Artykuły

Zabił szefa na inaugurację

Na zegarze była już godzina 19, a przed wejściem do teatru długa czekała jeszcze kolejka widzów. Dy­rektor Eugeniusz Korin stał przy drzwiach w otoczeniu aktorów, witał gości i każdy z widzów, a nie tylko wojewoda, miał tu okazję indywidual­nie przeciąć wstęgę, otwierając tym samym, po generalnej przebudowie, Teatr Nowy. Ale wchodząc tu nie przypuszczał zapewne, że nie opuści go przed godziną 23.

Na otwarcie nowego Nowego Eu­geniusz Korin wybrał nie graną w Polsce po wojnie rzecz jasna amery­kańską, - zgodnie z duchem czasu - sztukę Elmera Rice'a "Ma­szyna do liczenia". W lekturze wyda­ła mi się ona intrygującą w samym swym widzeniu świata, a równocze­śnie nazbyt szara i ponura, kreśląc nam obraz zdehumanizowanego świata, w którym automat zastępuje człowieka, obiera mu osobowość i wolność, a strach przed bezrobo­ciem pozbawia go całej radości ży­cia. W latach PRL teatry obowiązko­wo powinny były grać "Maszynę", bo nikt inny chyba nie aż tak ostro i przenikliwie nie oskarżył kapitalizmu o produkowanie bezmyślnych robo­tów jak właśnie Rice. Ale reżyser od­czytał ją inaczej, a przede wszystkim poprzez późniejsze doświadczenia i teatru absurdu, i ekspresjonizmu, i współczesnej podszytej kabaretem - groteski.

Rzecz cała zaczyna się tu na pro­scenium estradowym występem ca­łego zespołu. Potem śledzimy gigan­tyczny monolog Pani Zero w wyko­naniu wciąż zmieniających się akto­rek i aktorów. Z jednej strony rozbija to monotonię, z drugiej podkreśla ową bezosobowość postaci. Kilka scen rozegranych jest brawurowo, a scena party ma w sobie coś z satyry obyczajowej "Łysej śpiewaczki". Przedstawienie Eugeniusza Korina toczy się wartko, a ów automatyzm bezosobowych postaci nie nuży, chociaż osłabia moralitetowe prze­słanie Ricea. Reżyser zredukował do minimum obraz, wkładając didaska­lia w usta aktorom, a rzecz całą zdy­namizował, odświeżył i unowocze­śnił.

Najwięcej chyba jednak na tej zmianie tonacji zyskali aktorzy. Rice podkreślał automatyzm , nijakość i bezosobowość postaci. Oni jednak otrzymali tu szanse na zagranie pełnokrwistych postaci, a całą ową po­wtarzalność narzucały tutaj efekty dźwiękowe. Jest to sprawny aktor­stwo i inscenizacyjnie spektakl. I z kil­ku świetnymi rolami. Na przykład znakomicie czującej się w komedio­wej roli Antoniny Choroszy. .

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji