Artykuły

Zakopane. "Liczba Aniołów" w rocznicę śmierci Władysława Hasiora

- Chwycił kamień, a miał wielkie dłonie - takie łapy wspaniałe, paluchy potworne. Popatrzył na mnie, wsadził kryształ do ust i po prostu go gryzł - o Władysławie Hasiorze [na zdjęciu] z Tomaszem A. Żakiem, reżyserem spektaklu "Liczba Aniołów", rozmawia Bartek Solik.

Przyjaźniliście się z Władysławem Hasiorem?

- Tak, śmiem powiedzieć, że z Hasiorem to była przyjaźń, ale nigdy nie powiedziałem do niego per ty. To jest mój mistrz, który nie musiał być reżyserem i twórcą teatru - tak jak ja. Cały czas go odkrywam. Dzisiaj żałuję różnych chwil między nami, które mogłem wykorzystać. Ale tak to jest, że po latach zarozumiali gówniarze przypominają sobie, że czegoś nie wzięli od taty.

Mogę mówić o nim jak o przyjacielu naszego teatru. Władysław Hasior, jako jeden z nielicznych, otworzył drzwi na grupę amatorów, którzy chcieli uprawiać teatr.

Dzięki niemu udało się stworzyć Teatralne Spotkania Obrzeży, które mój teatr kreował na początku. Siedem edycji spotkań odbyło się w jego galerii. To była wielka przygoda.

Teraz Hasiora próbuje się zaszufladkować, przyklejać mu etykietki dziwoląga, przyjaciela PRL-u, gościa z komuny, z układu.

- Nie da się powiedzieć, jaki był Władysław Hasior. Odbyliśmy razem mnóstwo spotkań, kilka sam na sam. Dzisiaj rano na cmentarzu ludzie składali kwiaty, wieńce. Były jakieś tam gadki mniej lub bardziej udane.

Na płycie grobowca położyłem kamień z gór. To nie jest przypadek. Kamienie mają siłę, energię. Kiedyś między nami zdarzyła się taka historia: w Grecji, na rumowisku skalnym przy grocie Zeusa, znalazłem odłamki kryształu górskiego.

Jeden spory kawałek przywiozłem Hasiorowi. Siedzimy w Zakopanem i mówię, że mam prezent dla niego. Chwycił ten kamień, a miał wielkie dłonie - takie łapy wspaniałe, paluchy potworne.

Popatrzył na mnie, wsadził kryształ do ust i po prostu go gryzł. Nie wiem, czego w tym kamieniu próbował. Siedzieliśmy bez słowa, nie komentowałem jego zachowania. Taki właśnie był Hasior.

- O czym jest "Liczba Aniołów"?

- O tym, o czym nie pamiętamy. Jesteśmy społeczeństwem w 90 proc. katolickim, a chyba nie do końca wierzymy w Boga, bo nie wierzymy w diabła.

Diabeł może być bohaterem horroru albo zabawką medialną. Tymczasem diabeł - nośnik kary za złe życie, w naszej świadomości nie istnieje.

W spektaklu próbujemy zmierzyć się z tym tematem. Anioł to także diabeł. Ma dwa oblicza - jedno, do którego rodzice uczą nas się modlić "Aniele Boży, stróżu mój...", drugie - anioła strąconego z niebios na ziemię za bunt.

W spektaklu oba anioły występują. Szukaliśmy ich obecności w miejscach, które są dzisiaj najbardziej "przedeptane" przez Polaka i modne wśród polityków. Kiedy zbliżają się wybory, każdy mówi, że największą plagą dzisiejszych czasów jest bezrobocie i wszyscy obiecują, że to zmienią.

Więc szukamy diabła w urzędzie pracy.

Spektakl "Liczba Aniołów" tarnowskiego Teatru Nie Teraz powstawał trzy lata. Swoją premierę miał 29 września 2004 r. w Teatrze im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Zakopanem. Autorem scenografii, scenariusza i reżyserem jest Tomasz A. Żak, który w 1980 roku powołał do życia Teatr Nie Teraz.

W "Liczbie Aniołów" występują Albert Opolski, Łukasz Gawlik, Szymon Seremet. Na bębnach gra niewidoczny podczas spektaklu Mirosław Poświatowski. Tarnowski teatr pokazał "Liczbę Aniołów" pod Tatrami 16 lipca - w szóstą rocznicę śmierci Władysława Hasiora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji