Byliśmy na ostatniej próbie przed premierą
Dzisiaj o godz. 19.00 rozpocznie się 500. premierowy spektakl w powojennej historii Teatru Polskiego. Zobaczymy "Wieczór Trzech Króli" Williama Szekspira w reżyserii Waldemara Matuszewskiego.
Zanim jednak kurtyna pójdzie w górę, w teatrze panuje gorączkowa atmosfera. Najgorsze są ostatnie dni przed premierą, kiedy robi się przymiarki kostiumów, ustawia dekorację, dopracowuje szczegóły.
Podróż w czasie
Wieczorem przed premierą Teatr Polski wygląda zupełnie inaczej niż zwykle. Nie ma widowni. We foyer jest cicho i pusto. Przemykają jedynie dziwni ludzie, którzy wyglądają, jakby właśnie odbyli podróż w czasie. Ubrani są w pludry, rajstopy, mają kryzy na szyi, kapelusze, ogromne suknie.
- Proszę państwa - słychać głos reżysera - za chwilę zaczynamy. Proszę się przygotować. Wracamy do rzeczywistości.
Zgrabne nogi Hryniewicza
Na widowni sporo osób: kompozytor Robert Łuczak, scenograf Ewa Sterbejko, choreograf Władysław Janicki, kierownik artystyczny teatru Sławomir Animucki i oczywiście najważniejsza osoba - reżyser Waldemar Matuszewski. Przecież to jedna z ostatnich prób. Dzisiaj trzeba dopracować wszystko do końca. Później na poprawki nie będzie już czasu.
Nagle wpada zziajany Mieczysław Hryniewicz. Okręca się dookoła, tak by wszyscy mogli zobaczyć jego świetny strój i... zgrabne nogi. Okazuje się, że mężczyzna też nieźle wygląda w pończochach.
- Na obrazach z epoki Szekspira - mówi Ewa Strebejko, scenograf - widać panów w pończochach - pozwijanych, pomarszczonych. Wtedy przecież jeszcze nie było lycry. Wyglądają całkiem interesująco.
Z brzuszkiem dostojniej
- Ależ ty dostojnie wyglądasz, Mieciu - stwierdza Sławomir Animucki, kierownik artystyczny teatru - Ten brzuszek dodaje ci uroku. Chyba potem pożyczę od ciebie ten strój.
- Wtedy panowie nosili takie brzuszki nawet kochanek królowej Elżbiety, hrabia Essex, miał wydatny brzuch, a na dodatek wcale nie był wysoki - mówi Ewa Strebejko.
Mieczysław Hryniewicz z dumą pokazuje wszystkim jeszcze swoją biżuterię. - Szkoda tylko, że nie jest prawdziwa - mówi z żalem. Zamykając drzwi na widownię, zachęca: - Życzę Państwu przyjemnego odbioru. Słychać dzwonek.
Kurtyna w górę
Zajmują miejsca, tłocząc się przy mały stoliczku, na którym ustawiony jest interkom. Można dzięki niemu porozumiewać się z oświetleniowcami, akustykiem i inspicjentem.
Kurtyna idzie w górę. Pojawia się Andrzej Szczytko jako książę.
- On ma też zgrabne nogi - słychać z boku. - Może te pończochy to jest pewien pomysł na nasze ulice.
Szukanie światła
Akcja zaczyna się toczyć. Aktorzy grają już jak na normalnym przedstawieniu, tyle, że widownia jest znacznie bardziej krytyczna i wymagająca. Co chwilę słychać głos reżysera, Waldemara Matuszewskiego: - Bardzo proszę poszukać światła. Za wolno, za szybko.
Widać pochylone nad interkomem głowy. Trzeba poprawić światło w pierwszym akcie. Nieco głośniej puścić muzykę.
Zgubione spodnie
Z czasie próby zdarzają się też zabawne momenty: Magda Dąbrowska, zmieniając na scenie płeć i zakładając spodnie - nagle je gubi. Witold Szulc nie może wepchnąć fotela z siedzącą na nim Lucyną Winkiel na scenę. Niektórzy jeszcze spóźniają się z wejściem. Aktorzy jednak zachowują pełną powagę, przecież premiera tuż, tuż.