Artykuły

O siedem lat za późno

"Niżyński" w reż. Waldemara Zawodzińskiego z Teatru im. Jaracza w Łodzi. Pisze Marek Kubiak w serwisie Teatr dla Was.

Często, kiedy wychodzę z teatru rozczarowany słabym spektaklem, jedyne co mam ochotę zrobić to pójść za kulisy, stanąć przed aktorami / reżyserem i otwarcie zadać im pytanie: czy sami w głębi ducha i z ręką na sercu wierzą w artystyczną wartość i jakość tego, co przed chwilą pokazali na scenie? Gdyby odpowiedź Kamila Maćkowiaka - odtwórcy tytułowej roli w monodramie "Niżyński" w Teatrze im. Jaracza w Łodzi - była twierdząca i z podniesionym czołem on sam podpisałby się pod ekwiwalentem scenicznym dzieła, mogłoby to jedynie świadczyć o jego nonszalancji, braku samokrytycyzmu i zwykłym aktorskim zadufaniu. Sam nie wiem co gorsze?

Trzeba naprawdę niebywałego talentu, i aktorskiego i tanecznego, by porywając się na taką rolę sprostać zadaniu, nie narażając się na efekt skali. Tekst bazujący na dziennikach tancerza pisanych przez sześć tygodni jego rozwijającego się obłędu - który to skazał go na izolację i odciął od sceny do końca życia - jest dość poruszający, choć ciężki momentami do strawienia w tak pokaźnej dawce, przede wszystkim przez swoją bełkotliwość. Ale widz dzięki temu potrafi zrozumieć powody choroby psychicznej i nerwowego załamania artysty. Kolosalna presja, katorżnicza praca i nieustanne wpajanie konieczności dążenia do perfekcji, odseparowanie od bliskich, wrzucenie na głęboką wodę sceny oraz układów towarzyskich podszytych interesownością i wykorzystywaniem relacji seksualnych dla pozyskania względów złotego dziecka baletu, wreszcie wtłaczanie do głowy pozycji boga, jakim miał się stać Niżyński na scenie baletowej - to wszystko zrzucone na wątłe barki młodego człowieka musiało zepchnąć go nad krawędź, po której niestety osunął się bezpowrotnie w przepaść. I właśnie ta kruchość - w moim mniemaniu - tak typowa dla wielu nadwrażliwców, ludzi tworzących, artystów powinna być najważniejszym i centralnym elementem monodramu. Niestety, Maćkowiak nie przekonuje w tej materii w najmniejszym stopniu; daleko mu do wątłej konstrukcji psychicznej postaci, którą powinien wykreować. Być może w roku 2005, kiedy spektakl "Niżyński" miał swoją premierę, aktor młodszy i lżejszy o te siedem lat mógł robić jakieś wrażenie, dziś (przykro powiedzieć, jednak w przypadku tej roli nie jest to bez znaczenia) z obecnymi warunkami fizycznymi i nadwagą wypada po prostu topornie i groteskowo. Taniec wplatany między kwestie, choć przy mocno zacienionej scenie, jest pozbawiony finezji i kojarzy się bardziej z bezwiednym miotaniem się aktora po scenie. Sekwencje obłędu i nasilonych ataków choroby sprowadzają się do powtarzania w kółko tych samych kwestii, zacinania się, urywania słów i przewróconych oczu. Rola Niżyńskiego bez wątpienia wymaga ogromnej kondycji fizycznej, której aktor po prostu nie ma, a dodatkowo katar, nieustanne wydmuchiwanie nosa i popijanie wody rozbijają rytm całej tej opowieści. I choć tekst to wyraźnie sugeruje, na scenie nie zobaczymy odzwierciedlenia postępującej choroby wielkiego artysty.

Jedyne, co zasługuje na pochwałę w tym przedstawieniu to scenografia, stworzona przez samego reżysera Waldemara Zawodzińskiego; całość rozgrywa się na scenie, która jest jednocześnie zamkniętym szczelnie pomieszczeniem, izolatką; od widowni odgradza ją przeźroczysta siatka. Szkło i metal, ażurowa konstrukcja i podświetlana od dołu scena dają efekt - mimo wszystko - nieograniczonego wglądu z zewnątrz w to, co dzieje się na scenie, czyli w oryginalnym zamyśle - analizy umysłu wybitnej jednostki pogrążonej w szale. O ile video projekcje same w sobie są dobre i graficznie ciekawe, to pochodzą z 2005 roku i w zderzeniu z tym, co obserwujemy na żywym planie podkreślają jeszcze dobitniej, że rola Niżyńskiego w tym monodramie nie przetrwała bolesnej próby czasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji