Artykuły

Clownada u Jaracza

Nareszcie coś dla dzieci, co jest z gruntu odmienne od wystawianych tu często infantylnych i banalnych bajeczek w pastelowych kolorkach.

Przedstawienie spektaklu "Kukuryku na patyku" Paula Maara to żywiołowa, jaskrawa clownada, rodem ze starej, dobrej tradycji cyrkowej. Jego bohaterami jest nierozłączna para dwóch clownów, jeden duży, drugi mały, ten duży wciąż wykorzystuje małego, robi mu psikusy; szarpią się ze sobą, ganiają się po całej sali, podstawiają sobie nogi, tłuką po głowach, następnie godzą się, i znowu kłócą. Aż wreszcie pojawia się mały cwany dobosz z bębenkiem i próbuje ich obu wykolegować, stąd morał: "gdzie się dwóch bije...".

Znajdziemy w tym przedstawieniu wiele starych, rozkosznych, slapstickowych numerów: buty okazują się nie do pary, woda tryska uszami, i chyba tylko rzucania w siebie tortami zabrakło. Żywioł czystego śmiechu, żart absurdalny, jak ten na przykład z chusteczką, która - nie do wiary! - ma i z jednej i z drugiej strony takie same dziury...

Dzieciaki na widowni aż piszczą z zachwytu, podpowiadają to jednemu z clownów, to drugiemu, co ma robić, kibicują im, opowiadają się to po jednej stronie, to po drugiej. Magia cyrku.

Jedna rzecz, która ową, po części improwizowaną zabawę psuje, to parokrotne pojawienie się w słownictwie clownów słów powszechnie uważanych za "brzydkie". Nie wiem, czy znajdują się one w pisanym tekście sztuki, czy też wynikły raczej ze swobodnej improwizacji naszych aktorów. W każdym razie są tu zupełnie nie na miejscu. Pamiętajmy, że przedstawienie jest adresowane do dzieci najmłodszych. Wystarczy, że tego typu słownictwo rozpleniło się w wielu estradowych programach dla dorosłych, gdzie często na nim głównie opiera się, pożal się Boże, "dowcip". Tutaj na szczęście humor jest innego rodzaju i nie potrzebuje podobnych podpórek. Zdecydowanie należy pozbyć się tych kilku wybryków.

Natomiast duże brawa należą się reżyserowi Tomaszowi Kowalskiemu za styl, tempo i żywiołowość spektaklu, za wiele świetnych pomysłów, jak na przykład użycie dublerów w scenach nieustannych gonitw dwóch clownów, w efekcie czego dosłownie dwoją się oni i troją w oczach, a ich bieganina zyskuje nieoczekiwany, ponadczasowy wymiar.

Tomasz Kowalski, rocznik 1963, absolwent krakowskiej PWST, jako swoje przedstawienie dyplomowe zrealizował "Klątwę" Wyspiańskiego pod kierunkiem Krystiana Lupy w Teatrze im. Horzycy w Toruniu w roku 1995. Jego kolejne realizacje to m.in. "Opowiadanie o ZOO" Albee'go w Koszalinie, "Lekcja" Ionesco w Tarnowie, "Miłość do trzech pomarańczy" Gozziego w Gdyni, "Czarna komedia" Shaffera w Kielcach.

"Kukuryku na patyku" Maara inscenizował już z powodzeniem w krakowskim teatrze "Bagatela". Olsztyńskie przedstawienie polecam z pełnym przekonaniem, pod warunkiem usunięcia kilku zgrzytów wspomnianych wyżej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji