Artykuły

Pustka po człowieczeństwie

"Ocalonych" Edward Bond napisał w 1965 r. Dramat, jak wiele innych dzieł tego pisarza, wzbudził ostre protesty w Anglii. W Polsce nie został wtedy ani przetłumaczony, ani zagrany: obraz świata tam opisany najwyraźniej drastycznie nie mieścił się w ramach wrażliwości naszego odbiorcy. I z trudem mieści się w nim dziś, chociaż przykładów niewyobrażalnego okrucieństwa w dniu codziennym dostarcza i telewizja, i film - i po prostu życie. Bond portretuje ludzi, w których wychowanie, warunki życiowe i doświadczenia doszczętnie wypaliły zdolność do miłości i elementarnych ludzkich uczuć. Pustka po nich pozostała, boli portretowanych jak dziura po usuniętym zębie; zapiekając się w tym bólu ranią dodatkowo wszystkich wokoło i siebie samych, a jedynym, dostępnym na horyzoncie lekarstwem jest pogodzenie się z beznadzieją losu. Czy bóle angielskich "ludzi pustych" dopiero dziś stały się aktualne w naszym kraju? Może były zawsze, a tylko nie mówiła nam o tym komunistyczna propaganda sukcesu społecznego? Opóźnioną o trzydzieści lat polską prapremierę "Ocalonych" Bonda wyreżyserował w krakowskim Starym Teatrze markowy izraelski inscenizator Gadi Roll sprawnie i dobrze. Może tylko lepiej byłoby nieco stonować histeryczność grania: krzyk tylko łagodzi potworność sytuacji, w delikatnej ciszy byłaby wręcz nie do zniesienia. Aktorstwo nieco schematyczne, monotonne; zmiennością, żywością wyróżnia się Magdalena Cielecka na pierwszym planie, Marek Kalita i Andrzej Kozak - w epizodach. Przy wszystkich zastrzeżeniach, to jedno z najdojrzalszych i najbardziej przejmujących przedstawień w repertuarze Starego. Strzałka w bok nie jest deprecjacją: dyktuje ją temat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji