Artykuły

Kalifornia oczarowana

- To znakomite, mądre i perfekcyjne warsztatowo przedstawienie. Jedno z najlepszych pokazanych przez polskie teatry w Ameryce. Jak sięgam pamięcią, jedynie "Umarła klasa" Kantora, oparta zresztą na Gombrowiczu, wywarła na mnie tak wielkie wrażenie - powiedział nam po premierze "Ferdydurke" w Los Angeles Jan Kott, światowej sławy teatrolog.

JAN KOTT: O "Ferdydurke" pisałem po raz pierwszy przed 62 laty, czyli tuż po jej ukazaniu się. Byłem pełen szacunku dla odwagi Witolda Gombrowicza, który nowatorstwem tej książki wtedy zadziwił. Jak jednak widać "Ferdydurke" dojrzewa z wiekiem i staje się wręcz teatrem o ponadczasowym przesłaniu i wymiarze.

WALDEMAR PIASECKI: Czy jest zrozumiały dla Amerykanów?

JK: O to bym się nie martwił. Po pierwsze ogromne partie są podawane w konwencji pantomimicznej. Po drugie, treść dotyczy tak bardzo w Ameryce "wałkowanych" kwestii, ocierających się o psychoanalizę: ile natury, a ile kultury w życiu człowieka? Tutejszy widz nie miał problemów z odbiorem, a świadczyły o tym najlepiej reakcje.

WP: Pan profesor znał się z Gombrowiczem. Jaka jest najkrótsza refleksja?

JK: Spotykaliśmy się bardzo często w jednej z warszawskich kawiarni. Witold był starszy o 12 lat i koncentrował na sobie zainteresówanie. Nie było wątpliwości, że ma się do czynienia z wybitnym twórcą, o którym będzie jeszcze głośno w świecie.

* * *

Po prezentacjach w Los Angeles nie krył satysfakcji konsul RP Paweł Potoroczyn, bardzo zaangażowany w ściągnięcie lubelskiego przedstawienia do Kalifornii. Po oscarowym sukcesie Andrzeja Wajdy, lubelska "Ferdydurke" jest kolejnym mocnym akcentem polskiej kultury w Los Angeles.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji