Artykuły

Teatr krytykuje kapitalizm i rozlicza się z przeszłością

Festiwal Prapremier pokazał siłę polskich dramaturgów. Teksty napisane przez młodych twórców nie pozostawiają suchej nitki na kapitalizmie, krytykują kryzys i rozliczają się z przeszłością - pisze Anna Tarnowska w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

XI Festiwal Prapremier zakończył się wielkim sukcesem spektaklu "Lubiewo" [na zdjęciu] z krakowskiego Teatru Nowego. Reżyser Piotr Sieklucki postanowił zaadoptować na scenę pierwszą powieść gejowską autorstwa Michała Witkowskiego. Z powodzeniem - opowieść o dwóch podstarzałych homoseksualistach to nie tylko ironiczny i podpadający pod pastisz obraz mniejszości seksualnych w Polsce, ale też poruszenie tematu, który - mimo regularnie organizowanych Manif, marszów równości i setek petycji wołających o równouprawnienie - jest wciąż w Polsce tematem tabu.

Zresztą "Lubiewo" to niejedyny spektakl, który posługuje się mniejszościami seksualnymi i osoby transpłciowymi do krytyki obecnej sytuacji społecznej w Polsce.

Bo demokracja, o którą przez lata walczyliśmy, nie przyniosła wolności wszystkim. Wie o tym Adam, bohater "Ciał obcych" w reżyserii Kuby Kowalskiego. Młody chłopak walczący w opozycyjnym podziemiu w czasach PRL-u ukrywa przed przyjaciółmi swoją seksualną tożsamość - czuł się kobietą. Po 1989 roku zrzuca maskę - w końcu mamy demokrację. I zostaje sam. Nie akceptuje go najbliższa rodzina, dawni współkonspiratorzy, naśmiewa się lekarz. Także w "Położnicach szpitala św. Zofii" pióra Pawła Demirskiego, niemowlę - gej urodzone przez pacjentkę kliniki staje się kluczowym problemem młodej pary, którzy nie tak wyobrażali sobie słodycz rodzicielstwa.

Ale mniejszości seksualne nie służą dramaturgom tylko do walki o ich prawa, a - jak zauważa Paweł Sztarbowski, dyrektor artystyczny Festiwalu Prapremier - wyrażają potrzebę tworzenia historii, które zajmują się osobami i wątkami pomijanymi w mainstreamowym repertuarze spraw zaprzątających głowy polityków. - Teatr to dobre medium dla opowieści alternatywnych, takich, dla których zwykle nie ma miejsca w głównym nurcie polityki, budzących zbyt silne kontrowersje - uważa Sztarbowski. - W tym sensie teatr okazuje się świetnym narzędziem krytycznym, bo może czynić problemy widzialnymi. Kryzys, słabość, zależność, konflikt - to zawsze dobry punkt wyjścia do poszukiwań scenicznych.

Spośród 11 spektakli konkursowych zaprezentowanych na Festiwalu niemal połowa rozlicza się z przeszłością. Wystarczy wspomnieć choćby o "Aleksandrze" Marcina Libera, który zrzuca z pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego, czy "Awanturę warszawską" Michała Zadary, świetnie obnażającą niemoc polityków, bezcelowość zabiegów dyplomatycznych w krytycznych sytuacjach politycznych, jakimi są wojny czy powstania. Ale też przecież kryzysu ekonomicznego, w którym boryka się Europa. O przeszłość upominają się także bohaterowie wspomnianego "Lubiewa", którzy właściwie nie widzą plusów demokracji. - Od rozliczania odchodzić nie warto - uważa Sztarbowski.

Czy można znaleźć wspólny mianownik spektakli zaprezentowanych na Festiwalu? Raczej nie. - Są oczywiście pewne nurty wiodące - mówi Sztarbowski. - Jednak zależało mi, żeby na Prapremierach pokazać wielobarwność polskiego teatru, uświadomić, że przestrzeń pomiędzy Piotrem Cieplakiem a Moniką Strzępką czy też pomiędzy dużymi teatrami instytucjonalnymi a niezależną grupą Coincidentia z Białegostoku jest ogromna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji