Artykuły

Tosca na Wawelu!

"Tosca" Opery Krakowskiei w reż. Laco Adamika na dziedzińcu Wawelu. Pisze Anna Woźniakowska w Dzienniku Polskim.

Letni festiwal Opery Krakowskiej przyniósł w tym roku kilka nowości. Pierwsza, to czas trwania imprezy, która dotąd zamykała się przeważnie w ramach tygodnia, a w tej edycji sięga do pierwszej dekady sierpnia.

Druga, to nowe miejsce, w którym rozbrzmiewa muzyka operowa - wnętrze odnowionego Barbakanu odznaczające się nie tylko wspaniałą akustyką, ale i niepowtarzalnym nastrojem. W kręgu gotyckich murów zapomina się, że to środek ruchliwego miasta, człek nagle znajduje się jakby w innym czasie i innej przestrzeni wypełnionej piękną muzyką. W Barbakanie odbywają się koncerty muzyki operowej, posłuchać tam można także chyba największego przeboju muzyki tzw. poważnej, czyli "Czterech pór roku" Antonia Vivaldiego. Wysłuchanie takiego koncertu to wspaniały relaks, muzyka w Barbakanie ma moc oczyszczającą, sama na sobie to sprawdziłam!

Trzecie wreszcie novum to spektakle operowe na Wawelu prezentowane na dziedzińcu zewnętrznym, pod dawnymi kuchniami królewskimi. Aura wprawdzie nieco popsuła organizatorom plany, bo pierwszy spektakl "Strasznego dworu" trzeba było odwołać z powodu deszczu, ale już kolejne odbyły się pod pogodnym niebem (no, prawie pogodnym). W piątek widzowie mogli oglądać "Toscę" Giacoma Pucciniego.

Spektakl nie przygotowywany specjalnie do prezentacji w plenerze, lecz przeniesiony z teatralnej sceny inscenizacyjnie wypada z reguły gorzej niż jego pierwotna wersja. Dało się to zauważyć i w wawelskiej "Tosce", choć reżyser Laco Adamik dołożył starań, by na prowizorycznej scenie stworzyć ciekawy plastycznie i artystycznie obraz. Nie we wszystkim się to udało, przede wszystkim z powodu niewielkich rozmiarów sceny i braku kurtyny. Najbardziej ucierpiał na tym finał I aktu.

Niezbyt szczęśliwe dla brzmienia orkiestry okazało się umieszczenie jej pod sceną. Dźwięk docierający do słuchaczy z głośników był pozbawiony blasku i pogłosu, co muzykę Pucciniego wyraźnie zubożało. Uwagę widzów rozpraszała też tablica świetlna umieszczona obok sceny. W tych "polowych" warunkach może lepiej było z niej w ogóle zrezygnować.

"Tosca" jest, na szczęście, operą kameralną, więc nie było w piątek akustycznego chaosu, mikroporty solistów dobrze spełniały zadanie, choć ujawniały też np. chrypkę otaczającą w I akcie każdy wysoki dźwięk emitowany przez Krzysztofa Bednarka. Na szczęście potem było już lepiej i słuchacze mogli być usatysfakcjonowani śpiewem jednego z czołowych polskich tenorów. W ogóle protagoniści w "Tosce" spisali się bardzo dobrze. Interesującym, złowieszczym Skarpią był Przemysław Firek, piękną postać Florii Toski stworzyła Lada Menshenina. Młoda rosyjska śpiewaczka współpracująca z polskimi scenami operowymi obdarzona jest nie tylko dobrze prowadzonym głosem o ciekawej barwie, ale też dużym talentem aktorskim, pozwalającym jej stworzyć z odtwarzanej postaci prawdziwą kreację artystyczną.

Największym wszakże walorem piątkowego spektaklu była wieczorna sceneria Wawelu. Odpowiednio oświetlone budowle i zieleń, w górze księżyc i rozgwieżdżone niebo, tego nie da się opisać. To trzeba było przeżyć. Za te nocne wawelskie doznania organizatorom IX Festiwalu "Opera Viva" należą się podziękowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji