Artykuły

Nieco sceptycyzmu

Komedia Janusza Głowackie­go "Mecz" trwa w warszaw­skim Teatrze Powszechnym półtorej godziny (plus 10 minut pauzy). A więc dokładnie tyle, ile wynosi czas piłkarskiego spotkania. Wynika to z faktu, że dramatyczno-groteskowy mecz piłkarski stanowi jeden z głównych tematów utworu. Ale toczy się tu równocześnie inna gra, oglądamy mecz od­mienny. Odbywa się zacięta walka interesów, ścierają się intrygi i podstępy, mamy do czynienia z szantażami, na któ­re zawodnicy pozwalają sobie wobec działaczy i trenerów; i którym selekcjoner poddaje piłkarzy. Ten drugi mecz po­chłania w komedii Głowackie­go więcej energii i uwagi, niż pierwszy. Od jego perypetii zależy w znacznym stopniu... wynik tamtego spotkania. Wzajemne, dość zawikłane po­wiązania owych kręgów stara się ukazać komedia.

Autor na pewno interesuje się sportem, ale nie jest zbyt gorącym kibicem. Namiętności sportowe traktuje z pewną dozą zażenowanego sceptycyz­mu. Można by zauważyć, że dość dziwnie się zachowują je­go bohaterowie, skoro przez znaczną część akcji różnymi sprawami się zajmują, mówią o swoich i cudzych karierach, o wyjazdach i kontraktach, a tylko w wolnych chwilach pa­trzą w telewizor, gdzie ukaza­no tak ważny dla nich mecz. Publiczność, wypełniająca nad­kompletami salę teatru przy ul. Zamoyskiego - słucha z zain­teresowaniem komedii Głowac­kiego. Wychwytuje każdy dow­cip, reaguje na każdy zabawny zwrot sytuacji. Odpowiada im klimat wesołości, podoba się wykpiwanie przesadnego pod­niecenia, jakie wywołują roz­grywki. Odrobina sceptycyzmu działa dobrze.

Reżyser Andrzej Trzos-Rastawiecki nie zawsze zwracał uwagę na czystość dykcji i mo­dulację głosu aktorów. Potra­fił za to wykorzystać takie momenty, jak patetyczny mo­nolog, który Trener (wybor­nie grany przez Andrzeja Grąziewicza) wygłasza do zawod­ników. Albo: dyskusje piłkarza Migonia z trenerem i działa­czami (Krzysztof Majchrzak zapisze się w pamięci dzięki dobrze wystudiowanym gestom i intonacjom piłkarza - roztropka..., który przegrywa w rezultacie swego sukcesu). Efektowny jest i finał, złożony z kilku etapów: najpierw szał radości z powodu niespodzie­wanej bramki, potem smutne wejście Migonia, wreszcie - milcząca zapowiedź bankietu. Władysław Kowalski i Gustaw Lutkiewicz potrafią kilku po­wiedzeniami skupić uwagę wi­dzów. Kazimierz Kaczor jest trochę tajemniczym "besserwisserem". Leszek Herdegen plasuje swe inteligentne dow­cipy. Zwraca uwagę "europej­ski" szyk Szefa Bankietu (Jan Jeruzal). Franciszek Pieczka był pięknie wycieniowanym Prezesem, niby naiwnym. Mo­że przesadził jednak nadmiarem gestykulacji.

Samotną dziewczyną w tej grze męskich rozterek była Monika Sołubianka. Jej Sekre­tarkę, Maję, ogranicza autor do "regulowania ruchu" przy telefonie. Być może, iż nasze aktorki będą się mogły pełniej wypowiedzieć, gdy ktoś napi­sze komedię na temat w grun­cie rzeczy ciekawy i bardziej dramatyczny: lekkiej atletyki. Czy siatkarstwa. Już nie wspo­minając o tenisie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji