Łódź. Sceny warszawskie u Jaracza
Teatr Jaracza [na zdjęciu] chce ściągać kilka razy w miesiącu przedstawienia stołecznych scen. Pierwszy na współpracę zgodził się Teatr Kwadrat i jego artystów zobaczymy w Łodzi już w październiku.
A wszystko za sprawą pomysłu Wojciecha Nowickiego, dyrektora naczelnego Teatru Jaracza. Poniedziałek to tradycyjnie dzień wolny dla aktorów. Dyrektor Jaracza postanowił go zagospodarować. - Chcę ściągać do Łodzi spektakle różnych warszawskich teatrów - mówi szef najpopularniejszej łódzkiej sceny.
Zarobić na Warszawie
Jak się dowiedzieliśmy, na razie dyrektor Nowicki prowadzi rozmowy z Teatrem Kwadrat, którego sztuki już na pewno zobaczymy w Łodzi w październikowe poniedziałki. Ale na tym nie koniec. Goście ze stolicy występowaliby nie częściej niż raz, dwa razy w miesiącu.
Dyrekcję Jaracza interesuje przede wszystkim lekki repertuar, którego scena nie ma u siebie. - Chodzi nam o rozrywkę, ale na wyższym poziomie. Wyczuwam, że ludzie tego potrzebują - twierdzi Nowicki. - Oczywiście chcę na tym zarobić. Dlatego powodzenie projektu zależy od zainteresowania publiczności pierwszymi spektaklami.
Z tym raczej nie będzie problemu. Dyrekcja Jaracza postanowiła nie korzystać z pomocy impresariatu z zewnątrz, tylko samodzielnie zająć się sprawami organizacyjnymi. To znacznie obniży koszty. Bilety na gościnne spektakle mają być nie droższe niż 50 zł - tyle co najlepsze miejsca w Teatrze Kwadrat.
Dla jednych nieprzyjemnie
Do tej pory w Łodzi okazją do oglądania najlepszych spektakli warszawskich teatrów był przede wszystkim dwumiesięczny Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych organizowany na deskach Powszechnego. W tym roku zaprezentowano m.in. Teatr Rozmaitości i Współczesny. Ale wielu chętnych narzeka na wysokie ceny biletów. Na dobre miejsca na niektórych przedstawieniach kosztują 100-130 zł.
- Bardzo się cieszę z inicjatywy Teatru Jaracza, sceny uznanej i z dorobkiem. Uważam, że to bardzo dobrze dla łodzian, gdy rozszerza się ofertę repertuarową - mówi Ewa Pilawska, dyrektor naczelna i artystyczna Powszechnego.
Projektem Teatru Jaracza na razie nie przejmuje się również Bogdan Żołądkiewicz, szef Centrum Informacji Kulturalnej, który żyje z organizowania imprez. - Nie zamierzam zrezygnować z przywożenia do Łodzi spektakli teatralnych - deklaruje. - Już mam kilka planów na jesień. Ale oczywiście Teatr Jaracza odbiera mi chleb.
Szef CIK przyznaje, że teatr ma przewagę nad prywatnym impresariatem; nie płaci za wynajęcie sali i obsługę imprezy, co stanowi w sumie kilka tysięcy złotych. - Za to my wiemy lepiej, jak sprzedawać bilety i nagłaśniać imprezę w mediach - pociesza się Żołądkiewicz.
***
Sambor Czarnota, aktor Teatru Jaracza w Łodzi: Jak przyjeżdża na gościnny występ jakiś dobry teatr, to jest tylko z korzyścią dla miejscowego zespołu. Nie obawiam się konkurencji stolicy. Każdy aktor ma poczucie, w czym się dobrze sprawdza. Występuję gościnnie w Warszawie w dwóch farsach i dobrze wiem, jaki to trudny gatunek do wykonywania. Trzeba grać prawdziwie, a nie pod publiczkę.