Artykuły

"Koronacja Poppei"

Stała się z dziełem Monteverdiego rzecz dziwna w Warszawie. Na premierę "Koronacji Poppei" (a właściwie jej polską prapremierę!) prasy nie zaproszono. Spektakl był ponoć niezupełnie "doszlifowany", ci jednak, którzy mimo wszystko "wdarli się" do Teatru Wielkiego, uznali go za znakomity. Obecnie arcydzieło Claudio Monteverdiego, "Koronacja Poppei" znajduje się w repertuarze Teatru Wielkiego.

Arcydzieło Monteverdiego ukazuje fragment z okresu panowania Nerona. Wszystko depczący egoizm, podłość, wreszcie zbrodnia - wieńczą neronową "drogę do szczęścia", czyli do zdobycia pięknej Poppei.

Trudność istotną realizacji Monteverdiego stanowiło to, iż jego muzyka i wokalistyka wymaga specjalnej, określonej stylowo interpretacji. Nie każdy muzyk, nie każdy solista jest w stanie sprostać tym wymaganiom. Łatwiejsze zadanie mają np. ci śpiewacy, którzy już interpretowali na estradzie koncertowej słynne oratoria Monteverdiego, jego msze, i tak liczne inne dzieła religijne. Dzieli tę muzykę od nas kilka wieków. Monteverdi urodził się w 1567 r., zmarł w listopadzie 1643 r. A jednak, mistrzostwo kompozytora, natchnienie twórcze, jakim przesyca on każdą nutę swego dzieła - czyni "Koronację Poppei" arcydziełem wciąż żywym i zachwycającym. Co jest tajemnicą genialnej wielkości muzyki Monteverdiego? Oto jak określa ją (pisząc na ten temat w programie "Koronacji") znakomity muzykolog, Bogdan Pociej: "...Muzyka ta nieustannie jakby wzlatuje, wznosi się ku górze, rozjarza się czystym ogniem, żarliwością uczucia; zatapia się w szlachetnej ekstazie miłości... Miłość jest w samym rdzeniu tej muzyki... Oto istotna tradycja muzyki Monteverdiego, tak ściśle (z włoską tradycją liryczną) zespolonej z poezją. Żar, ogień, wzlot, napięcie, ruch - a równocześnie nieustanna sublimacja..."

Tę operę o wielkich namiętnościach, dzieło tak fascynujące muzycznie - przygotował znakomity artysta, dr Zygmunt Latoszewski, który ku radości miłośników opery, dzieli swój pracowicie wypełniony czas między Teatrami Wielkimi Warszawy i Łodzi. Pod jego batutą możemy więc smakować wszelkie uroki muzyki Monteverdiego i jego arcydzieła, wystawianego w Polsce po raz pierwszy. Oto, oprócz znakomitej reżyserii, zasadniczy walor, jednocześnie warunek sukcesu przedstawienia. O piękną, pełną rozmachu (a do epoki Monteverdiego dostosowaną) scenografię zadbała utalentowana Zofia Wierchowicz, komponując serię efektownych dekoracji a zwłaszcza pięknych kostiumów, wśród których przepychem wyróżniają się owe koronacyjne szaty Poppei i Nerona. Jeszcze jeden sukces, to wynik pracy chóru - pod kierownictwem Zofii Urbanyi-Świrskiej. A soliści? Oglądałam tzw. pierwszą obsadę, z przepięknie wyglądającą Barbarą Nieman i Zdzisławem Nikodemem - w partiach Nerona i Poppei. W tejże obsadzie szczególnie piękny sukces odniósł zasłużony solista Teatru Wielkiego, Edmund Kossowski, kreując rolę filozofa-moralisty, Seneki. W ogromnej obsadzie mniejszych i większych partii wymienić należy jeszcze smutną Oktawię kreowaną przez Krystynę Szostek-Radkową, Ottona w interpretacji Jerzego Artysza, wreszcie kreujące alegoryczne postaci Szczęścia i Cnoty, Amora, Pallady - bogini mądrości, solistki - Hannę Lisowską, Jadwigę Dzikównę i Agnieszkę Kossakowską. Nie wszyscy wykonawcy są w stanie pokonać problemy wokalne interpretacji Monteverdiego. W sumie jednak w tym wspaniałym spektaklu widzimy mniej wad, niż zalet.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji