Szekspir na Nowym Świecie
Świetne widowisko - tak najkrócej można określić ostatnią produkcję legnickiego Centrum Sztuki -Teatru Dramatycznego, pierwszą premierę w nowym sezonie artystycznym. Legnicka wersja "Koriolana" - ostatniego dzieła Williama Szekspira - rozgrywa się w scenerii koszar pruskich grenadierów. W miejscu, w którym przez prawie pół wieku stacjonowały sojusznicze wojska Armii Radzieckiej. Wymowa politycznego dramatu, wystawionego w piątą rocznicę opuszczenia Polski przez Rosjan, i to na tydzień przed wyborami, nieco ostudziła gorączkę towarzyszącą przedwyborczej kampanii. Dynamiczny spektakl - pełen goryczy, muzyki, ognia i pierza - przyciągnął dziesiątki kandydatów z różnych list wyborczych...
Przedstawienie rozpoczyna się od szturmu zbuntowanego ludu na bramę miasta - specjalnie zbudowaną na potrzeby spektaklu. Aby skrócić widzom drogę do hali, od ul. Nowy Świat rozbito część koszarowego muru. Rewolcie towarzyszyła doskonała muzyka wrocławskiego zespołu Kormorany, który asystował aktorom aż do końca przedstawienia. Przez pierwszy kwadrans akcja rozgrywa się na koszarowym dziedzińcu, a widzowie byli częścią zbuntowanego ludu. Spacerując po placu oglądali oryginalnie zaaranżowane sceny, w tym z udziałem żywego konia. Wraz z aktorami i muzykami publiczność przeszła następnie do zimnej hali, gdzie przez czterdzieści minut obserwowała druga cześć przedstawienia. w przerwie zziębnięci mogli się rozgrzać przy ognisku, grzanym winie i gorącej herbacie. Na trzecią część przedstawienia, trwającą około dwudziestu minut, znów wrócili do służącej Rosjanom za garaż hali.
Dzieło przełożone przez Stanisława Barańczaka i wyreżyserowane przez Krzysztofa Kopkę było niekonwencjonalne pod każdym względem. Klasyczny dramat, pokazany w surowych i zimnych wnętrzach (inscenizacja Jacek Głomb) przeszedł najśmielsze oczekiwania widzów. Aktorzy biegający po zasypanej gęsim pierzem podłodze, tłuczący naczynia i rzucający rozpalonymi pochodniami, to tylko niektóre z długiej listy oryginalnych pomysłów. Wystrój i urządzenie hali (którą do dziś zdobią rosyjskojęzyczne ostrzeżenia "nie palić!" i "kierowco przestrzegaj przepisów ruchu drogowego") prawie w ogóle nie zostało zmienione. Scenograf Małgorzata Bulanda, by zachować naturalną scenerię wnętrza, dodała jedynie kilka prostych rekwizytów.
Pochwały należą się aktorom. Dariusz Maj, wcielający się w tytułową postać, zwycięsko wyszedł z walki z tremą i przeziębieniem. Gdy wszyscy trzęśli się z zimna, półnagi wygłaszał kilkuminutowy monolog. Na widok roznegliżowanego aktora paniom z pierwszych rzędów miękły serca i tylko obecność mężów powstrzymywała je przed okryciem aktora przygotowanymi dla widzów kocami. Maskotką przedstawienia był kilkuletni Mateusz Ogrodnik - odtwórca młodego Marcjusza, syna Koriolana. Atrakcją miał być występ młodych dziewcząt z grupy tanecznej Pretekst, ale tancerki - pod przywództwem Messaliny (Ewelina Gronowska) - ciągle gubiły rytm i miały problemy z koordynacją.
"Koriolan" to historia dzielnego wodza rzymskiego, znienawidzonego przez lud za pychę i zarozumialstwo, a równocześnie uwielbianego za niespotykaną męskość i waleczność. Odniesione w bojach rany początkowo rekompensują jego porywczość. Dlatego najpierw pojawia się w Rzymie jako bohater, by później utracić poparcie ludu. Nazwany zdrajcą nie potrafi okazać skruchy i zostaje wygnany z miasta. Chcąc się zemścić, wchodzi w układ ze swym odwiecznym wrogiem Tullusem Aufidiuszem i odnosi spektakularne zwycięstwa.
Szalony i żądny władzy nie chce iść na ugodę, do której zawarcia nie jest go w stanie namówić nawet najbardziej oddany przyjaciel. Lekarstwem okazują się dopiero namowy matki i żony, które wymuszają na nim rezygnację z ataku na Rzym. Uległość Koriolana wprawia we wściekłość Aufidiusza, który nie mogąc zrealizować wielkiego planu wydaje rozkaz śmierci na swego dawnego wroga i przyjaciela zarazem. Koriolan ginie, ale zostaje pochowany jak bohater. Od tego czasu rzymianie wychwalają matkę i żonę wodza, które ocaliły miasto przed zagładą.
Przedstawienie trzeba koniecznie obejrzeć. Wystarczy tylko ubrać się ciepło i ewentualnie zaopatrzyć w piersiówkę ulubionego rozgrzewacza.