Artykuły

Teatralni konkwistadorzy

Tysiące ludzi oglądały występ polskiego Teatru Ósmego Dnia na największym festiwalu teatralnym obu Ameryk.

W jednym z ostatnich kadrów filmu Wernera Herzoga "Aquirre, gniew Boży" płynący dziewiczą, tropi­kalną rzeką szalony konkwistador widzi żaglowiec na wierzchołku najwyższego drzewa. Statek raniący chmury urwanym dziobem wisi w powietrzu na granicy ja­wy i snu. Arka, metalowy, teatralny statek poznańskich Ósemek, przez pięć dni (7-11 kwietnia) żeglowała w Bogocie w parku Simona Bolivara, na wysokości 2600 metrów, w mieście bez rzeki poło­żonym na płaskowyżu między dwoma pasmami górskimi. Teatr Ósmego Dnia to dopiero drugi polski zespół zaproszony na Festiwal Teatrów Iberoamerykańskich w Bogocie, największy przegląd teatralny obu Ameryk. Sześć lat wcześniej organi­zatorzy zaprosili Teatr Biuro Podróży ze spektaklem "Carmen". Dla układającej program festiwalu dyrektor Fanny Mikey Polska kojarzy się przede wszystkim z monumentalnymi widowiskami plene­rowymi o humanistycznym, antywojen­nym lub prospołecznym przesłaniu. Taka była "Carmen", taka jest też "Arka". Jak­by niepasująca do codzienności połu­dniowoamerykańskich widowisk ulicz­nych, gdzie na równych prawach kon­kurują ze sobą tancerze i agitatorzy, żon­glerzy, grajkowie. Nawet sprzedawcy zagarniają każdą większą grupkę widzów. Grają w przejściach i na pasach. Pod ko­ściołami i na placach.

Nie zabijesz mojej wolności

"Arka" Ósemek to spektakl grany od czterech lat na największych świato­wych festiwalach i funkcjonujący nie tyle jako wizytówka polskiego teatru, ile ma­nifest artystów kontrkultury skonstru­owany z kilku prostych obrazów o uni­wersalnym przesłaniu: nie można zabić wolności, człowiek zawsze będzie do niej dążył. W spektaklu Teatru Ósmego Dnia spalony dom zabiera się z sobą. Teatralne obrazy odpowiadają słowom-ideom jak z poezji Herberta: "Ty jesteś Miasto". Bo­haterowie-tułacze pchają przed sobą pło­nące okna, chowają dym w walizkach, za­trzaskują ogień między okładkami ocalo­nych z pożogi książek.

Każda z kilku tworzących spektakl se­kwencji angażuje emocje widza, który staje się tłumem bawiącym się na wiej­skim weselu, celem dla ścigającej go wo­jennej machiny, a w końcu morzem, po którym żegluje Arka z emigrantami, ostatni azyl dla skrzywdzonych i poniżo­nych. W finale srebmo-purpurowa kara­wela odfrunie na metaforycznych skrzy­dłach wyobraźni do innego, lepszego świata. I jest w tej scenie wiara w człowie­ka, w sens wszystkich rzeczy dobrych i złych. Nadzieja, że zawsze coś ocaleje.

Po co jest teatr uliczny

Poznańskiemu spektaklowi każda pu­bliczność nadaje nowe sensy, wpasowuje własne emocje w symboliczne działania aktorów. Tu, w Kolumbii, wojna nie jest jak u nas odległym wspomnieniem, woj­na domowa jest teraźniejszością. Lewico­wo-kokainowa partyzantka FARC kon­troluje obszar większy niż Szwajcaria, po­rwania dla okupu stały się codzienno­ścią. Bogota na co dzień i nawet podczas festiwalu mimo ściągniętej wielkiej ilości wojska i policji to bardzo niebezpieczne miasto. Nocne strzelaniny. Kradzieże. Rozboje. Napadnięto na Niemców z Tha­lia Theater. Podczas festiwalu telewizyjne relacje przerywano wystąpieniem prezy­denta, który przepraszał za zabicie przez oddziały rządowe pięciu niewinnych wieśniaków.

Nic więc dziwnego, że pokazy "Arki" oprócz wymiaru teatralnego miały rów­nież czytelny wymiar społeczny, wykra­czający poza kastowy charakter kolumbij­skiego społeczeństwa podzielonego na biednych i bogatych, białych i koloro­wych. Jeden z aktorów Ósemek Marcin Kęszycki relacjonuje pozaregulaminową wyprawę zespołu do slumsów na obrze­żach miasta na spotkanie z podopieczny­mi poznanych w Bogocie instruktorów teatralnych: "Oglądaliśmy występy dwóch amatorskich grup złożonych z trudnej młodzieży, która dzięki teatrowi rzuciła narkotyki. To nie jest oblicze miasta prze­znaczone dla turystów. Chłopaki z dziel­nic nędzy nigdy nie wezmą udziału w wielkim festiwalu. Miasto się ich wsty­dzi". Ósemki wywodzą się z ruchu konte­stacji lat 80., dlatego złości ich festiwalo­wy i nowobogacki blichtr Bogoty.

A ja nie mogłem pozbyć się wrażenia, że teatr uliczny był jedynym demokra­tycznym widowiskiem podczas festiwalu. Kiedy ogląda się spektakle w salach te­atralnych, na widowni siedzą sami do­brze sytuowani Kreole. Metysów, Murzy­nów, Indian nie stać na bilety. Tymczasem na Ósemki każdego dnia przychodziło 7-10 tysięcy ludzi, którym w "Arce" opo­wiadano o możliwości przezwyciężania cierpienia. O sile ludzkiego uporu.

Teatr nie podbija obcych lądów. Ale za­gnieżdża się w głowie, uczy wyobraźni, daje wytchnąć od codzienności. W Bogo­cie zrozumiałem, po co potrzebny jest te­atr uliczny.

Na zdjęciu: "Arka".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji