Artykuły

Teatr Telewizji w trzech aktach

Jeszcze nie tragedia, ale już dramat. Tego lata trwa gorący spór o coraz bardziej okrojony Teatr Telewizji.

Akt Pierwszy: Fredro - tak, Mickiewicz - nie. - Co w poniedziałek o 20 leci na Dwójce? "M jak miłość". Ten serial ma 70 procent udziału w rynku, a pozostałe 30 procent widzów przypada na wszystkie inne kanały - mówi Jacek Hendigery, dyrektor mediów w domu mediowym Media Direction OMD. Tłumaczy, że właśnie wtedy najbezpieczniej jest wyemitować w Jedynce Teatr Telewizji, bo i tak mało kto go ogląda i raczej nie są to te same osoby, które oglądają "M jak miłość". Spektakle nie opłacają się telewizji, ale ze względów misyjnych musi je mieć. - Dlatego płacimy abonament i zgodziliśmy się na reklamy w telewizji publicznej, żeby robiła rzeczy nieopłacalne - dodaje Hendigery. A te TVP robi w coraz mniejszym zakresie. We wrześniu zobaczymy zaledwie jedno premierowe przedstawienie (w poniedziałek o 20.15) i cztery powtórki w soboty o... 13.15, a w październiku i listopadzie po dwie nowości i cztery powtórki. - Jesienią to nie jest zły czas antenowy! - mówi o sobotnim wczesnym popołudniu Piotr Dejmek, zastępca dyrektora Jedynki i współautor zmian w Teatrze.

Tymczasem Krzysztof Domagalik z redakcji Teatru Telewizji zastanawia się: - Co o tej porze można pokazać? Jakiś rodzaj teatru familijnego, popularnego. Jeżeli klasykę, to tylko "małą", więc Fredro - tak, Mickiewicz - nie. Bo kto chciałby oglądać "Dziady" przy niedzielnym obiedzie? - pyta.

Na razie Piotr Dejmek planuje wprowadzenie jeszcze jednej zmiany: zlikwidowanie nazwy Teatr Telewizji i zastąpienie jej Sceną Jedynki. Opowiada "Przekrojowi", że TVP przeprowadziła badania, w których na pytanie: "Czy chętnie oglądaliby państwo Teatr Telewizji?", około 30 procent respondentów odpowiedziało "tak", zaś na pytanie: "Jak kojarzy się państwu marka Teatr Telewizji?", duża grupa, jak mówi dyrektor, powiedziała "źle". Dyrekcja programowa połączyła te dwa fakty i zdecydowała o zmianie. Dejmek tłumaczy, że Teatr Telewizji przechodzi dziś podobną drogę jak swego czasu "Pegaz". Ale jaki był koniec drogi "Pegaza", wszyscy wiedzą: zniknął z ekranu.

- Zastąpił go nowy program kulturalny, który ma swoich widzów i z sezonu na sezon będzie zyskiwał coraz lepsze miejsce i w ramówce - zapewnia jednak Dejmek, bo on sam kwestię nowego tytułu dla teatralnego pasma uważa za mało istotną i rozdmuchaną przez media.

Akt Drugi: Teatr mój widzę gorący

- Pasmo, które pojawia się raz w miesiącu, to żadne pasmo - mówi Domagalik.

- W przyszłym roku będzie 12 premier, bo antena zamówiła 12. Gdyby chciała więcej, opracowalibyśmy dłuższą listę. Dla porównania: w 1998 roku łącznie, na obu antenach, pokazano około 90 nowych spektakli, w sezonie 2005/2006 mamy szansę najwyżej na 20-30.

Antena - tłumaczy Dejmek - zamówiła mniej niż dotąd spektakli nie ze względu na brak pieniędzy, lecz ciekawych pomysłów - choć tych napływa do redakcji około 600 rocznie!

Przy tak okrojonej liczbie premier ważna jest repertuarowa spójność, tymczasem koncepcje redakcji Teatru Telewizji i dyrekcji Jedynki zdecydowanie się ze sobą kłócą.

Na pytanie o nurt programowy Teatru Piotr Dejmek odpowiada, że będzie robił wszystko, co najlepsze z punktu widzenia telewidzów, a nie Jakiegokolwiek salonu". Jemu marzy się teatr faktu, sztuki mówiące o wydarzeniach z pierwszych stron gazet.

- W ramach tego pomysłu zostanie przeniesiony z Teatru Wybrzeże "Padnij" [na zdjęciu] - spektakl o żonach żołnierzy, którzy pojechali do Iraku. Kolejna propozycja to widowisko na podstawie sprawy z Biedronką. Oczywiście nie padnie tam nazwa, ale tekst był pisany w odniesieniu do tej historii - dodaje Krzysztof Domagalik.

Pomysłodawcy gorących sztuk zapominają jednak o jednym: praca nad interwencyjnym spektaklem trwa na tyle długo (trzeba zamówić tekst, napisać sztukę - i to dobrą! - skompletować obsadę, całość wyprodukować i wstawić do emisji), że w momencie premiery większość z nich dawno traci świeżość i aktualność. Dlatego trudno sobie wyobrazić, żeby tego typu propozycje stały się głównym nurtem Teatru. Redakcja chce dotykać współczesności w zupełnie inny sposób - nawiązała współpracę z Instytutem Pamięci Narodowej i liczy na to, że w archiwach znajdzie fantastyczne tematy na spektakle historyczne, rodzaj docu-dram. - Tylko wtedy musielibyśmy stworzyć ekstra fundusz na pisanie sztuk, a na razie go nie rna - mówi Krzysztof Domagalik.

Akt Trzeci: Ambicje

- Spory są, ale konfliktu nie ma - mówi o współpracy z redakcją Teatru Telewizji Dejmek. "Byłoby świetnie, gdyby dyrekcja Programu l TVP, zamiast żonglować w dowolny sposób liczbami premier, godzinami emisji i pomysłami repertuarowo-programowymi, (...) pozostawiła decyzje dotyczące jego programu i kierunku rozwoju (...) ludziom, których w tym celu specjalnie zatrudniono" - napisał tymczasem dla "Rzeczpospolitej" Paweł Konic, dyrektor Teatru Telewizji od dłuższego czasu nieobecny na Woronicza z powodu choroby. Ale dyrekcja Jedynki najwyraźniej nie zamierza przestać żonglować Teatrem. Niedawno ; na stronach internetowych TVP znalazła się ankieta, a w niej tylko jedno pytanie: "Czy podoba Ci się obecny repertuar Teatru Telewizji?". Odpowiedzieć można: "Tak", "Nie" lub "Nie wiem". Dziś 35 procent odpowiada "tak", 61 procent - "nie", a 4 procent - "nie wiem".

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w ten sposób sformułowana ankieta ma posłużyć wyłącznie jako kolejny argument, że w sprawie niezbędne są zdecydowane ruchy. Autorem większości zmian - od organizacyjnych po artystyczne - jest właśnie Piotr Dejmek, od półtora roku zastępca szefa Jedynki, wcześniej aktor i producent (w tym "Operacji Samum" Pasikowskiego). Także orędownik programu "Miasto marzeń", który pokazywał, jak Lesko i Czaplinek przechodzą mefamorfozę. Ten projekt okazał się jednak potknięciem. Oglądalność rozczarowywała - niewiele ponad milion widzów, czyli jak przeciętnie Teatr Telewizji, choć z większym budżetem (program kosztował siedem milionów złotych).

Podczas gdy w Jedynce są tarcia, w Dwójce liczba spektakli się nie zmieni. Krzysztof Domagalik mówi zresztą, że przedstawienia, które pojawiają się w Studiu Teatralnym Dwójki, to niemal wyłącznie propozycje redakcji zaakceptowane bez żadnych spięć.

Epilog: co dalej?

W dyskusji wokół Teatru Telewizji jedno jeszcze rzuca się w oczy - że brakuje w niej miejsca na rozmowę o kształcie samych spektakli. Zwraca na to uwagę w rozmowie z "Przekrojem" Maciej Nowak, szef Instytutu Teatralnego i dyrektor Teatru Wybrzeże: - Głównym problemem telewizyjnego Teatru jest brak wyrazistości gatunkowej - nie wiadomo właściwie, jakimi środkami on operuje.

Nowak dodaje, że sam spektakle telewizyjne ogląda rzadko zdemoralizowany słowami reżysera Tadeusza Minca, od którego usłyszał kiedyś: "Teatr Telewizji? Pan to ogląda? Przecież to taki tani film!". - To określenie jest dziś bardzo aktualne - mówi Nowak.

To, że Teatr nie zniknie na razie z telewizji, jest pewne. Za wiele osób by na tym straciło: aktorzy, reżyserzy, nieźle zarabiający na spektaklach producenci. Sama TVP byłaby zapewne przez wspomniane salony oskarżona o lekceważenie publicznej misji. Nie będę w tę wyliczankę wpisywać widzów. Nie wierzę, że ktoś się z nimi liczy.

***

Średnia widownia i oglądalność Teatru Telewizji w tvp1:

2001:1 370 000; 3,7 PROC.

2002:1 460 000; 3,9 PROC.

2003:1 230 000; 3,5 PROC.

2004:1 050 000; 2,9 PROC.

2005:1 200 000; 3,4 PROC.

(DANE ZA: AGB POLSKA-07-2005 T./Nr 31

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji