Artykuły

Stefan Rembowski

Mówił o sobie, że był zawsze "monogamistą artystycznym" i dzięki temu pozostał w tym Teatrze ponad 40 lat. Tu powstały jego wspaniałe piosenki - sentymentalne i żartobliwe przeboje - kompozytora STEFANA REMBOWSKIEGO wspomina ZBIGNIEW KORPOLEWSKI.

Był warszawianinem z urodzenia, zawsze towarzyszącym losom tego miasta. Urodził się 11 listopada 1923 roku, zmarł 13 września 2012 roku. Był muzykiem wybitnym z powołania, zawodu i wykształcenia. Podziemne okupacyjne konserwatorium ukończył w klasie fortepianu w roku 1943, a więc w konspiracyjnej Warszawie. Tam wcześniej zdał maturę, tam też uczestniczył w ruchu oporu jako żołnierz ZWZ, a potem Armii Krajowej. Po wojnie w latach 1944-1945 odbył służbę wojskową w Centralnym Domu Wojska Polskiego w Lublinie, w charakterze... pianisty. Tam też w Teatrze Wojska powstały jego pierwsze kompozycje. Był muzykiem kompletnym i wszechstronnym, jednym z najzdolniejszych i najciekawszych muzyków swojego pokolenia. Tworzył muzykę lekką i niezwykle melodyjną. Można Go śmiało porównać z naszymi najwybitniejszymi melodykami muzyki rozrywkowej, takimi jak: Władysław Szpilman, Seweryn Krajewski, Włodzimierz Korcz czy Duduś Matuszkiewicz.

Był ponadto człowiekiem o niezwykłym poczuciu humoru, uchodził w środowisku artystycznym za jednego z najdowcipniejszych ludzi w Polsce. "Wyznawał" humor abstrakcyjny i żarty angielskie. W tej dziedzinie był porównywany do współczesnych mu: Adolfa Dymszy, Kazimierza Rudzkiego, Jerzego Dobrowolskiego czy Jeremiego Przybory. Stworzył wiele, powtarzanych do dzisiaj, powiedzeń i kalamburów. To on mianował swojego ulubionego aktora, Bohdana Łazukę, "pieszczochem socjalizmu", to on ośmieszał z kamienną, pokerową twarzą otaczającą nas, coraz mniej zabawną, rzeczywistość.

To wielka szkoda, że muszę o tym wszystkim pisać w czasie przeszłym, ale tak się stało, że odszedł od nas ktoś niezwykle barwny i wrażliwy. Bardzo się lubiliśmy, współpracowaliśmy przez całe lata w Teatrze Syrena, do którego zaangażował Go w roku 1949 dyrektor Jerzy Jurandot, zaraz po przeniesieniu tej sceny z Łodzi do Warszawy. Stefan Rembowski miał już wówczas za sobą epizod jako kierownik muzyczny sceny rewiowej w Teatrze Chochlik we Wrocławiu pod dyrekcją Bronisława Broka. Tam powstało kilka kompozycji muzycznych i kalambur "Brok talentu".

Do Syreny trafił jako pianista, ale prawie natychmiast dal się poznać jako kompozytor i aranżer, a w konsekwencji został kierownikiem muzycznym tego Teatru.

Mówił o sobie, że był zawsze "monogamistą artystycznym" i dzięki temu pozostał w tym Teatrze ponad 40 lat. Tu powstały jego wspaniałe piosenki - sentymentalne i żartobliwe przeboje. Tutaj powstały m.in.: "Nie udawaj", "Kłamiesz", "Ballada portugalska", "Miło wspomnieć" czy "Nie udała się miłość" w wykonaniu Ireny Santor, czy niezapomniana "Nie jestem głupia" w wykonaniu Lidii Korsakówny. Tu powstał też musical "Czarna Mańka" z Ewą Kuklińską w roli tytułowej. W tym czasie powstają też opracowania muzyczne dla wielu teatrów dramatycznych i operetkowych. Wiele piosenek Rembowskiego doczekało się też wykonań wybitnych śpiewaków operowych, takich jak: Krystyna Szostek-Radkowa, Bernard Ładysz czy Bogdan Paprocki.

W roku 1963 rozpoczyna współpracę kompozytorską z radiem i telewizją. "Jak to dziewczyna", ze słowami Andrzeja Bianusza, była nie tylko debiutem radiowym, ale natychmiast stała się jednym z najefektowniejszych polskich przebojów, wygrywając wielki plebiscyt "Expressu Wieczornego". W tym samym plebiscycie zostaje nagrodzona piosenka "Tyjeszcze nie wiesz" ze słowami Jacka Korczakowskiego. Na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Rio de Janeiro w roku 1966 nagrodę prasy i publiczności otrzymuje śpiewana przez Irenę Santor piosenka "Tak daleko już jesteśmy" z tekstem Romana Sadowskiego.

Piosenki Stefana Rembowskiego stawały się coraz częściej wielkimi przebojami festiwali w Opolu i Sopocie, były nagradzane zarówno przez profesjonalne jury, jak również zyskiwały wielkie uznanie publiczności. Pomimo tych sukcesów Stefan pozostał człowiekiem niezwykle skromnym i w gruncie rzeczy bardzo nieśmiałym. Stąd też jego stosunkowo słaba siła przebicia i niezwykle mała popularność w stosunku do artystycznych dokonań. Jego największe przeboje to: "Mówiły mu" ze słowami Andrzeja Bianusza w wykonaniu Maryli Rodowicz, "Srebrne wesele" z tekstem Edwarda Fiszera, zaśpiewane przez Wiktora Zatwarskiego czy wreszcie "Bo z dziewczynami" - piosenka wykonana brawurowo przez Jerzego Połomskiego. Największym przebojem stała się jednak piosenka "Jadą wozy kolorowe" z tekstem Jerzego Ficowskiego, w niepowtarzalnym wykonaniu Maryli Rodowicz. Piosenka ta miała również wielu wykonawców zagranicznych, i to z krajów tak dla nas egzotycznych jak Japonia czy Wenezuela. Wygrała też sporo plebiscytów i festiwali, była radiową piosenką roku 1970 i wykonywana jest nadal z wielkim powodzeniem.

Kompozycje Stefana Rembowskiego były wykonywane, jak już wspomniałem, przez największe gwiazdy estrady, teatru i kabaretu, do których niewątpliwie należą: Maria Koterbska, Irena Kwiatkowska, Maryla Rodowicz, Irena Santor, Lidia Korsaków-na, Jarema Stępowski, Jerzy Połomski czy Bohdan Łazuka. Piosenka mundialowa "Entliczek-pentliczek" została uznana za hymn polskich kibiców i chociaż powstała z okazji piłkarskich mistrzostw świata w Barcelonie, dzięki finezyjnemu wykonawcy, jakim okazał się Bohdan Łazuka, przetrwała do dzisiaj i "obsłuży" jeszcze pewnie kilka kolejnych mistrzostw świata. Za swoją twórczość, jak już wspomniałem, zmarły artysta był nagradzany i honorowany dość skromnie. Otrzymał Złoty Krzyż Zasługi, odznakę Zasłużonego Działacza Kultury, okolicznościowy medal "IV wieki stołeczności Warszawy" i "Sylwestra" przyznanego przez Teatr Syrena. Trudno powiedzieć, ile w tym urzędniczej indolencji, a ile skromności i nieśmiałości samego artysty. Stwierdzić można jedynie, że siłę przebicie miał odwrotnie proporcjonalną do siły swego talentu. W naszym kraju skromność wielkich nie zawsze wzbudza szacunek "maluczkich"... Jedno jest pewne, że odszedł od nas artysta niezwykle wrażliwy, piękny duchem i swoimi twórczymi dokonaniami. Pozostawił po sobie urokliwe piosenki i kilka żartów, którymi bawił bliźnich.

Takim pozostanie w naszej pamięci. Reszta jest milczeniem, z przymrużeniem oka oczywiście - właściwym dla czarującego artysty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji