Artykuły

Wrocławska "Miazga"

Ludzie doświadczeni opowiadają, że po paroletnim pobycie za granicą inaczej widzą różne rzeczy w kraju, przede wszystkim patrzą jakby okiem o odwróconej soczewce. Wszystko wydaje im się tu mniejsze (przestrzennie) niż było kiedyś.

Reżyser Kazimierz Braun w 1984 r. został odwołany ze stanowiska dyrektora Teatru Współczesnego we Wrocławiu - jednym z powodów był zamiar wystawienia "Miazgi" Jerzego Andrzejewskiego. Braun pracował kilka lat w Stanach Zjednoczonych. W marcu tego roku wystawił "Miazgę" na drugiej scenie wrocławskiej, w Teatrze Polskim, który jest przynajmniej cztery razy większy od Teatru Współczesnego. Wrocławski Teatr Polski jest bowiem kolosem, teatralnym hangarem, ogromem, jest kamiennym słoniem, który rozsiadł się na granicy Śródmieścia i Krzyków. Problem zapełnienia czerwonej pustyni 1212 pluszowych foteli spędza każdorazowo sen z powiek kierownika Działu Organizacji Widowni, podobnie jak kwestia teatralnego ożywienia wielkiej sceny dręczy pracujących tu reżyserów.

Wydawałoby się, że spotkanie ogromnej przestrzeni z ożywioną amerykańskim doświadczeniem wyobraźnią reżysera przyniesie jakiś znaczący rezultat. Jednak nie. Spotkanie było nieudane i to z paru powodów. Po pierwsze: wydaje się, że reżyser "Miazgi" przykrawając powieść dla potrzeb sceny podejmuje ryzyko popełnienia serii obrazów historycznych dla młodzieży pt. "Życie na dworze komunistycznym w epoce późnego Gomułki". Powieść Jerzego Andrzejewskiego, w swoim czasie odważna i wrażliwa próba opisu wyższych warstw społeczeństwa polskiego, postarzała się bowiem (m.in. za sprawa cenzury i innych okoliczności), z szybkością równą tej, z jaką biegła historia społeczeństwa w dwóch ostatnich dziesięcioleciach. Adaptacja "Miazgi" byłaby spóźniona (w świecie opisu świadomości społecznej) już roku 1984, choć wtedy stałaby się pewno okazją do kilku miłych spotkań towarzyskich i być może paru "zadym". W roku 1991 wystygły nawet konteksty towarzyskie, nie mówiąc o społecznych.

Po drugie: powodem nieudanego spotkania w Teatrze Polskim jest pompatyczność i śmiertelna powaga, z jakimi Braun traktuje temat elit byłej PRL. Myślę o takich pomysłach reżyserskich, jak cztery ogromne szare kukły komunistycznych przywódców, wśród nich Jaruzelskiego (niezwykła wysokość sceny nie usprawiedliwia wszystkiego), jak nagłaśnianie przez megafon kwestii mówionych "na stronie" i "do ucha", jak pewien konserwatyzm stylu gry aktorów. Ten konserwatyzm (niewątpliwy dowód kultury i reżysera i aktorów) zabrał spektaklowi lekkość, ale paradoksalnie dał kilka niezłych ról aktorskich. Największym walorem spektaklu jest bowiem gra aktorów: Igora Przegrodzkiego jako Pisarza, Danuty Balickiej jako Dyrektora Teatru, Teresy Sawickiej jako Panny Młodej.

Gra tych aktorów, profesjonalny poziom całości i kilka lirycznych przebłysków, które pokazywały, że reżyser robi spektakl również o sobie - to pozytywy wrocławskiej "Miazgi".

Gdy wychodziłam z przedstawienia, podsłuchałam rozmowę dwóch licealistek.

- To takie oklepane, ta "Miazga" - mówiła jedna licealistka do drugiej kontynuowała. - A wiesz, w jaki sposób w naszej kamienicy postanowiono zemścić się na byłym zakładowym sekretarzu partii?

- W jaki?

- Zamknięto dla niego klatkę schodową. Musi zjeżdżać po poręczy schodów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji