Artykuły

Do piekła na rowerze. Boska komedia jak reality show

"Boska komedia" w reż. Jakuba Nvoty w Teatrze Wierszalin w Supraślu. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

W kalesonach, na rowerze, dzięki hipnozie i innych cudawiankom, pewien osobnik w końcu dociera tam, gdzie go wysłano - do piekła. W kilkaset lat po Dantem powtórzyć ze swoim bohaterem taki wyczyn, ale ze współczesną brawurą, potrafi chyba tylko Słowak. Ktoś z czesko-słowackim poczuciem humoru. Kto powagę arcydzieła średniowiecza ma w nosie, a jednocześnie traktuje je z szacunkiem

Tak, tak - takie połączenie: metafizyka i żart, powaga i kpina z tejże powagi - jest możliwe. W najnowszym spektaklu Teatru Wierszalin wszystko się ze sobą (czasem niedorzecznie, a jednak z sensem) plecie: różne nastroje, różne klimaty. Wierszalin proponuje wariację na temat arcydzieła sprzed ponad 600 lat. Z ksiąg wielkiego Dantego zostaje tytuł "Boska komedia", średniowieczny jedenastozgłoskowiec, niektórzy bohaterowie, motyw wyprawy do świata umarłych. Reszta jest totalnie zakręcona, w końcu to wariacja. A w wariacji wiele rzeczy jest dopuszczalnych: jak choćby to, że do piekła można się udać za pomocą hipnozy, wspomagając się tranzystorowym radiem, rowerowym dynamem, a właściwie to przez przypadek, idąc do pracy, do tartaku, na piechotę, a po drodze natykając się na grupę szarlatanów...

Taki pomysł na "Boską komedię" miał Jakub Nvota, słowacki reżyser, który spektakl w Wierszalinie wyreżyserował. Dla tych, którzy uważnie śledzą ostatnią dekadę supraskiego teatru, to nowina. Do tej pory Piotr Tomaszuk, twórca teatru, reżyser własnych autorskich tekstów, spektakle oddawał w inne ręce tylko dwukrotnie, w tym raz w ręce swego aktora, Rafała Gąsowskiego. Teraz reżyser inny niż Tomaszuk zdarza się po raz trzeci, ale po raz pierwszy to reżyser zagraniczny. Istotny jest też jego rodowód: Nvota pochodzi z kraju sąsiadującego z nami na południu, skupiając w sobie czeską i słowacką tradycję i dystans, którego możemy naszym sąsiadom zazdrościć. To żart i stoicyzm Haska, gorzki humor i ironia Hrabala, intelektualizm Kundery. Słowem wszystko to, co zlewa się w jedno w bardzo pojemnym określeniu, używanym przez dziesięciolecia, mimo zmieniającej się geografii Europy: czyli "czeski humor."

I ów czeski klimat, w parze z ciekawą grą aktorów, zyskujemy w najnowszym spektaklu Wierszalina. To na swój sposób nowa jakość w tym teatrze - do tej pory Wierszalin proponował spektakle bardzo gęste, wielopiętrowe, nasycone metafizyką, ludowością. Tu ludowość mamy, metafizykę też (w końcu wyprawa do świata umarłych już z założenia nie jest codzienną, realistyczną czynnością), ale w kompletnie innym wydaniu.

To jak dotąd spektakl najbardziej żartobliwy (choć nadal gorzko-śmieszny), najbardziej przewrotny, najwięcej w nim przełamań nastroju i kabaretu, najwięcej teatru formy, najwięcej ruchu. Nie oznacza to, że spektakl jest lepszy, czy gorszy od dotychczasowych dokonań teatru, jest po prostu inny, zanurzony w innej poetyce.

Już sam pomysł wysłania w zaświaty pana w bereciku, cichego pierdoły, ściskającego pod pachą teczuszkę (znakomity Rafał Gąsowski) - jest przedni. Choć ryzykowny. Nvota rzuca go na pożarcie grupie mediów, obdarzonych różnymi talentami okultystycznymi, którym przewodzi niejaki Wielki Joe (świetny Dariusz Matys). Ten Tomasza wprowadza w stan hipnozy i wysyła w zaświaty, by sprawdził, jak to naprawdę z tym światem umarłych jest i czy Dante faktycznie miał rację... No i nasz wolontariusz sprawdza, na własnej skórze, dostając fangi w nos z lewa i prawa, spotykając różne dziwaczne postaci na swej drodze, Wergiliusza i Cezara, "grzesznych rozpustników", "nienażarte dusze pasożytów", Cerbera, Erynie, meduzy...

Ale jakie czasy, takie i Erynie, i wkrótce się okaże, że strach miewa, choć nie zawsze, wielkie oczy, a i wyprawa do piekła okazuje się być nie tak dogłębna - jak u Dantego, choć intensywna w przeżycia. Zdradzać za dużo nie chcemy, by nie pozbawiać widzów przyjemności, warto tylko dodać, że Nvota zrobił teatr w teatrze, a raczej reality (psycho)show w teatrze, z podlaskimi, a wręcz wasilkowskimi wątkami w tle.

Oto bowiem grupa mediów (cóż to za figury!) pod wodzą Wielkiego Joe pozostaje w bliskim kontakcie z publicznością - cały czas się do niej bezpośrednio zwracając i używając stosownych określeń: gdy hipnozę coś (a raczej władza w osobie pana w mundurze) nieoczekiwanie zakłóci, Wielki Joe, znów obejmując kontrolę nad doświadczeniem, do publiki powie na przykład: "Teraz proszę państwa, znów wracamy do piekła...". O tym też m.in. jest najnowszy spektakl Wierszalina: jak niezrozumiale dajemy się ogłupić rozmaitym reality show, a właściwie wszelakim show w najróżniejszym wydaniu - show przecie można zrobić ze wszystkiego: dlaczegóż by nie z wyprawy do piekła?

To też rzecz o tym, jak spora część narodu łapie się na rozmaite okultystyczne bajania, hipnotyzujące transe i ezoterykę, którą obecnie najwyraźniej może zajmować się każdy (wystarczy włączyć telewizor, by zobaczyć, jakim powodzeniem cieszą się kanały z wróżbami na telefon, i wszelkiej maści wróżbitami Maciejami - podaj tylko imię i datę urodzenia, a dowiesz się na co chorujesz i kiedy poznasz pana/panią). Nvota i aktorzy owe ogłupianie pokazują w cudownie zabawny i ironiczny sposób (a już Katarzyna Siergiej w roli Clementine jest bezkonkurencyjna). Te wszystkie miny, przewracanie białkami, westchnienia, przeżywanie okultystycznych uniesień... - w wykonaniu aktorów to majstersztyk kpiny i szyderstwa.

Cały spektakl oparty jest na kontrastowych zestawieniach, co wypada całkiem ciekawie. Plecie się tu wszystko - patos i rubaszny żart, język kolokwialny z językiem literackim (aktorzy mówią na przemian językiem potocznym i językiem Dantego), różne nastroje, ilustrowane frywolną muzyką (Andrej Kalinka). Scenografia (Natasa Stefunkova-Janikova) - oparta jest na prostym pomyśle ułożenia obok siebie dwóch ruchomych kręgów, które w zależności od akcji, kreują rozmaite przestrzenie. Podobnie pełne prostoty są kostiumy i zabiegi inscenizacyjne - czasem zwykła płachta opasująca trzy aktorki wystarczy, by wykreować rajskie uciechy.

Finał spektaklu jest nieoczekiwany i zabawny. Teza o piekle i niebie postawiona na końcu już trochę bardziej stereotypowa i irytująco ów finał psuje. Spektakl ma też trochę dłużyzn. Ale zobaczyć trzeba koniecznie.

Najbliższe spektakle: sobota-niedziela (3-4 października) i 11 października, godz. 18

W spektaklu oprócz Dariusza Matysa, Rafała Gąsowskiego i Katarzyny Siergiej zobaczyć można jeszcze Miłosza Pietruskiego (mały Joshua), Katarzynę Grajlich (Demoazel), Paulę Czarnecką (Mary), Jana Tuźnika (Rama Prahpahti).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji