Artykuły

Grzechy, cuda i wiara

"Prorok Ilja" w reż. Ondreja Spišaka w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Marek Kubiak w serwisie Teatr dla Was.

Nie sposób nie wyjść zachwyconym z takiego spektaklu. Doskonale napisany tekst, zapewniający z jednej strony klimat miejsca i czasu akcji, z drugiej zaś żywe słowo, naturalny przekaz z wiarygodną interakcją między bohaterami sztuki. Każda z postaci ma tutaj z osobna swoją misję do spełnienia i pojawia się w jakiejś sprawie, bez przypadkowości, ze sprawiedliwą równowagą i wnosi dokładnie tyle samo w efekt finalny, co wszyscy pozostali grający. Wszystko utrzymane jest w konwencji dawnego Wierszalina, z doskonałe wykorzystanymi partiami śpiewanymi, przenoszącymi widzów w mgnieniu oka w obszar kulturowy, w jakim zakorzeniono tę opowieść.

A opowieść traktuje o ludzkiej ułomności, nienawiści skierowanej wobec tych od nas odmiennych, o pragmatyzmie pojmowania wiary oraz zjawisku poszukiwania "wygodnych cudów" na codzienne potrzeby udowadniania sobie, że to, co w nas złe i podłe lub też mierne, da się załatwić paroma zdrowaśkami. To dlatego tak chętnie poszukujemy i wierzymy prorokom, kapłanom, boskim "urzędnikom", bo oni są gwarancją uczłowieczonej wersji tego "najwyższego", nieosiągalnego; i to oni skracają dystans między nami, a tym co bosko odległe i w naszym mniemaniu idealne.

Na użytek odwrócenia uwagi od własnych grzechów i grzeszków, skłonni jesteśmy strącić w otchłań potępienia tych w oczywisty sposób grzesznych, natomiast by udowodnić, że cuda się zdarzają nie zawahamy się i ukrzyżować współczesnych nam Jezusów. Taka już to nasza ludzka natura, że najgłębsze pokłady wiary inwestujemy we wszystko - na wszelki wypadek - namacalnie sprawdzone i empirycznie potwierdzone. Sama wiara już nam nie wystarcza, przez siejący ziarno niepewności "margines błędu". I wszyscy żyjemy w tej błogiej nadziei, że kiedy przyjdzie co do czego, to przecież i tak nam litościwie "odpuszczą"; nie byliby tacy, żeby w ostatniej chwili nas do raju nie wpuścili... I tylko Judasz padnie ofiarą, gdy za bardzo się przejmie swoja rolą.

To prawdziwa przyjemność obserwować taką synergię gry zespołowej na scenie. Mało który reżyser w tym kraju ma ten dar jednoczenia aktorów w procesie twórczym z korzyścią dla sztuki, a nie ego poszczególnych członków zespołu. Ondrejowi Spišákowi udało się to wyjątkowo. Mój podziw składam również dla wyczucia plastyki przestrzeni scenicznej - sztuka rozgrywa się w kilku planach niezwykle zręcznie inscenizacyjnie rozwiązanych i "ogranych".

Nie będę ukrywał, że taki teatr lubię, takiego teatru mi brakowało, tym bardziej, że dla mnie był to powrót do tradycji Wierszalina, grupy teatralnej, która w czasach licealnych wydawała się nie tylko mi ale i moim rówieśnikom, zafascynowanym teatrem, prawdziwym objawieniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji