Trzy pary drzwi
Poniedziałkowy spektakl oparty na prozie Brunona Schulza był prawdziwym rodzynkiem tegorocznych Spotkań Teatralnych.
Materią prozy Schulza, pisarza czasów międzywojennych, jest poetycki opis. Nie ma w jego prozie klarownych wydarzeń czy soczystych dialogów, które zazwyczaj napędzają teatry oparte na literaturze.
Opowiadania Schulza nie bardzo nadają się do przeniesienia na scenę. Nie zniechęciło to jednak Jana Peszka, który zaprezentował spektakl w oparciu o "Sanatorium pod Klepsydrą". Wyreżyserował go i zagrał główną rolę - Jakuba-Ojca. Rolę Józefa, syna Jakuba, powierzył Błażejowi Peszkowi, swojemu synowi, a poczwórną rolę Adeli, Bianki, Matki, Pokojówki - swojej córce Marii Peszek. Niestety, widać było, że dzieciom Jana Peszka jeszcze wiele brakuje do klasy ojca. Tak Błażej, jak i Maria mieli w Kielcach problemy z dykcją.
Spektakl został zbudowany z fragmentów kilku opowiadań. Schulzowski świat, tak pełen fantazji, oddany został przy pomocy prostych rekwizytów: ruchomych schodów będących, jak to zwykle u Schulza, zarazem sklepem bławatnym i parą drabin, łóżkiem i szklanym "pudłem" o trzech drzwiach. Pojawiał się w tych drzwiach co chwila któryś z aktorów, odtwarzając świat "codzienności" z jego krzątaniną i trywialnością. Wszystko to zostało ciekawie "podświetlone". Spektakl od strony plastycznej podobał się widzom, jednak ponarzekali sobie na sporo nudnawych fragmentów. Trudno między nimi było znaleźć nić związków.
A może to nie "wina" Schulza według Peszka, tylko ludzie karmieni "mydlanymi operami" czekają na proste, nieskomplikowane fabułki, w których koniecznie coś się musi się "dziać"? A może dzisiaj już nie zadziwia nas tak niezmiernie i nie przeraża, jak Schulzowskich bohaterów, fakt, że czas jest względny, a mikrokosmos człowieka jest wciąż nie zbadany?
Wczoraj na spotkaniach miał być zaprezentowany "Ptasiek", spektakl oparty na prozie Williama Whartona. Niestety, aktor grający główną rolę nagle zachorował i do Kielc nie dojechał.