiczem.

W cierpieniu?

- W wypadku "Kosmosu" rozliczenie ze światem jest smutne. W moim właści­wie też. Odniosłem sukces reżyserski, z którego niewiele wynika. Ale o tym nie chcę mówić. Mimo charakterystycznego dla Gombrowicza zacierania właściwych tropów jest w tym tekście spora doza szczerości i osobistego bólu w zmaganiu ze światem. Po prostu podzielam te od­czucia.

Dlaczego Pan mówi publicznie, że znaj­duje się w podobnym stanie ducha jak autor "Kosmosu"? Gombrowicz był sterany życiem, gdy pisał "Kosmos", ale Pan?

Nie jestem ani tak stary, ani tak zgorz­kniały jak Gombrowicz. To prawda! Ale jestem w podobnym punkcie. Mnie też pewne rzeczy - zdawałoby się oczywiste, także w teatrze - nie układają się. Może to jeszcze nie jest chaos, ale mój prywat­ny kosmos jest podobnie niescalony jak kosmos Gombrowiczowskiego bohatera.

Osobista historia wymaga osobistej ob­sady. Jest Pan zadowolony z aktorów?

- Wciąż nie jestem pewny własnej pra­cy, bo próbowaliśmy naprawdę w trud­nych warunkach. Czasami, gdy udało się zbudować właściwe napięcie pomiędzy zdarzeniami na scenie, ludzie z zewnątrz przerywali próbę w najmniej odpowied­nim momencie (w teatrze trwa permanen­tny remont).

Dlaczego wybrał Pan prozę, a nie dra­mat Gombrowicza?

Jego dramaty mają dosyć zamkniętą strukturę. Można z nimi zrobić to, co w Krakowie zrobił Grzegorz Jarzyna, czy­li rozłożyć jak klocki, rozrzucić i skleić z tego własny fresk, idąc jednak za Gom­browiczem. Mnie uwiera taka teatralna forma Gombrowicza. Widziałem niezli­czone takie spektakle i - szczerze - one mnie już nudzą. Pomyślałem, że "Kos­mos" jest powieścią wyjątkowo "dramaturgiczną". Ja właściwie nie pisałem no­wego dramatu, lecz wyciągnąłem z tekstu gotowe dialogi. Nie ma w tym, co zo­baczymy na scenie, ani jednego mojego słowa.

Nie można od formy uciec?

Gdzieś w, "Dzienniku" Gombrowicz pisał - i oto ja, który całe życie śmiałem się z formy, obśmiewałem ją, na koniec stałem się jej niewolnikiem. Witold staje się niewolnikiem sobie narzuconej formy - poważnego traktowania świata.

Warto przyjść na spektakl?

- (śmiech) Niech pan trzyma kciuki!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji