Król Roger XXI wieku
Tylko raz w listopadzie (22.11.) będzie można obejrzeć wybitny spektakl w warszawskim Teatrze Wielkim - "Król Roger" Karola Szymanowskiego. Reżyserem tej nietypowej opery, którą sam kompozytor nazywał dramatem muzycznym, jest Mariusz Treliński, uchodzący za wizjonera teatru. Jego koncepcję dzieła wspiera tutaj, podobnie jak i przy realizacji "Madame Butterfly", znakomity scenograf Boris Kudlicka.
"Król Roger" od początku swojego scenicznego żywota (czyli od 1926 r.) wywoływał duży oddźwięk u publiczności zarówno z powodu libretta jak i muzyki. Libretto, którego autorami są pospołu: Jarosław Iwaszkiewicz i Karol Szymanowski nie ma w sobie nic z tradycyjnego dramatu opery: brakuje w nim wyrazistej akcji, ostrego konfliktu między bohaterami, napięć. Rzecz dotyczy idei i emocji z nimi związanych, w dodatku przedstawione to jest w sposób wieloznaczny, poetycki i mocno symboliczny. Dramat traktuje o upadku i narodzinach wiary, pokazuje różne drogi człowieka do szczęścia, problem tolerancji w każdej dziedzinie, ale i dylematy władzy. Były to i są ciągle aktualne problemy, choć dziś może nawet bardziej palące niż w początkach mijającego wieku.
Toteż pogratulować należy dyrekcji Teatru Wielkiego, że zdecydowała się na przypomnienie tego wybitnego dzieła po 14 latach od jego ostatniego wystawienia i zadbała o znakomite jego wykonanie pod każdym względem. Poza wspaniałą reżyserią i scenografią spektakl wzbogaca znakomicie przygotowany przez Bogdana Golę chór (a dokładnie dwa). Autorami interesujących kostiumów są Magdalena Tesławska i Paweł Grabarczyk. Subtelną, adekwatną do nastroju scen choreografię stworzył Emil Wesołowski, a klimat każdej sytuacji scenicznej podkreślał światłem Stanisław Zięba. Oczywiście, ostatnie słowo w operowym dziele należy zawsze do solistów i dyrygenta. Jacek Kasprzyk przygotował spektakl perfekcyjnie, a wszyscy soliści, którzy śpiewali w obsadzie premierowej (Wojciech Drabowicz - Król Roger, Roksana - Izabella Kłosińska, Erdsi - Krzysztof Szmyt, Pasterz - Adam Zdunikowski, Archiereios - Mieczysław Milun, Diakonissa - Wanda Bargiełowska) wypadli bez zarzutu.
Twórczość Szymanowskiego - mimo upływu prawie 100 lat - ciągle zdaje się zbyt trudna w percepcji współczesnych. Prawdopodobnie z tego też powodu nie umieliśmy wyeksportować jego muzyki w świat, choć byłby to jeden z najlepszych towarów, jakie mamy. Sądząc jednak z liczby dotychczasowych realizacji tej opery za granicą - muzyka Szymanowskiego ciągle czeka na swój czas. Może ta wielce oryginalna i poetycko piękna realizacja odkryje jej uroki na trwałe?