Artykuły

To ja pobiłam prof. Mikołejkę torebką damską w teatrze Polonia

Jako autorka sztuki "Matka Polka Terrorystka" chciałabym przyznać się do pobicia prof. Mikołejki i jego żony torebką damską w teatrze Polonia - piszą Kasia Wasilewska i Aneta Todorczuk-Perchuć w liście do Gazety Wyborczaj.

Robię to, żeby sprostować fałszywe zarzuty publikowane w ostatniej Polityce, jakoby sprawcą pobicia było "środowisko feminoteki.pl". Niniejszym składam zeznania, w których postaram się wyjaśnić, że wszystkie te (i inne, jeszcze gorsze) zarzuty należy stawiać wyłącznie nam: autorce Katarzynie Wasilewskiej i aktorce Anecie Todorczuk-Perchuć.

1. Przyznajemy się, razem z Anetą, do napisania, wyprodukowania i zaaranżowania, a także podstępnego wystawienia sztuki "Matka Polka Terrorystka" dokładnie w tym czasie, kiedy profesorowi skroplił się w słowa jad na baby wózkowe. Specjalnie poszłyśmy dwa lata temu do wróżki, żeby powiedziała nam, na kiedy zaplanować premierę prasową sztuki. Ta sama wróżka podszeptywała mi też szyderstwa z męskości, wieku i płodności profesora, które potem skrzętnie zamieściłam w sztuce.

2. Przyznaję się też do stosowania perfidnych psychologicznych przekazów podprogowych, dzięki którym wyłącznie profesor, mój cel, był w stanie usłyszeć w teatrze szyderstwa skierowane imiennie do siebie - a reszta widzów tego nie słyszała i dzięki temu mogę być bezpieczna w sądzie. Tak to sobie wyrachowanie zaplanowałam!

3. Jako matka trójki dzieci (w tym jedno w wózku) przyznaję się też do tego, że w ogóle skrzętnie zmontowałam cały ten skandal z wózkowymi w celu promocji mojej sztuki, żebym wreszcie mogła się dorobić na macierzyństwie. Przez całą wiosnę stacjonowałam pod balkonem profesora ze wszystkimi swoimi dziećmi, zmieniając fryzury i jeździki, aby nikt mnie nie rozpoznał. Zabierałam ze sobą koleżanki, byśmy mogły trajkotać. Epatowałam macierzyństwem, tak aby rozjuszyć profesora i nakłonić do napisania felietonu o wózkowych do WO tuż przed naszym pokazem prasowym. Żeby mieć pewność, że sprowokujemy tę reakcję we właściwym czasie, razem z koleżanką Anetą specjalnie zachowywałyśmy się wulgarnie przy małżonce profesora, świadome faktu, że cywilizowani ludzie mają kodeks honorowy i tego dzikuskom nie popuszczą.

4. Miałam też dodatkowy cel: utrudnić profesorowi napisanie książki. Hahahaha!

5. Poza tym, wyznaję, że delektowałam się przy tej okazji jeszcze jedną zbrodnią: z lubością znakowałam kocykiem terytorium trawnika pod domem prof Mikołejki. Mimo że wiedziałam, jak wszyscy, że teren ten należy do pana profesora i tylko on ma prawo go zaznaczać, oczywiście w sposób godny i mądry to znaczy w felietonach w WO.

6. Za wstydem widzę teraz, że mój pomysł przesiadywania na trawie i szpecenia jej jeździkami był prymitywny, gorszy, sensualny i zacofany. Rzeczywiście, warta jestem, ja i inne baby z mojego plemienia, obserwowania z balkonu i robienia notatek etnograficznych, aby wąsaci mężczyźni mogli pisać artykuły naukowe i stawać się sławnymi. Ale mimo to dalej specjalnie udaję, że nie rozumiem, że trawa służy wyłącznie do koszenia i patrzenia na nią z okna i że jej niewłaściwe użytkowanie jest lubieżne, gorszące i psuje naukę polską.

7. Co gorsza, swoją krnąbrną postawę przekazuję dzieciom: pozwalam im bawić się na trawnikach (zawłaszcza pod wiadomymi oknami), pozwalam im na swobodną zabawę bez ciągłego trzymania za mankiet. Sączę też w ich niewinne mózgi niebezpieczną tezę, że niektórzy ludzie nieczytający książek i bez wąsów mogą być godni szacunku, nawet jeśli nie są profesorami.

9. A w ogóle, to jestem członkinią organizacji terrorystycznej, która w całej Polsce sabotuje wysiłki piszących wąsatych mężczyzn: paplamy wam pod oknami, rzucamy uroki na wasze stałe łącza, prześladujemy was widokiem naszych karmiących piersi i tandetnych chińskich zabawek, odbywamy rytuały godowe, gdy tylko pojawiacie się w naszym polu widzenia.

9. Do moich zbrodni muszę doliczyć jeszcze jedną: celowo zaprosiłam profesora Mikołejkę do teatru Polonia na spektakl "Matka Polka Terrorystka" po to, żeby poczuł się urażony. Kosztowało mnie to wiele zachodu, ponieważ wiedziałam, że profesor jest osobą mądrą, czytającą do końca i ze zrozumieniem, pełną dystansu, a co gorsza, świadomą konwencji twórczych (felieton ma prawo być trochę zjadliwy, stand-up comedy również). Dlatego wyznaję, że przed spektaklem podstępnie wdałam się z profesorem w rozmowę, w trakcie której dosypałam środka halucynogennego do papierosa, którym profesor raczył się przed wejściem. Środek zadziałał w spodziewany sposób, utrudniając profesorowi zdystansowane spojrzenie, zaciemniając świadomość konwencji, wywołując halucynacje (uderzanie torebką przez aktorkę, rzucanie szmatami, obraźliwy dialog). Specjalnie doprowadziłam do tego, że etyk opowiedział później w Polityce o zdarzeniach, których inni obecni w teatrze nie widzieli (chyba, że może zaciągnęli się dymem wchodząc?).

10. No dobra, jeszcze ostatnia rzecz - jestem też winna wykorzystywania dzieci. Specjalnie zrobiłam ich sobie troje, żeby mogły wchodzić pod koła samochodów na oczach prof. Mikołejki. Przekupiłam policję, aby nie rejestrowała tych wypadków. Przekupiłam sądy, aby przymykały oko na moje zaniedbania i narażanie życia dzieci. Przekupiłam męża, żeby mi robił nowe dzieci, na zapas.

Wymieniłam wszystkie moje (i niektóre Anety) grzechy i jeszcze raz bardzo proszę, żeby nie oczerniać niewinnych ludzi, tylko nas. To my: Kasia Wasilewska i Aneta Todorczuk-Perchuć, stworzyłyśmy tę mroczną sztukę "Matka Polka Terrorystka" i nam się należy publiczne opluwanie, a nie feminotece.pl, nie innym "środowiskom". Nie gniewamy się, że profesorowi jest bez różnicy, kto tę potworność napisał i wystawił, w końcu to są drobiazgi niewarte poważnego umysłu, a dzikusy nie zasługują na rzetelność. Ale naprawdę wkurza nas, że ktoś inny zbiera nasze punkty, zabiera nam sławę, że nie dorobimy się na macierzyństwie, znowu!

Chociaż właściwie, to też jest objaw naszej głupoty i zacofania - przecież każdy etyk wie, że dorabiać się można bez wstydu jedynie na tym, co robi się z pasji, co wymaga umiejętności, wiedzy, staranności, rozwoju, ciężkiej pracy i zainteresowania. Czyli macierzyństwo odpada...

Pozdrawiamy, piątka z kleksikiem!

Królowe balu z plemienia wózkowych

Kasia Wasilewska i Aneta Todorczuk-Perchuć

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji