Artykuły

Poprzedni tytuł słabo nadawał się na tytuł albo Nie płakałem po Jarockim

I nie chodzi o jakieś deklaracje pod tytułem po Wojtyle, po Jacksonie, po innych. Chociaż też oczywiście chodzi. Natomiast w ciągu ostatniego roku zmarło tylu Wybitnych Twórców/Reformatorów Polskiego Teatru, że skończyły mi się ilości smutku na tę okoliczność - pisze Michał Kmiecik w felietonie dla e-teatru.

Kiedy, jakoś w grudniu chyba, czytałem pierwszy raz, że "zmarł wybitny polski reżyser", padł na mnie blady strach. Byłem wtedy chory i czułem się źle. Czy to już? To tak to wygląda? Żadnego światełka w tunelu, nic? Leży sobie człowiek i leży, kaszle, smarka, nie zdąży zauważyć, że to już, że po wszystkim i chwilę później czyta o tym na e-teatrze? Okazało się jednak, że chodziło o Hanuszkiewicza. Co, nie ukrywam, przyjąłem z pewną ulgą.

Kilka miesięcy później, jakoś niedawno, umarł Axer. Nie no, oczywiście, żal człowieka. Zwłaszcza że wtedy znowu okazało się, że zmarł wybitny polski reżyser. Nauczony doświadczeniem z Hanuszkiewiczem, tym razem byłem już spokojny. Zwłaszcza że wieczorem TVP Kultura puściła jakąś nagraną realizację teatralną. Której nie dało się oglądać. Aktorstwo było złe, szyny były złe, a podwozie, podwozie też było złe. Inteligenckie ly też było złe, oczywiście. Więc nie mogła być to żadna z wielu moich premier przecież. Zwłaszcza, że nie pracowałem nigdy z Łomnickim. Który tego realizowanego dla telewizji spektaklu nie uratował. Bo tez był zły. Chociaż przecież zagrał w "Pokoleniu" Wajdy. I Artura Ui w "Karierze Artura Ui". Nawet jeżeli nie była to "Kariera Artura Ui" Wojtka Klemma z Teatru KC Norwida w Jeleniej Górze.

Niemniej jednak, śmierć Axera była momentem przełomowym. Ponieważ w prasie, a przynajmniej w tak zwanych mediach społecznościowych zaczęła pojawiać się refleksja, że wszyscy, którzy umierają, są wybitni. Zwłaszcza jeśli chodzi o reżyserów. Polskich reżyserów.

Chyba że chodzi o Schlingensiefa. On też zaczął być wybitnym reżyserem, kiedy umarł przy okazji Biennale w Wenecji. Chociaż pierwszy artykuł na jego temat pojawił się na Wikipedii jakoś w połowie września 2010 roku. Więc najwyraźniej nie był wtedy jeszcze aż tak wybitnym zmarłym reżyserem. Jego znaczenie wzrosło, kiedy CSW i kilka innych organizacji związanych ze sztukami wizualnymi zdecydowało się zorganizować pokazy jego filmów. Chociaż "Für Elise" i "Menu Total" można zobaczyć też na YouTube'ie. Więc być może nie była to aż tak wybitna postać. Czy naprawdę ktoś liczył na to, że na kimkolwiek zrobi wrażenie realisty show z azylantami zatytułowane "Kochajcie Austrię", skoro polska odpowiedź na ten program, "Kocham Cię, Polsko" emitowana za publiczne pieniądze w państwowej telewizji z udziałem celebrytów, którzy wydają się być również przybyszami z jakiegoś skądś indziej, nie doczekała się ani jednej porządnej analizy na łamach "Didaskaliów", że o dedykowanym numerze "Notatnika Teatralnego" nie wspomnę?

Tym bardziej, że Axera i Hanuszkiewicza zdarzało się wymieniać w jakichś bezrefleksyjnych ciągach skojarzeniowych nazwisk. Co nie zdarzyło się chyba nikomu ze Schlingensiefem w sytuacji bezrefleksyjnego ciągu zatytułowanego "niemiecki teatr". Dla przypomnienia, niemiecki teatr to "volksbühne-schaubühne-castorf-ostermeier-pollesch-marthaler".

Nie zrobiło mi się przykro, że nie ma z nami wielkiego artysty sceny Jerzego Jarockiego. Zrobiło mi się przykro, kiedy umarł Andrzej Ursyn Szantyr, jeden ze Świadków w "Transferze!". Ale że nie ma z nami kolejnego wielkiego wybitnego polskiego reżysera, mało tego, Kreatora Kultury według ostatniego rozdania Paszportów Polityki, no to nie specjalnie, muszę powiedzieć. Owszem, przykro, że nie ma człowieka. Ale z drugiej strony, za zajmowanie się Gombrowiczem zamiast rzeczywistością, mogło go też spotkać coś znacznie gorszego. Miłość różnych takich dziwnych grup polskich inteligentów. A jak wiadomo dzięki Fassbinderowi (oraz też Ance Herbut i Łukaszowi Twarkowskiemu), miłość jest zimniejsza niż śmierć. Więc może tak naprawdę lepiej się stało.

PS. Wiem, że to się słabo nadaje na lead, ale nie miałbym nic przeciwko, żeby tak kiedyś przeczytać o tym, że żyje jakiś wybitny polski reżyser. Nie mówię nawet o sobie. Ale byłoby to budujące, móc raz na jakiś czas przeczytać, że ktoś jest i fajnie, że jest, bo byłoby gorzej, gdyby tego kogoś nie było.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji