Artykuły

Szczawińska i Wojnarowska: Nie będziemy udawać robotników

- Fabryka w naszym ujęciu to fabryka teatralnego ruchu, produkująca pytania o miejsce pamięci robotniczej w przestrzeni miejskiej, o możliwość wspólnego działania w obrębie dynamiki pamięci. Dzięki dokumentom przyglądamy się współczesnym tematom związanym m.in. z wymazywaniem całych obszarów naszej zbiorowej przeszłości, zapisanym w palimpsestowej topografii miasta - rozmowa z twórczyniami spektaklu "RE-Wolt".

Kameralna historia rozpisana na czworo aktorów będzie metaforą sytuacji człowieka pracy w dzisiejszych czasach. Już w najbliższy piątek, 26 października na zakończenie festiwalu All About Freedom, będzie można zobaczyć spektakl "RE-Wolt". Opowiadają o nim jego twórczynie, autorka tekstu Anna Wojnarowska i reżyserka Weronika Szczawińska.

Przemysław Gulda: Skąd wziął się pomył na spektakl opowiadający o robotnikach upadających zakładów, ale jednocześnie o Róży Luksemburg?

Anna Wojnarowska: - Zaciekawił mnie na wpół odnowiony na wpół zdewastowany budynek stojący w sąsiedztwie Muzeum Powstania Warszawskiego. Nie jestem z Warszawy więc zaczęłam pytać i drążyć temat. W stolicy takich postindustrialnych obiektów jest bardzo dużo. Dziś odzyskują dawny blask i zyskują nowe "życie"- odrestaurowane i przeznaczone do pełnienia całkiem odmiennych funkcji: kulturalnych, edukacyjnych, społecznych i gospodarczych. Zaczęłam się zastanawiać czy możliwa jest teatralna rewitalizacja takich miejsc? Wytwórnia im. Róży Luksemburg wydała mi się szczególnie interesująca. Architektura budynku, historia przestrzeni pofabrycznej, życiorysy jej pracowników, życie i idee patronki fabryki - Róży Luksemburg a także dzieje polskiego przemysłu elektrycznego wchodzą ze sobą wzajemnie w dialog i nabierają znaczeń.

Co było podstawą pisania samego tekstu? Na czym jest on oparty? Czy jest dokumentalnym przedstawieniem sytuacji w fabryce czy raczej pretekstową impresją na ten temat? A.W: - Punktem wyjścia stały się wywiady z byłymi robotnicami zakładów im. Róży Luksemburg. Ich opowieści i relacje sytuują się w polu pamięci stłumionej, na marginesie wręcz niechcianym i to one stały się trzonem tekstu. Natomiast ilość i różnorodność narracji tych osobistych, jak i historycznych, okazała się zaskakująca. Dlatego "RE-Wolt" to partytura na czterech aktorów, skomponowana ze strzępów rozmów, notek prasowych, cytatów, dokumentów fabryki nakładanych warstwowo, powtarzanych, miksowanych w polifoniczny głos.

Weronika Szczawińska: - Spektakl jest oparty na autentycznych materiałach, ale samo zagadnienie teatru dokumentalnego to już sprawa bardziej złożona, wykraczająca poza opozycję reprezentacji i impresji. Od początku prób wiedzieliśmy, że podejmując pracę nad "RE-Woltem" musimy przefiltrować nasz temat przez szczególną perspektywę pamięciową: opowiadamy o fabrycznym mikroświecie, który zniknął, jest już poza naszym zasięgiem. Nie zajmujemy się zatem dokumentalną rekonstrukcją Zakładów im. Róży Luksemburg, ale na tej bazie budujemy coś, co określamy przyczynkiem do scenicznej historii pracy fizycznej. Fabryka w naszym ujęciu to fabryka teatralnego ruchu, produkująca pytania o miejsce pamięci robotniczej w przestrzeni miejskiej, o możliwość wspólnego działania w obrębie dynamiki pamięci. Dzięki dokumentom przyglądamy się współczesnym tematom związanym m.in. z wymazywaniem całych obszarów naszej zbiorowej przeszłości, zapisanym w palimpsestowej topografii miasta.

Co wydaje wam się najbardziej fascynujące w postaci Róży Luksemburg i na ile jej myśl i dorobek mają dziś aktualność?

W.S: - Wskazałabym na jej rozważania dotyczące pustoszącej ekspansji kapitału, bardzo aktualne. Natomiast Róża Luksemburg pojawia się w tekście Anny i w naszym spektaklu raczej jako widmo: zaginionej patronki fabryki, "Róży z piaskowca, którą szturchnęła koparka". Paradoksalnie, najbardziej eksponujemy wątek jej zniknięcia - próby wymazania. W podobny sposób wymazano robotnicze opowieści.

Skąd pomysł, żeby spektakl zrealizować w przestrzeni Instytutu Sztuki Wyspa? Jak ona się sprawdza jako scena teatralna?

A.W: - Obejrzałyśmy z Weroniką kilka przestrzeni w Gdańsku. Interesowały nas przede wszystkim te nieteatralne. Warunki sali w Instytucie Sztuki Wyspa wydały się najbardziej sprzyjające naszym działaniom. Nie bez znaczenia jest również lokalizacja "Wyspy". Wycieczka po Stoczni Gdańskiej zrobiła na nas ogromne wrażenie. To miejsce tak ważne dla naszej historii znajduje się w sytuacji analogicznej do sytuacji fabryki lamp im. Róży Luksemburg. Upadłe, państwowe zakłady zjadane przez spółki, które dziś niszczeją i popadają w ruinę.

W. S: - Istotny jest też sam kontekst Wyspy, świetnej instytucji artystycznej. Nasz projekt sytuuje się na obrzeżach tradycyjnie pojmowanej teatralności; sądzę, że ciekawie zarezonuje w galerii sztuki.

Sądząc po bardzo nielicznej, kilkuosobowej obsadzie, zdecydowałyście się na kameralną inscenizację. Jak przedstawić wydarzenia o masowym wymiarze w mikroskali?

Weronika Szczawińska: Projekt od początku planowany był jako "kameralny". Nie skala jest tu ważna, ale szczególne podejście do fabrycznego doświadczenia, nad którym pracuje czwórka aktorów: Romuald Krężel. Aleksandra Krzaklewska, Piotr Wawer jr i Anna Wojnarowska. Wyeksponowaliśmy wątki związane z doświadczeniem fizycznej pracy: ciało robotnic, ich opowieści o fabrycznych warunkach (temperaturze, hałasie, wszechobecnej rtęci). Nie będziemy udawać na scenie robotników - to byłaby niestosowna uzurpacja - staramy się raczej zbliżyć, poprzez teatralne środki, do zrozumienia fenomenu ich wspólnotowego wysiłku. Oddajemy im głos, ale pozostajemy w obecnej perspektywie czasowej. Operujemy w mikroskali, ponieważ zajmujemy się historiami, które pozostają wciąż zaniedbane. Dlatego o specyficznych doświadczeniach kobiet opowiadają tu także aktorzy mężczyźni - żeby wprowadzić te opowieści do szerokiej dyskusji, niejako poza podziałami. Kreujemy, wraz z Agatą Maszkiewicz, jedną z najoryginalniejszych polskich tancerek i choreografek, coś w rodzaju powidoków fabrycznej pracy, która coraz częściej znika z naszego pola widzenia.

Jaki będzie dalszy żywot waszego spektaklu po gdańskiej premierze? Czy będziecie pokazywać go gdzieś jeszcze? W Gdańsku? W Warszawie? Gdzie indziej?

Weronika Szczawińska: Po premierze gdańskiej czeka nas premiera warszawska: w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego, 30 i 31 października. Kolejne pokazy planujemy na styczeń. Spektakl będzie regularnie grany w Instytucie, ale mamy też nadzieję na dalsze podróże.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji