Artykuły

Wdowa wbrew schematom

"I będą święta" w reż. Piotra Ratajczaka z Teatru Konsekwentnego w Warszawie na Festiwalu Dramaturgii Współczesnej w Zabrzu. Pisze Julia Korus w serwisie Teatr dla Was.

Aneta oczy ma zamknięte, ale w półśnie całkiem dobrze słyszy wszystkie dźwięki porannych domowych rytuałów: codziennie ten sam trzask szafy na ubrania, pobrzękiwanie filiżanki z gorącą herbatą, zgrzyt klucza w zamku i cisza, gdy zostaje sama. I dźwięk przychodzącego sms-a, który utwierdza ją w przekonaniu, że wypielęgnowanej rodzinnej sielance nic nie zagraża. Problem zaczyna się wtedy, gdy sms nie przychodzi.

Gdy po 15 latach małżeństwa w tragicznych okolicznościach ginie Andrzej, Aneta zostaje sama z wyobcowaną, dorastającą córką i z synkiem, któremu jeszcze religia miesza się z postaciami z bajek. Z jej wspomnień wyłania się obraz inteligentnego, pewnego siebie mężczyzny, cenionego specjalisty oddanego służbie publicznej, autorytetu. Dla kogoś takiego warto było zrezygnować ze studiów, kursów i języków, aby własne ambicje przekuć w marzenia o idealnym domu pod bocianim gniazdem. Co się dzieje, gdy ktoś taki znika nagle i bez uprzedzenia? Powiedzieć, że świat staje do góry nogami, to zdecydowanie za mało.

Odejście Andrzeja niespodziewanie powoduje wzmożony ruch wokół Anety, która dotąd grzecznie pozostawała w patriarchalnym cieniu, zaklęta pod postacią nienarzucającej się wielofunkcyjnej żony i matki. Paradoksalnie śmierć męża sprawia, że dookoła niej nagle życie wre: kotłują się zatroskani członkowie rodziny, podejrzani znajomi, przyjaciele i dawni interesanci, którzy chcą coś doradzić, rozwiązać czy dokończyć, przykrywając wszystko kołderką sztucznego i wyuczonego współczucia. Nawet po śmierci Andrzej jest nieustannie w centrum zainteresowania. On odmieniany przez wszystkie przypadki.

I słowa, wszędzie słowa, z których te najbardziej upiorne nabierają zupełnie realnych znaczeń: wdowa, samotność, katastrofa i jeszcze ta straszna identyfikacja. Nagle wszyscy chcą z Anetą rozmawiać. Na drobiazgowe pytania psychologa o błahe sprawy kobieta nie potrafi odpowiedzieć. Słodka dziewczyna w bankowym okienku, która proponuje jej konto dla singli, może wyłącznie zirytować. Ksiądz swoim bajaniem o Hiobie i ambonowym zaśpiewem nie przynosi nawet chwili ukojenia, a dziennikarze rozczarowują bezmyślną roszczeniowością. Pozytywnie można odebrać właściwie tylko jednego z kolegów męża, który zjawia się aby razem z nią pomilczeć. W każdej z tych epizodycznych postaci Agnieszka Przepiórska, prowadzona pewną ręką reżysera Piotra Ratajczaka, jest przerażająca i przekonująca, przedstawiając innych w sposób boleśnie karykaturalny, ale niepozbawiony czarnego humoru. Jednocześnie jej coraz bardziej świadoma bohaterka mięknie za każdym razem, gdy cokolwiek przypomni jej męża, a coś przypomina go nieustannie: czyjś profil, nos, wałęsający się po ulicy psiak, facet w pociągu, fajka, czapka. Znaki, sygnały, złudzenia, na okrągło.

Dopiero gdy przychodzi jej zmierzyć się z zupełnie nową rzeczywistością, jest w stanie dostrzec, jak selektywnie traktowała dotąd swoje wspomnienia. Aneta świadomie coraz częściej i coraz chętniej wychodzi z roli wdowy: uruchamiają się uśpione w jej głowie pokłady cynizmu i reakcje obronne, dzięki którym dostrzega, że śmierć męża nie musi być jednoznaczna z jej śmiercią, szczególnie społeczną. Im głębiej wchodzi we wspólną przeszłość, tym obraz jest odleglejszy od sielanki pierwszych scen: nagle idealny mąż i kochający ojciec jawi się jako Pan Mąż i Pan Tatuś, który znika w swoim biurowym sanktuarium, aby w ciszy i spokoju zajmować się rozważaniami nad kondycją człowieka, wolności, demokracji i religii. Aneta ma też w pamięci głośne imprezy, na których sokoły sąsiadowały z legionami i żołnierską nutą, a mąż swoim zachowaniem nijak nie przypominał księcia z bajki, którą mieli razem snuć dopóki śmierć ich nie rozłączy. Wreszcie Aneta z rozbrajającą szczerością wyśmiewa zasypianie na plaży nad dziennikami Churchilla i porywy serca godne samozwańczego bohatera-powstańca, obrażanie się i nie do końca moralne zagrywki na polu zawodowym. Do oczyszczenia coraz bliżej.

Dzięki takim działaniom, które w polskiej świadomości i kulturze nie mieszczą się w zbiorze czynów godnych wdowy w żałobie, Aneta jest w stanie odreagować potężną traumę, lecz przede wszystkim ma szansę spróbować na nowo zbudować swoją tożsamość, bez eliminacji wszystkich wad i lęków, lecz z pełną ich świadomością. Jest dowodem na to, że znany wszystkim bezpieczny schemat przechodzenia przez wszystkie etapy żałoby nie jest tak uniwersalny jak byśmy chcieli: kolejne stadia przeżywania straty mogą zamieniać się miejscami i przenikać, komplikować życie i zaskakiwać.

Aneta kreowana odważnie przez Agnieszkę Przepiórską wymyka się psychologicznym schematom, nakazom i społecznym wzorcom, by odnaleźć siłę i odwagę do dalszego życia. Tekst Piotra Rowickiego jest gorący i aktualny, ale unika zbędnej publicystyki: skupiając się na jednostkowym wymiarze nieszczęścia omija szerokim łukiem polskie poczucie narodowej traumy, z której - jak widać na przykładzie Anety - można się wyrwać wbrew tradycji, oczekiwaniom, normom i zwyczajom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji